W wąwozach Piekiełko koło Szczebrzeszyna byłem wiele razy. Zauważyłem, że za każdym razem spostrzegam je inaczej. Zmieniają się w zależności od pory roku, pory dnia, deszczowej lub słonecznej pogody, a nawet osób, które mi towarzyszą i które spotykam po drodze. Jedno jest dla mnie pewne – zawsze są piękne i jeśli miałbym wskazać miejsce, które w pełni oddaje charakter Lubelszczyzny, to właśnie je bym wymienił na pierwszym miejscu.
To moje odczuwanie Piekiełka zaczyna się się już w Szczebrzeszynie, w którym na niewielkiej przestrzeni widać, jak niegdyś splatała się na Lubelszczyźnie społeczność Polaków, Żydów i Rusinów. Okoliczne pola uprawne są malownicze jak nigdzie indziej. Ułożone w mozaikę upraw, pofalowane, podzielone zagajnikami, z roztaczającymi się dalekimi widokami. Burza, którą przeżyłem w Szperówce, schowany przed ulewą w drewnianej szopie wypełnionej starymi narzędziami i urządzeniami rolniczymi, nie da się zapomnieć. A później była szalona jazda z Adamem i Pawłem na rowerach w lessowym błocie, krętym wąwozem prowadzącym do Kawęczynka.
W tym wpisie proponuję odwiedzenie – moim zdaniem – najbardziej zagadkowego wąwozu Piekiełka, który wygląda jak z opowieści Tolkiena o Hobbitach. Strome zbocza, liczne i kręte odnogi, panujący półmrok, wilgotne podłoże – wszystko to tworzy aurę tajemniczości i niezwykłości.
Wyruszamy ze Szczebrzeszyna ul. Cmentarną, która prowadzi nas obok kiruktu i cmentarza rzymskokatolickiego (zob. wpis: Szczebrzeszyn – urok roztoczańskiego miasteczka). Wędrujemy za znakami pieszego szlaku turystycznego znakowanego na czerwono. W pewnym momencie odbiega on z drogi asfaltowej w prawo, w drogę gruntową. Prowadzi ona głębocznicą, czyli rodzajem wąwozu powstającego w wyniku niszczącej działalności pojazdów, wozów konnych, kopyt zwierząt gospodarskich. Niszczą one roślinność i żłobią stoki, a procesy te pogłębia następnie działalność spływających wód i wiatru.
Głębocznica doprowadza do kolejnego rozwidlenia dróg, przy którym znajduje się drogowskaz. Szlak czerwony odbiega w prawo, natomiast w lewo prowadzi tabliczka trasy nordic walking. To nasz kierunek marszu. Wchodzimy do tolkienowskiej krainy.
Wąwóz, początkowo jest dość szeroki i płaski. Jednak im bardziej nim podążamy, tym mocniej nas otacza i pochłania. Znajdujemy się w dolinie skrzypów. Porastają one zbocza i dno wąwozu, wyglądając niesamowicie.
Światło dzienne do wąwozu dociera z trudem. Pochłaniają je korony drzew tworzące mroczny tunel. Droga zwężą się i coraz bardziej zamienia w ścieżkę.
Ostatni odcinek to już wąska dróżka prowadząca pod górę. Pod nogami mamy śliskie kamienie, liście. Gdy u wlotu wąwozu wychodzimy na światło dzienne, mrużymy oczy i mamy wrażenie, że opuściliśmy tajemniczą, mroczna krainę.
U wlotu wąwozu napotkam polną drogę. Idąc nią w lewo wrócimy do Szczebrzeszyna. Po drodze czeka nas malownicze przejście i rozległe widoki.
Zobaczyliśmy tylko niewielki fragment Piekiełka, które objęte jest ochroną jako Szczebrzeszyński Park Krajobrazowy. Zajmuje on powierzchnię nieco ponad 20 tys. ha. Najwyższym punktem parku jest Góra Dąbrowa, która wynosi się 344 m n.p.m.
Miłośnicy aktywnego wypoczynku kojarzą Parchatkę ze względu na popularny wyciąg narciarski położony w pobliżu Puław. Tymczasem jest jeszcze jeden powód, aby tam zajrzeć, być może nawet istotniejszy od narciarstwa. Otóż pomiędzy Parchatką a Zbędowicami znajduje się istny labirynt wąwozów, który tworzy siatkę najgęściejszą w Polsce i w Europie: na 1 km powierzchni przypada ich aż 11 km.
Wąwozy odwiedziłem pod koniec marca 2017 r. Widać już było pierwsze ślady wiosny, ale drzewa nie wypuściły jeszcze liści. Kwitła akurat przylaszczka, a mniejsze krzewy nieśmiało wypuszczały paki.
Do wąwozów najlepiej jest zjechać w Parchatce z drogi Puławy – Bochotnica w kierunku Zbędowic, przy drogowskazie mówiącym, że do pokonania jest tylko 1 kilometr. Ale za to jaki – wjeżdżamy w lokalną drogę prowadzącą dnem wspaniałego, głębokiego wąwozu – to Matysowy Dół. Na boki odchodzą liczne jego odnogi – jedne z wydeptanymi dróżkami, inne dzikie i niemal nieprzebyte.
Zachęcam do powędrowania w ten labirynt bez planu, ale jednak z mapą. Dać się ponieść nogom, kierować intuicją i szukać przygody. Nawet jeśli pobłądzimy, będzie warto, bo trafimy w miejsca niesamowite, odludne, bogate przyrodniczo.
Jesteśmy na terenie Kazimierskiego Parku Krajobrazowego. W grubej powłoce lessowej, nakrywającej skały węglanowe, woda wytworzyła nadzwyczaj gęstą sieć wąwozów, wądołów i jarów, które miejscami wcinają się również głęboko w podłoże kredowe. Powstała istna plątanina połączonych ze sobą rozcięć, zarośniętych gęsto drzewami (głównie grab, dąb szypułkowy, wiąz polny, lipa drobnolistna) i krzewami.
Na stokach wystawionych na płd. rosną płaty roślinności chronionej, m.in. zawilce, przebiśniegi, krzewy głogu, berberysu i wisienki karłowatej. Strome zacienione zbocza zajmują z kolei: bez koralowy i czarny, trzmielina zwyczajna, dereń, kalina koralowa.
Na wilgotniejszych zboczach i w dnach wąwozów ciekawostką jest niecierpek pospolity. Łatwo go rozpoznać po jajowatych, tępo ząbkowanych liściach oraz – od lipca do września – cytrynowych lub ciemnożółtych kwiatach o 5 płatkach (4 zrośnięte parami i wolny). Po przekwitnieniu tworzy torebki z nasionami, które eksplodują przy dotknięciu. Stąd i łacińska nazwa niecierpka – impatiens noli-tangere, czyli nie dotykaj mnie.
Dla tych, którzy wolą wycieczkę przewidywalną i zaplanowaną zapraszam do wąwozu Szkutny Dół. Doprowadzi nas do niego niebieski szlak turystyczny, który odnajdziemy we wsi Dędniak, położonej na skraju Zbędowic. Jesteśmy na wierzchowinie Płaskowyżu Nałęczowskiego. Wokół roztaczają się rozległe, malownicze widoki. Przez kilkaset metrów wędrujemy wśród pól w kierunku zachodnim. Dochodzimy do skraju lasu.
Wejście do Szkutnego Dołu odnajdziemy za niewielką winnicą po lewej stronie a trójkątnym słupem linii elektrycznej z namalowanym niebieskim znakiem szlaku po naszej prawej stronie. Zejście jest dość strome i od razu malownicze. Dnem prowadzi mało używana gruntowa droga. Na boki odchodzą liczne rozgałęzienia. Otoczeni wysokimi lessowymi ścianami mijamy powalone drzewa, stare wypruchniałe pnie, a nieba trzeba wypatrywać przez gęste korony drzew.
Wąwóz poprowadzi nas przez ok. 500 m do Bochotnicy. Powrót tą samą drogą – niestety pod górkę!
Warto wiedzieć więcej:
Parchatka
Stara wieś, wzmiankowana przez J. Długosza, położona u stóp krawędzi Płaskowyżu Nałęczowskiego, wyniesionej ok. 90 m ponad poziom Wisły, oraz nad rozległą terasą nadwiślańską w rozszerzeniu doliny rzeki, wytworzoną w miejscu dawnego jej koryta. Pod Parchatką dolina Wisły rozszerza się do ok. 3,5 km.
Nazwa miejscowości budzi zwykle duże zainteresowanie i pytania, skąd się wzięła. Należy ją wiązać ze słowem parch. Jest to, jak wiadomo, choroba roślin, wywoływana przez grzyby pasożytnicze, ale też choroba skóry u ludzi i zwierząt, powodowana przez grzyb woszczynowy. O zarażonych, zależnie od płci, mówiono dawniej: parchaty lub parchatka. Nie znaczy to, że we wsi mieszkała chora czy chorzy. Raczej jest to przeniesienie nazwy z osoby na okolicę, bowiem splątane, głębokie, zarośnięte wąwozy od zach., a zwłaszcza podmokłe łęgi nadwiślańskie od wsch., mocno nagrzewane przez słońce, sprzyjały rozwojowi chorób grzybiczych roślin, czyli rozmaitym „parchom”.
Zbędowice
Zabudowania Zbędowic, wymienianych w dokumentach po raz pierwszy już w 1413 r., otoczone są wokół siecią głębokich i stromych zarośniętych wąwozów. Łagodniej pofalowaną powierzchnię zajmują pola uprawne i sady, tu i ówdzie poprzedzielane jarami i wądołami. Z wyższych, niezarośniętych lasem miejsc rozciągają się ładne widoki na okolice, a ze strefy krawędziowej – na dolinę Wisły i jej przeciwległy brzeg.
W regionie nadwiślańskim w okresie okupacji hitlerowskiej powstała jedna z pierwszych w kraju organizacja konspiracyjna – Kadra Bezpieczeństwa. Rozpoczęła działalność w 1941 r., a jej organizatorem był m.in. ukrywający się w okolicy Kazimierza Dolnego Stefan Bonikowski, przed wojną dyrektor wileńskiego teatru. Jan Płatek „Kmicic” stworzył wiosną 1942 r. stały oddział partyzancki, który rozrósł się do 30 osób, i zbudował siedzibę w lesistych wąwozach koło Zbędowic; powstały mieszkalne szałasy i magazyny w ziemiankach. „Kmicic” podjął śmiałe akcje, np. rozbił w Puławach ochronę i zniszczył tartak pracujący na potrzeby okupanta, zdobył 480 tys. zł w Komunalnej Kasie Oszczędności w Kazimierzu Dolnym, kożuchy w Kurowie.
Niemcom udało się ująć jednego z łączników organizacji o pseudonimie „Bagnet”, mieszkańca wsi Wólka Profecka pod Puławami. Torturowany, ujawnił swoją wiedzę o organizacji, w wyniku czego ujęci zostali jej szefowie wraz z założycielem „Piotrem” (zob. Cholewianka). Na Powiśle spadła 18 listopada 1942 r. ekspedycja karna składająca się z 3 batalionów Wehrmachtu, 2 batalionów żandarmerii i SS oraz batalionu „własowców”. O świcie otoczony został Kazimierz Dolny, gdzie rozpoczęto bezwzględną pacyfikację. Równocześnie inne odziały hitlerowskie pacyfikowały Bochotnicę, Parchatkę, Cholewiankę, Jeziorszczyznę i Helenówkę.
„Płatek” na poczynania okupanta odpowiedział nowymi akcjami, w tym zniszczeniem koło Parchatki samochodu niemieckiej żandarmerii. Wtedy wróg postanowił uderzyć na oddział „Płatka”. W sobotę 21 listopada wczesnym południem duże siły niemieckie zatrzymały się na szosie między Parchatką i Bochotnicą. Niebawem żołnierze zaczęli wspinać się pod górę, właśnie w tym kierunku, gdzie obozowała grupa partyzancka, licząca już wtedy 36 ludzi. Przyjęli Niemców ogniem. Wróg po chwili odpowiedział gwałtownym ostrzałem zalesionych jarów, a następnie zaczął obchodzić skrzydło partyzanckiej obrony. Ale nadszedł wczesny listopadowy zmierzch i ekspedycja karna przestała kwapić się do walki. Skorzystali z tego partyzanci i wycofali się na wsch. Stracili dwu kolegów, jeden został ranny, łupem wroga padł ukryty w jarze bunkier.
Następnego dnia, w niedzielę, Niemcy wzięli odwet na wsi Zbędowice. Otoczyli wioskę, spędzili pod figurę wszystkich jej mieszkańców. Ogłosili, że wieś będzie wysiedlona, bo są w niej bandyci. Rozpoczął się rabunek opuszczonych chat, a potem ich podpalanie. Kolejno, czwórkami, esesmani odprowadzali na skraj wąwozu zebranych mieszkańców i rozstrzeliwali, nie wyłączając niemowląt na rękach matek. Zginęło 88 osób – mężczyzn, kobiet i dzieci.
Pomordowanych pochowano na zbiorowym cmentarzu, upamiętnia ich też pomnik.
Jeśli jest coś, wyróżnia Lubelszczyznę geologicznie i krajoznawczo, to wąwozy lessowe. Te najbardziej znane i najchętniej odwiedzane występują w okolicach Kazimierza Dolnego. Ale przecież nie tylko tam należy ich szukać. Spotykamy je na całej Wyżynie Lubelskiej i na Roztoczu, poprowadzono przez nie szlaki turystyczne, są też miejsca dzikie, a czasami wręcz nieprzebyte.
Cechą charakterystyczną lessowych wąwozów są ich strome zbocza, które w wielu miejscach odsłaniają systemy korzeniowe drzew i krzewów. To efekt wymywania przez wodę pokrywy lessowej, której grubość przekracza niekiedy nawet 20 m. Less nawiany został na obszar dzisiejszej Lubelszczyzny podczas ostatniego zlodowacenia, czyli 30-15 tys. lat temu. Jego cechą charakterystyczną jest pylistość. Można wziąć w rękę grudkę tej skały i rozkruszyć ją. Na palcach poczujemy jasnobrązową „mąkę”. Pod wpływem wilgoci zrobi się ona śliska i rozmazana.
Naturalne wąwozy są porośnięte lasem i mają kształt rynny. Wycinanie drzew i uprawa roli powodują intensywniejszy spływ wód opadowych i roztopowych, co powoduje erozję. Wykorzystywanie dna wąwozów do celów komunikacyjnych (dojazd do pól i domostw) wpływa na powstawanie głębokich dolin, często o urwistych zboczach i płaskim dnie. Nazywa się je jarami. Jeszcze inną formą związaną z wymywaniem lessu są głębocznice. Przypominają one wąwozy, jednak nie powstały naturalnie. Wytworzyły się na polnych drogach wskutek rozkruszania podłoża kopytami zwierząt i rozjeżdżania kołami wozów.
Szczebrzeszynma bardzo dobre warunki do rozwoju turystyki. W miejscowości zachował się dawny układ urbanistyczny z czworobocznym rynkiem i siecią ulic oraz wiele budynków oddających charakter przedwojennego miasteczka zamieszkałego przez ludność trzech kultur i religii pogranicza: Polaków, Rusinów i Żydów. Obecnie mieszka tu ok. 5000 osób.
Znajdujemy się w bardzo malowniczej okolicy, nad Wieprzem, na granicy Roztocza i Padołu Zamojskiego na wysokości ok. 240 m n.p.m. Lokalne władze planują m.in. budową dużego zbiornika wodnego, jednak jego lokalizacja wzbudza kontrowersje, ponieważ zalane zostałyby piękne i cenne przyrodniczo nadwieprzańskie łąki.
Pochodzenie nazwy, która dzięki wierszowi Jana Brzechwy rozpoczynającemu się od słów W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie jest popularnym przykładem na trudności wymowy w języku polskim, nie jest jasne. Z dokumentów wynika, że pisownia jest ustalona od XVI w. Poprzez porównanie do etymologii innych nazw, najbardziej prawdopodobne wydaje się nawiązanie od imienia Szczebrzesz, jednak źródła historyczne nie podają, aby w okolicy żyła taka osoba. Ludowa etymologia wiąże nazwę z ukształtowaniem terenu, od ruskiego określenia Szcze verszyny sut lub od tego, że okoliczni mieszkańcy byli kłamliwi i obłudni, dlatego przywiązano do nich określenie szcze breszysz.
Rynek stanowi centrum zachowanego układu urbanistycznego, kształtującego się od XVI w. na wysokiej, nadwieprzańskiej skarpie, przez co układ ulic ma charakter nieregularny, dostosowany do ukształtowania terenu. Wokół ratusza wyznaczone są bezpłatne miejsca parkingowe.
Na środku rynku, który nazwany jest pl. Tadeusza Kościuszki, stoi murowany ratusz z 1830 r., powstały w miejscu drewnianego, który został spalony. Składa się z dwu piętrowych budynków połączonych parterowymi łącznikami. Przed budowlą ustawiony jest pomnik poświęcony żołnierzom AK. Rynek przeszedł kilka lat temu gruntowną przebudowę – został wybrukowany, wprowadzono elementy małej architektury. Postanowiono, że stanie tam pomnik chrząszcza odlany z metalu.
W płn.-zach. pierzei uwagę zwraca dom kryty gontem, oddający wygląd dawnej zabudowy Szczebrzeszyna, która w centrum miała charakter dworkowy, zaś na obrzeżach wiejski. Wiadomo, że pod ziemią kryją się rozległe piwnice, które niegdyś łączyły się ze sobą i tworzyły lochy drążone w lessie. Są one niezbadane, częściowo zasypane.
Płd.-wsch. stroną rynku przechodzi główny trakt komunikacyjny Szczebrzeszyna. Domy stojące wzdłuż ulicy sięgają korzeniami w XVII i XVIII w., ale przeszły wiele przekształceń – przede wszystkim zlikwidowano drewniane podcienie. Pod nr. 4, 5, 7, 12 zachowały się oryginalne kamienne portale, ostatni z gmerkiem herbowym. Sienie i pomieszczenia na parterze mają sklepienia kolebkowe, kolebkowe z lunetami i kolebkowo-krzyżowe.
Na płn.-zach. od rynku, przy ul. Sądowej, znajduje się dawna synagoga, wzniesiona na pocz. XVII w. w miejscu drewnianej, przebudowywana w 1569 r. oraz w XVIII w., zaś w l. 1957-63 odbudowana po II wojnie światowej. Obecnie to dom kultury.
Budynek ma dach łamany, tzw. polski. Wzniesiony został na planie prostokąta, z dobudówkami w stylu późnorenesansowym. Od strony poł. i płn. znajdowały się w nich babińce, natomiast od zach. na parterze umieszczony był przedsionek i sala obrad. Ściany zewnętrzne podzielone są parami pilastrów i zwieńczone profilowanym gzymsem. To ślady przebudowy z XVIII w. Na frontowej ścianie znajduje się kamienna tablica informująca po polsku, hebrajsku i w jidisz o historii budynku, wmurowana w 1991 r.
Wejście do sali modlitw, która warta jest odwiedzenia, prowadzi z przedsionka przez renesansowy kamienny portal. Sala główna ma sklepienie z lunetami, ozdobiona jest ciekawą sztukaterią. Ściany były niegdyś pokryte polichromiami. Do dziś przetrwał ozdobny pas z pilastrowymi wnękami arkadowymi poniżej okien, zwieńczony profilowanym gzymsem. Od str. zach. i płn. zachowały się symbole lewitów, czyli dzban i misa, a na poł. menora (umieszczony pod nią tekst jest nieczytelny) oraz owoc granatu będący symbolem Ziemi Obiecanej.
Z wyposażenia zachowała się barokowa oprawa aron ha-kodesz, czyli szafy ołtarzowej, w której przechowywano zwoje Tory. Umieszczono nad nią wykuty hebrajski tekst psalmu Stawiam Pana przed sobą zawsze.
Po sąsiedzku, na niewielkim wzniesieniu przy ul. Sądowej, znajduje się cerkiew pw. Zaśnięcia Matki Bożej. Konsekrowana była w 1563 r., co oznacza, że jest to najstarszy w Polsce obiekt sakralny obrządku wschodniego.
Z badań wynika, że budynek ma rodowód romański. Początkowo mieścił się w nim najprawdopodobniej kościół rzymskokatolicki, potem krótko cerkiew, zamieniona w 2 poł. XVI w. na zbór ariański. W 1596 roku świątynię przejęli unici, którzy użytkowali ją do 1867 roku, gdy ponownie powrócili do niej wyznawcy prawosławia. W czasie I wojny światowej cerkiew została zniszczona, a w 1918 r. władze zakazały jej użytkowania. W 1938 r., w czasie wielkiej akcji burzenia cerkwi na Zamojszczyźnie, zerwano dach budynku, jednak po protestach ludności dalsze działania dewastacyjne zatrzymano. Po II wojnie światowej urządzono tu magazyn, przez wiele tak budynek stał też nieużywany.
Gdy patrzy się z zewnątrz na świątynię, nie przypomina ona tradycyjnej cerkwi z kopułami. Jest to budowla w typie renesansowym, oszkarpowana. Fasada ma elementy neogotyckie, związane z przebudową na pocz. XIX w.
W 2006 r. cerkiew powróciła do prawosławnych. Przeprowadzony został jej remont, na który pozyskano wsparcie z tzw. mechanizmu finansowego utworzonego przez Norwegię, Islandię i Liechtenstein, z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz od gminy Szczebrzeszyn. Z wyposażenia cerkwi nic się nie zachowało. Pozostały natomiast dwie warstwy dawnych malowideł ściennych. Z XVI w. pochodzi obramowanie glifów okiennych i absyd. Wartościowsze są jednak dekoracje z XVII w., do niedawna znajdujące się pod warstwą tynku. Zajmują one ok. 100 m kw. Przedstawiają scenę Apokalipsy według św. Jana oraz scenę Kuszenia Chrystusa. Odkryto ponadto malowidła z XIX w. oraz herby Zamoyskich i herb Szczebrzeszyna.
Po przeciwnej stronie przy ul. Sądowej znajduje się budynek XIX-wiecznego dawnego sądu grodzkiego.
Na płn. od cerkwi w kierunku zach. ul. Cmentarna prowadzi w stronę dwu szczebrzeszyńskich miejsc spoczynku zmarłych. W cieniu pomnikowych drzew, na powierzchni ok. 1,8 ha znajduje się kirkut istniejący w tym miejscu od XVI w. uznawany za jeden z najciekawszych i najlepiej zachowanych w Polsce. Przetrwał się tu wyraźny podział na dwie części – zachodnia była przeznaczona dla kobiet, a wschodnia dla mężczyzn. Na powierzchni ziemi doliczono się obecnie ok. 400 nagrobków (część jest przewrócona lub zapadnięta), pod nią może znajdować się jeszcze ok. 1 tys. płyt. Prezentują one ciągłość miejscowej stylistyki kamieniarskiej na przestrzeni wieków. Początkowo dość proste, z czasem zyskiwały formy coraz bardziej ozdobne. Szczególnie bogate w dekoracje pochodzą z XVII i XVIII w. Mają one charakter renesansowy i ludowy. Źródłem symboliki są często dzieje ludu Izraela opisane w Starym Testamencie. Niektóre z płaskorzeźb mają motywy zdobnicze charakteryzujące pochowane osoby i ich życie. W zachodniej części cmentarza na kamiennych płytach widać ślady polichromii, których zadaniem było podkreślanie liter i płaskorzeźb.
Najstarsza macewa stoi na mogile Jechiela syna Mosze, który zmarł 26. dnia miesiąca nissan roku 5305, czyli 18 kwietnia 1545 r. Tuż przy wejściu, malowniczo wrośnięty w stare drzewo, znajduje się nagrobek Elimelecha Hurwicza – świętobliwego cadyka z Jaworowa, który osiadł w Szczebrzeszynie w XIX w. i przyczynił się do rozwoju chasydyzmu. Uwagi wart jest także nagrobek światowej sławy myśliciela i talmudysty – Issochara Bera ha Kohena, znanego jako Berman Aszkenazi, autora wydanego w 1588 r. dzieła Dary kapłaństwa oraz w 1589 r. oraz pracy Widok kapłana, obydwu wielokrotnie wznawianych, czytanych i komentowanych w całej niemal Europie.
Towarzystwo Żydów Szczebrzeskich ufundowało w 1991 r. pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II wojny światowej. Na terenie kirkutu znajdują się ponadto dwie nieoznaczone masowe mogiły ofiar hitlerowców. Spoczywa w nich ok. 2300 osób.
Cmentarz rzymskokatolicki znajduje się przy końcu ul. Cmentarnej, ma powierzchnię 5,6 ha. Powstał w XVIII w. na skraju miasta, na wzgórzu, z którego rozciąga się wspaniały widok na Szczebrzeszyński Park Krajobrazowy.
Na cmentarzu zachowało się ok. 400 nagrobków kamiennych i żeliwnych sprzed 1945 r., w tym 16 z 1. poł. XIX w., ponad 160 z 2. poł. XIX w. oraz ponad 200 z 1. poł. XX w. W centralnej części stoi kaplica pw. św. Leonarda, wzniesiona w 1812 r. Obecny neogotycki wygląd otrzymała w 1908 r.
Monumentalny postument przykryty płytą stylizowaną na koronę, pochodzący najprawdopodobniej z XIX w., postawiony został na zbiorowej mogile powstańców styczniowych poległych pod Panasówką i innych polach bitewnych.
Skromna płyta k. kwater żołnierskich poświęcona jest dr Zygmuntowi Klukowskiemu (jego postać opisuję nieco dalej), na cmentarzy znajduje się także pomnik jego syna z inskrypcją: Druhowi Tadeuszowi Kościelskiemu-Klukowskiemu, 1931-13.VI.1953, straconemu przez UB w więzieniu Warszawa-Mokotów. Harcerze z tamtych lat.
Do płn.-wsch. pierzei Rynku przylega teren kościoła p.w. św. Michała, wybudowanego w stylu renesansu lubelskiego w l. 1610-20 na miejscu wcześniejszej świątyni, zapewne drewnianej, zamienionej w ok. 1570 r. na zbór kalwiński. Obecna budowla była wielokrotnie remontowana, co w pewnym stopniu doprowadziło do zatarcia pierwotnych cech stylowych. Kościół jest trójnawowy, czteroprzęsłowy, z dwiema kaplicami po bokach. Na zewnątrz uwagę zwraca przede wszystkim czterokondygnacyjna wieża przykryta barokowym hełmem oraz masywne przypory.
Brama wejściowa na charakter barokowy. W ogrodzeniu znajduje się ponadto renesansowa dzwonnica z kaplica grobową. Przed wejściem do kościoła późnobarokowa figura Madonny stojącej na kuli ziemskiej i depczącej węża (symbol zła), znajdująca się na oryginalnym „butelkowatym” cokole. Plebania jest z 2 poł. XIX w. W otoczeniu świątyni fragmenty dawnego cmentarza, do którego prowadzi bramka z 1897 r. o ciekawych dekoracjach.
Zewnętrzna ściana prezbiterium, od ul. Zamojskiej, ma niszę z kartuszem herbowym Zamoyskich oraz aktem erekcyjnym kościoła wystawionym po łacinie przez bpa Jerzego Zamoyskiego. Nad tablicą konsekracyjną wisi obraz św. Mikołaja.
Główne wejście do kościoła prowadzi przez portal barokowy, wejścia boczne mają portale renesansowe (z herbem Prus fundatora kościoła Mikołaja Kiślickiego). Sklepienie nawy głównej jest kolebkowo-żebrowe, a w nawach bocznych kolebkowe. Zachowały się na nich sztukaterie z XVII w. Bogato zdobione są też obramienia okien i gzyms wieńczący. Dekoracja stiukowa w nawie i prezbiterium nawiązuje do zdobień w kolegiacie zamojskiej.
Wyposażenie pochodzi z różnych okresów. Najcenniejsza jest ambona z XVII w. z figurami aniołów podtrzymującymi baldachim. W ołtarzach znajdują się m.in. obrazy Rafała Hadziewicza (1803-1883), ucznia szczebrzeszyńskiej szkoły, studiującego następnie malarstwo w Dreźnie, Paryżu i Rzymie, prof. Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, autora wielu cennych obrazów o tematyce religijnej i historycznej. Z kolei obrazy Św. Rodzina oraz Chrystus nauczający w świątyni powstały w poł. XVII w. Namalował je najprawdopodobniej Jan Kasiński (ok. 1600-1649), renesansowy malarz wywodzący się z tzw. nurtu weneckiego, autor obrazów do prezbiterium kolegiaty zamojskiej. W drewnianym ołtarzu głównym znajduje się obraz św. Mikołaja.
Na chórze muzycznym umieszczono dwunastogłosowe organy, zbudowane w r. 1893 przez firmę Jana Śliwińskiego ze Lwowa, odnowione w 1956 r.
Po przeciwnej stronie rynku, na nadwieprzańskiej skarpie, wznosi się zespół pofranciszkański p.w. św. Katarzyny, wybudowany w stylu renesansu lubelskiego w latach 1620-1638 na dawnych obwałowaniach miejskich. Jego sylwetę kształtuje wyniosła wieża nakryta hełmem z barokową latarnią. Kamienny portal jest późnorenesansowy.
Wewnątrz zwraca uwagę to, że wydłużone prezbiterium ustawione jest pod kątem do osi kościoła. Z tego powodu jest on czasem nazywany krzywym. Nawę główną przykrywa sklepienie kolebkowo-krzyżowe, a nawy boczne kolebkowe z lunetami, zaś prezbiterium – kolebkowe. Ściany naw ozdobiono pilastrami. Bogate sztukaterie manierystyczne utrzymane są w stylu renesansu lubelskiego. Wykonał je 1 poł. XVII w. Jan Wolff z Turobina, ceniony murator rodziny Zamoyskich. Ołtarze powstały po roku 1750 w stylu barokowym. Obrazy o tematyce religijnej, które są w nich umieszczone, pochodzą najprawdopodobniej z poł. XVII w. i są autorstwa nieznanego malarza wywodzącego się ze szkoły lwowskiej. Wykonane zostały w technice zwanej grisaille. Jest to malarstwo monochromatyczne, polegające na stosowaniu jedynie różnych odcieni szarości oraz czerni i bieli. Drewniana ambona pochodzi z XVIII w.
W 1783 r. r. zakon franciszkański opuścił klasztor – urządzono w nim najpierw koszary wojskowe, a w 1812 r. szpital. W 1883 r. kościół zamieniono na cerkiew prawosławną. Do wyznawców religii rzymskokatolickiej świątynia powróciła w 1917 r., jednak w czasie II wojny światowej ponownie przez pewien czas służyła wyznawcom obrządku wschodniego. Szpital w budynkach poklasztornych działa do tej pory. W latach międzywojennych kierował nim dr Zygmunt Klukowski, znany m.in. jako autor Dziennika z lat okupacji, dokumentującego zbrodnie hitlerowskie na Zamojszczyźnie. Budynek, w którym mieszkał znajduje się po przeciwnej stronie ulicy.
Ul. dr Zygmunta Klukowskiego idziemy dalej do źródliska, przy którym stoi stoi drewniany pomnik chrząszcza. Został on wykonany z jednego lipowego pnia (3 m wysokości i 1 m średnicy) przez uczniów Liceum Sztuk Plastycznych z Zamościa pod kierunkiem artysty Zygmunta Jarmuła. Odsłonięty w 2002 r., stał się ciekawostką turystyczną.
Na cyplu lessowej wierzchowiny, pod którą stoimy znajduje się dawne grodzisko. Miejsce to zostało zasiedlone 3 tys. lat p.n.e. przez neolityczny lud należących do kultury pucharów lejkowatych. Kolejne odkrycia archeologiczne mówią o osadnictwie z VII w., które od tego czasu ma tam charakter ciągły. W XIV w. za czasów Kazimierza Wielkiego powstała tu wieża mieszkalno-obronna wybudowana na planie prostokąta o bokach 7,6×10,4 m., a wzgórze zostało dodatkowo umocnione. Zamek spłonął w 1583 r. w czasie pożaru miasta, jednak jego pozostałości były później użytkowane do innych celów. Do naszych czasów zachowała się zrujnowana dwukondygnacyjna wieża murowana oraz słabo widoczne resztki obwałowań i fundamentów. Grodzisko znajduje się na prywatnym terenie i jest zagrodzone.
Warto wiedzieć więcej:
Zygmunt Klukowski (1885-1959) – lekarz, historyk regionalista, żołnierz ZWZ i AK, autor pamiętników. Od 1919 r. dyrektor szpitala św. Katarzyny w Szczebrzeszynie, bardzo zaangażowany w życie tutejszej społeczności jako regionalista i bibliofil. Od momentu wybuchu II wojny światowej działał w konspiracji, m.in. jako lekarz partyzantów. Na bieżąco dokumentował też zbrodnie hitlerowskie oraz codzienność okupacyjną. Na tej podstawie wydane zostały potem liczne książki o terrorze na Zamoyszczyźnie. Materiały zgromadzone przez dr. Klukowskiego były tak cenne, że stanowiły materiał dowodowy w jednym z procesów norymberskich w listopadzie 1947 r., a on sam był powołany na świadka w sprawie oskarżeń o pacyfikację Zamojszczyzny.
Po II wojnie światowej dr Klukowski zaangażował się w odbudowę życia w Szczebreszynie, szczególnie w sprawy wiązane z opieką zdrowotną i oświatą. W 1946 r. na krótko został aresztowany za działalność w AK. Ponownie trafił do aresztu w 1950 r., tym razem za odmowę współpracy z władzą komunistyczną i ukrycie archiwum oddziałów AK. Otrzymał wówczas wyrok 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. W poł. 1952 r. ponownie trafił do aresztu. Tym razem chodziło o działalność jego syna Tadeusza w tajnej organizacji „Kraj” (Tadeusz otrzymał za to karę śmierci, wyrok wykonano w 1953 r.) Zygmunt Klukowski miał już wówczas 67 lat, otrzymał wyrok 10 lat więzienia. Rehabilitacja przyszła w 1956 r. Trzy lata później zmarł w szpitalu w Szczebrzeszynie.
* * *
Ludzie osiedlili się w okolicy dzisiejszego Szczebrzeszyna ok. 5 tys. lat temu. Swój rozwój miejscowość zawdzięcza położeniu przy brodzie na Wieprzu (obecna wieś Brody), przy szlaku handlowym wiodącym pomiędzy Krakowem, Sandomierzem, Czerwieniem i Kijowem.
W 1366 r. Szczebrzeszyn został przyłączony do Polski, zaś dwanaście lat później Ludwik Węgierski nadał go wraz z innymi okolicznymi dobrami Dymitrowi z Goraja. Nie wiadomo dokładnie, w którym roku otrzymał prawo magdeburskie, ponieważ dokument ten spłonął. Przyjmuje się, że miastem stał się w 1388 r.
Dymitr z Goraja (ok. 1340 – 1400) to jedna w najbarwniejszych postaci polskiego średniowiecza, marszałek wielki koronny, podskarbi wielki koronny w latach 1364-1370 i 1377-1391.
Przez ojca Piotra z Klecia (z pochodzenia Węgra) jako młody chłopiec został umieszczony na dworze królewskim. Służył po kolei władcom aż z trzech dynastii: Piastom za panowania Kazimierza Wielkiego, Andegawenom za Ludwika Węgierskiego i Jadwigi oraz Jagiellonom za czasów Władysława Jagiełły.
Dymitr związał się z Lubelszczyzną, gdy w 1377 r. Ludwik Węgierski za zasługi wojenne nadał mu i jego bratu Iwanowi miasteczko Goraj z wsiami: Stróżą, Wyżnicą, Kraśnikiem i Rzeczycami. Władysław Jagiełło w 1388 r. rozdzielił wspólnotę majątkową braci i nadał Dymitrowi majątki Goraj, Szczebrzeszyn i Kraśnik. Szczebrzeszyn trafił w jego ręce jako podziękowanie za to, że powstrzymał ślub Jadwigi z Wilhelmem Habsburgiem, co uwiecznił na obrazie Jan Matejko. Ok. 1390 r. Dymitr ożenił się z Beatą z Bożego Daru. Mieli trzy córki. Zmarł w Bożym Darze, pochowany został w klasztorze franciszkanów w Zawichoście.
Prawdopodobnie Kazimierz Wielki wybudował przy brodzie nad Wieprzem zamek, który spłonął w 1583 r. Z 1394 r. pochodzi wzmianka o ufundowaniu kościoła, a z 1410 r. zapis o klasztorze franciszkanów. W 1471 r. w wianie miasto przeszło w ręce Tarnowskich, później należało do kilku kolejnych rodów. W 1593 r. Jan Zamoyski wykupił dług zabezpieczony na okolicznych dobrach i w ten sposób Szczebrzeszyn został włączony do Ordynacji Zamojskiej.
W 1560 r. zostało odnowione prawo magdeburskie i rozpoczęła się budowa obwarowań miejskich. Szczebrzeszyn szybko się rozwijał. W 2 poł. XVI w. w mieście odnotowano: zamek, dwa kościoły, cerkiew, synagoga, szkoła luterańska, browar, młyn, folusz i ratusz. Domów było 250, a mieszkańców – Polaków, Rusinów i Żydów – ponad 2 tys.
Okres prosperity trwał do poł. XVII w. W 1648 r. miasto zostało zniszczone przez Kozaków, następnie w 1656 r. w czasie wojny ze Szwedami. W 1672 r. związała się tu konfederacja w obronie Jana Sobieskiego, który został obarczony winą za podpisanie przez Michała Korybuta Wiśniowieckiego traktatu w Buczaczu, oddającego Tukom województwa podolskie, bracławskie i południową część Kijowszczyzny oraz przystającego na coroczny haracz w zamian za pokój.
W 1755 r. doszło to tragicznego pożaru, w tym też okresie uległy degradacji mury miejskie. Po kolejnym pożarze w 1832 r. władze zakazały budowy domów drewnianych.
Przełom zapoczątkowujący zmiany na lepsze nastąpił w 1811 r., gdy Zamoyscy umieścili w Szczebrzeszynie szkołę wojewódzką i ufundowali dla niej zespół klasycystycznych gmachów. Placówka w różnej formule istniała do poł. XIX w. Została zamknięta w wyniku działań niepodległościowych.
Gospodarczy rozwój miasta miał miejsce przede wszystkim pod koniec XIX w. W Szczebrzeszynie istniał wtedy młyn, fabryka sukna i wiele zakładów rzemieślniczych. W 1894 r. uruchomiona została cukrowania w pobliskim Klemensowie, zaś w 1916 r. powstała linia kolejowa z Zamościa do Bełżca. W tym samym roku w obiektach po Akademii Zamoyskiej uruchomiono seminarium nauczycielskie. W l. 20. ub. wieku ulice miasta wybrukowano i oświetlono.
W czasie okupacji niemieckiej hitlerowcy dokonali eksterminacji miejscowych Żydów i wysiedlili Polaków (ok. 1000 osób), robiąc miejsce dla ludności niemieckiej. W listopadzie 1942 r. rozstrzelano ponad 3 tys. Żydów, a pozostałych wywieziono. W sierpniu 1943 r. utworzono gminę niemiecką. Miasto zostało wyzwolone w lipcu 1944 r.
Warto zobaczyć w okolicy:
Najbliższe okolice Szczebrzeszyna można poznać korzystając ze znakowanych ścieżek spacerowych i oznakowanych tras nordic walking. Trasy te można przejść pieszo lub przejechać rowerem. Najciekawsza z nich jest moim zdaniem ścieżka prowadząca do wąwozów zwanych Piekiełko. Opisuję ja w oddzielnym wpisie:
Wieś Rogów położona jest w strefie krawędziowej Równiny Bełżyckiej, nakrytej w tym miejscu ok. 10-metrowym płaszczem lessu. Na wysokość ok. 200 m n.p.m., powstała tu uformowana przez erozję nadzwyczaj urozmaicona sieć długich i głębokich wąwozów oraz innych form, jak studnie, kotły, rozcięcia i obrywy o pionowych ścianach, typowe dla obszarów lessowych.
Wieś położona jest u źródeł rz. Jaworzanki, dopływu Chodelki. Jej okolica znajduje się w obrębie wkraczającego tu wąskim pasem Kazimierskiego Parku Krajobrazowego. Na mapie, czy tym bardziej z lotu ptaka, ten mocno porozcinany teren tworzy kształt pająka lub ośmiornicy, stąd jest nazywany ośmiornicą rogowską.
Wśród osypisk odsłaniają się miejscami opoki i marle z kredą piszącą. W samej dolinie rzeki natomiast, obok bogactwa skał naniesionych przez wodę, spotyka się gliny zwałowe charakterystyczne dla epoki lodowcowej. W strefie krawędziowej znajdują się liczne źródła Jaworzanki, żłobiące głębokie koryta, łączące się w niższych odcinkach. Ze spękanych skał kredowych wytryskuje nadzwyczaj czysta woda, zdaniem mieszkańców – o właściwościach leczniczych. Zespół źródeł występuje również w tzw. Makuchów Dole. Strefę źródeł w 1992 r. objęto ochroną.
Rogowskie wąwozy są znakomitym miejscem na długi spacer lub odcinek trasy rowerowej. Wyznaczona została tu ścieżka dydaktyczna, która rozpoczyna się i kończy przy budynku Szkoły Podstawowej. Oznakowana jest na czerwono, jest oznaczona w terenie piktogramami na drzewach. Ma 6 km długości. Przebiega przez najciekawsze przyrodniczo miejsca w okolicy. Na trasie poznajemy budowę geologiczną strefy krawędziowej Równiny Bełżyckiej i Kotliny Chodelskiej oraz odróżniamy różne stadia powstawania wąwozów. Ścieżka oznaczona zielono prowadzi przez Makuchów Dół.
Idąc przez wieś można zwrócić uwagę na skomplikowane często sposoby zabezpieczania przed dalszą, niszcząca erozją wąwozów we wsi, wjazdów do gospodarstw oraz zabudowań.
Warto dodać, że Rogów stanowi jeden z najstarszych i największych w okolicy ośrodków uprawy chmielu. Znaczną powierzchnię zajmują tu również sady owocowe.
Warto zobaczyć w okolicy:
W dolinie rz. Jaworzanki, niedaleko Rogowa położona jest wieś Polanówka. Przy szosie zwraca uwagę rotundowa kaplica, wzniesiona w l. 1743–1748 z fundacji Marcjanny Łabęckiej z Polanowskich. Rozbudowana w 1838 r. (dobudowa zakrystii i przedsionka), otrzymała szatę późnoklasycystyczną z efektownymi kolumnadami. Wnętrze jest na rzucie koła, natomiast część zewnętrzna na rzucie sześcioboku. Obecnie jest to kościół filialny parafii w Wilkowie.
Kaplica otoczona jest resztką dawnego parku. To pozostałość po istniejącym od XVI wieku dworze rodziny Polanowskich. W XIX wieku w Polanówce działał folwark, który w 1892 roku został połączony drewnianymi torami kolei wąskotorowej z nieistniejącą już cukrownią w Zagłobie. Tory te jednak szybko zlikwidowano ze względu na ich zły stan techniczny. Od 1900 roku wieś połączono metalowymi torami z cukrownią Opole. W latach 50. stacja Polanówka figurowała w rozkładzie jazdy pociągów osobowych. Ostatni pociąg przejechał tędy w 2003 r.
Prawdziwy podziw budzą w Kazimierzu Dolnym liczne i piękne lessowe wąwozy. Powstały one w wyniku erozyjnego działania wody na specyficzny rodzaj skał osadowych. Typowe dla nich są płaskie dna i bardzo strome zbocza. Często można w nich dokładnie przyjrzeć się rozwiniętemu systemowi korzeniowemu rosnących w pobliżu krzewów i starych drzew. bardzo trudno jest dokładnie obliczyć, jaką długość mają kazimierskie wąwozy – przyjmuje się, że łącznie jest to ok. 50 km.
Korzeniowy Dół
Jednym z najczęściej zwiedzanych i najbardziej znanych jest wąwóz zwany Korzeniowym Dołem. Od centrum Kazimierza należy iść ul. Lubelską i Szkolną za znakami czerwonego szlaku turystycznego.
Przy ośrodku Arkadia u zbiegu ulic Czerniawy i Kwaskowa Góra ma początek zielona trasa nordic walking, która prowadzi do ciekawego wąwozu noszącego nazwę Kwaskowa Góra. Pionowe ściany lessowe mają tam wysokość kilkunastu metrów, a nierówności dna, pełnego wysokich progów, potęgują wrażenie dzikości.
Po przejściu ok. 600 m po prawej stronie jezdni drewniana chałupa Niezabitowskich z XVIII w. Przy niej znajduje się wejście do mniej znanego Wąwozu Niezabitowskich.
Wejście do Korzeniowego Dołu znajduje się nieco dalej po lewej stronie. Dojrzymy tam tablicę informującą o ścieżce dydaktycznej. Wędrujemy pod górę pomiędzy niezwykłymi ścianami, wysokimi na kilka metrów, stromymi i oprawionymi korzeniami oraz pniami drzew, przybierającymi tu niepowtarzalne formy smoków, węży czy maszkaronów.
Należy wiedzieć, że Korzeniowy Dół nie jest wąwozem we właściwym tego słowa znaczeniu, ale głębocznicą. Głębocznica swą formą przypomina wąwóz naturalny, ale jej powstanie zawdzięcza w znacznym stopniu działalności ludzi, którzy poprowadzili niegdyś drogi po nachylonych zboczach dolin i stokach wierzchowin. To z kolei doprowadziło do koncentracji spływu wód opadowych i roztopowych, które porozcinały pokrywę lessową.
Po wyjściu z wąwozu docieramy do Gór Drugich, potem skręcamy w lewo w drogę asfaltową. Możemy nią dojść do Kazimierza Dolnego, gdzie ulicą Zamkową wejdziemy wprost na Rynek, mijając zamek i farę.
Norowy Dół
Kończąc przejście Korzeniowym Dołem możemy dojść nad Wisłę wąwozem Norowy Dół. Jego wylot znajduje w okolicy wieży przekaźnikowej znajdującej się w części Kazimierza Dolnego zwanej Góry. . Dolny kraniec znajduje się znajduje się nad Wisłą przy spichlerzu Bliźniaczym. Miejsce to oznakowane jest tablicą informacyjną.
Nazwa pochodzi od nazwiska dawnych właścicieli terenu, rodziny Norów. Wąwóz jest na wpół dziki, mroczny, porośnięty chaszczami. Miejsce wyróżnia się stromymi ścianami, osuwiskami, kotłami; miejscami pod lessem odsłaniają się trzeciorzędowe wapienie. W l. 80. XX w. próbowano w nim położyć bruk, ale ulewa świętojańska w 1981 r. doszczętnie zniszczyła wykonane prace.
Kamienny dół
Bardzo ciekawy wąwóz, choć bardzo rzadko odwiedzany – zapewne dlatego, że wejście do niego znajduje się w pewnym oddaleniu od centrum, na skraju Kazimierza Dolnego przy drodze wylotowej w kierunku Bochotnicy.
Wąwóz nosi nazwę kamienny Dól, ponieważ u jego wylotu wydobywano niegdyś kamień wapienny. Do dzisiaj zachowało się dobrze widoczna ściana wyrobiska, choć jego podnóże powoli zarastają krzewy i drzewa.
Aby trafić do wąwozu punktem orientacyjnym i miejscem, gdzie możemy zostawić samochód są okolice hotelu Król Kazimierz. Stamtąd przechodzimy kilkadziesiąt metrów wzdłuż ruchliwej ul. Puławskiej podążając w kierunku Bochotnicy. Wejście do wąwozu oznaczone jest zniszczoną tablicą informacyjną z mało dokładną mapą. Stąd wynika niezbędna uwaga – ścieżka dydaktyczna w pewnym momencie odbiega leśną dróżką w lewo, po zboczu. Aby dojść do nieczynnego wyrobiska kamienia trzeba jednak przejść kawałek dalej bez znaków dnem wąwozu, a potem wrócić.
Szlak wyprowadzi nas do części Kazimierza Dolnego zwanej Góry. Uwaga! Gdy zobaczymy wieżę przekaźnikową należy przed dojściem do drogi asfaltowej poszukać utwardzonej drogi gruntowej odbiegającej w prawo w kierunku widocznych zabudowań. Zejście do ul. Puławskiej jest równie malownicze, jak podejście.
Trasa prowadzi nas obok wiatraka z pocz. XX w. i sprowadza na dół leśnym duktem. Dojdziemy do niego przejściem prowadzącym pomiędzy ogrodzeniami budynków mieszkalnych.
Wąwóz Małachowskiego
Inny typ przedstawia Wąwóz Małachowskiego, zmieniony na wybrukowaną ulicę. Prowadzi do niego od centrum Kazimierza Dolnego żółty szlak spacerowy, który prowadzi dalej do Wąwozu Czerniawy (zob. Wąwóz Czerniawy).
U krańca Wąwozu Małachowskiego stanął na wzniesieniu Dom Prasy wg proj. Zygmunta Stępińskiego. Za nim znajduje się stylowa drewniana willa, postawiona w l. 1936–1938 wg proj. Karola Sicińskiego dla Marii (1899–1989) i Jerzego (1893–1984) Kuncewiczów. Znakomita pisarka, autorka Cudzoziemki, spędziła w Kazimierzu wraz z mężem – prawnikiem, publicystą, literatem i filozofem, ostatnie lata życia.
Oba obiekty otacza zespół starych drzew, wśród nich dąb o obwodzie ponad 4 m. W lutym 2005 r. willa, zwana potocznie Kuncewiczówką, uprzednio siedziba Fundacji Kuncewiczów, została wykupiona z rąk syna pisarki Witolda przez Muzeum Nadwiślańskie i stała się jego oddziałem jako Dom Marii i Jerzego Kuncewiczów, zwany Kuncewiczówką.
Jeśli chcemy zobaczyć naturalną sieć wąwozów proponuję zboczyć na chwile w prawo, gdzie znajduje się ich sieć nazywana Piotrowszczyzną.
Rozwidlenie wąwozu przed wjazdem do Domu Prasy wprowadza na wierzchowinę, gdzie za ogrodzeniem znajduje się płyta poświęcona pamięci Juliusza Małachowskiego, który zginął tu podczas powstania 1831 r.
Wąwóz Czerniawy
Czerniawy to przedmieście Kazimierza przy drodze w stronę Opola Lubelskiego. Wąwóz ma długość około 900 metrów, po jego dnie przebiega ulica Czerniawy.
Podczas przejścia chodnikiem wzdłuż ruchliwej ulicy widzimy cmentarz żydowski, utworzony w 1851 r., obecnie zadrzewiony. Zachowało się kilka nagrobków, zaś z fragmentów kilkuset pozostałych wykonano pomnik o kształcie pękniętej ściany.
Na wzniesieniu koło drogi jest cmentarz ponad 8,6 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walkach z Niemcami w okolicy Kazimierza w l. 1944–1945.
Plebanka i wąwóz cmentarny
Wąwóz zaczyna się przy klasztorze Franciszkanów, niemal 200-300 metrów od kazimierskiego rynku. Wchodzimy w niego ul. Plebanka. Po prawej stronie widzimy budynki klasztoru Reformatorów.
Za ostatnimi zabudowaniami ulicy kończy się utwardzona nawierzchnia. Wędrując dalej warto zwrócić uwagę na stojący tutaj tzw. krzyż, niegdyś wystawiony w tym miejscu podczas epidemii. Oznaczał on, że wejście na dany teren jest niebezpieczne.
Znajdujemy się na rozstaju dróg, na którym skręcamy w prawo i idziemy wzdłuż dawnego Gościńca Polanowskiego. Możemy też wybrać drogę w lewo, ale jest ona mniej atrakcyjna.
Jedna i druga trasa wyprowadza na wysoczyznę. Ul. Słoneczna, która tam przebiega łączy wąwóz Czerniawy (zob. Wąwóz Czerniawy) ze wzgórzem Albrechtówka i wsią Męćmierz (zob. Albrechtówka – wspaniały widok na Wisłę) oraz kamieniołomem (zob. wąwóz Granicznik).
Powrót do Kazimierza Dolnego proponuję bardzo malowniczym wąwozem, przez który prowadzi znakowana zielono ścieżka spacerowa. Kieruje do niego przydrożny biały kierunkowskaz z napisami Rynek i Cmentarz Parafialny, ustawiony przy ul. Słonecznej. Idziemy ul. Dębowe Góry.
Po drodze mijamy dąb posadzony w 1948 r. w miejscu poprzednika, który jakoby pamiętał czasy Kazimierza Wielkiego. Został zniszczony w czasie II wojny światowej, pozostał po nim fragment muru, który wypełniał wypruchniały pień.
Po minięciu bocznej bramy cmentarnej droga sprowadza nas do wąwozu. Dzieli on cmentarz na dwie części, połączone malowniczym wiaduktem z kamienia wapiennego. Strome ściany odsłaniają systemy korzeniowe drzew.
Trasa wyprowadza nas przy głównym wejściu na cmentarz. Wzdłuż muru klasztoru Reformatorów ul. Cmentarną dojdziemy do centrum Kazimierza Dolnego.
Granicznik (wokół kamieniołomu przy Albrechtówce)
Wejście do wąwozu znajduje się z lewej strony kamieniołomu przy Albrechtówce, czyli od strony Kazimierza Dolnego. Nie jest oznakowane tablicą informacyjną. Należy kierować się znakami żółtymi szlaku nordic walking. Przy wejściu do wąwozu znajduje się on na niskim betonowym słupku.
Po prawej stronie mijamy boczną, odsłoniętą ścianę kamieniołomu. W tym miejscu można dojść do punktu widokowego na Wisłę i Janowiec – należy kierować się w stronę niewielkiej, ale dobrze widocznej wapiennej skały pozostałej po wyrobisku kamienia.
Po kilkuset metrach docieramy do szczytu wyniesienia. Znajduje się tam skrzyżowanie dróg gruntowych, Idziemy kawałek dalej, na skraj lasu. Przebiega tamtędy ul Słoneczna. Kierujemy się nią w prawo. Po ok. 300 metrach, przy kamiennym krzyżu skręcamy w prawo. Nieco dalej docieramy do rozstaju dróg. Idąc w prawo dojdziemy na szczyt kamieniołomu, skąd rozciąga się rozległy widok na Wisłę i janowiec. Kierując się głównym traktem podążamy w dół, w kierunku Wisły. Po lewej stronie mamy wzgórze Albrechtówka.