Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Top 10 – wojskowość

Lasy Janowskie

Porytowe Wzgórze wywołuje we mnie rozterkę emocjonalną. Z jednej strony jest to miejsce nasączone krwią partyzantów, z drugiej ciekawe krajoznawczo. Ten dysonans widać w otoczeniu i oznakowaniu turystycznym. Z jednej strony jest tam pomnik partyzancki, symboliczne groby i tablica pokazująca przebieg bitwy, a z drugiej oznakowana ścieżka kładąca nacisk na walory przyrodnicze.

Kompleks Lasów Janowskich jest przedzielony na dwie części ruchliwą drogą ekspresową Lublin-Rzeszów. Porytowe Wzgórze znajduje się w centralnej części, która położona jest na wschód od tej trasy. Na miejscu widać, że zagospodarowanie tego miejsca pamięta jeszcze czasy PRL. Rozległy, ale zniszczony parking, pokryta betonem aleja, a na jej końcu żołnierski cmentarz  i monumentalny pomnik, wokół którego toczy się polityczny spór o upamiętnienie radzieckich partyzantów.

Pomnik na Porytowym Wzgórzu

Pomnik zaprojektował Bronisław Chromy, wybitny polski rzeźbiarz, a także malarz i poeta, autor m.in. wawelskiego smoka w Krakowie. Odsłonięcie odbyło się uroczyście w 1974 r. Monument, w formie charakterystycznej dla tego artysty, przedstawia pięciu biegnących partyzantów ponadnaturalnej wielkości, pomiędzy którymi wybucha pocisk. Przedstawienie, wykonane w brązie i aluminium, jest pełne ekspresji. Wzrok przyciąga przede wszystkim potężna eksplozja. Na twarzach żołnierzy widać determinację i odwagę. Ubrani są w płaszcze i uzbrojeni. Czterej żołnierze znajdujący się po prawej stronie wybuchu to dwaj Polacy i dwaj Rosjanie. Odczytać to można po czapkach – na dwóch widać sierp i młot, a na dwóch orła. Sylwetka po lewej stronie ma przedstawiać uciekiniera z obozu. Z momentu, w którym uchwycono postaci w ruchu można odczytać, że partyzanci znajdują się pod naporem wroga. Są odwróceni tyłem do Porytowego Wzgórza, jakby wydostawali się z niemieckiego okrążenia.

Pomnik czynu partyzanckiego lub Pomnik bohaterów Porytowego Wzgórza (tak jest obecnie nazywany) powstał jako Pomnik braterstwa broni partyzantów polskich i radzieckich. W okresie PRL był on częścią komunistycznej propagandy. Teraz, wręcz przeciwnie, jest przez część osób i środowisk politycznych propagandowo interpretowany w przeciwną stronę, w kontekście zaborczego odebranie Polsce suwerenności poprzez podporządkowanie polityczne i gospodarcze Sowietom.

Cmentarz z 1958 r., na który przeniesiono szczątki poległych partyzantów

Pomnik stoi przy cmentarzu wojennym, który utworzono w 1958 r. Przeniesiono na niego szczątki partyzantów, których ziemne mogiły ekshumowano w miejscu walk. Najprawdopodobniej nie odnaleziono wówczas wszystkich szczątków i jakaś ich część pozostała w lesie.

Porytowe Wzgórze obelisk

Także w 1958 r. obok cmentarza ustawiono obelisk z napisem Bohaterom Armii Ludowej i radzieckich oddziałów partyzanckich poległym w wielkiej bitwie partyzanckiej przeciw hitlerowskim najeźdźcom w Lasach Janowskich 14 i 15 czerwca 1944 r składa hołd społeczeństwo Lubelszczyzny w 14 rocznicę bitwy. Było to zafałszowanie historii, ponieważ całkowicie pominięto udział w bitwie partyzantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, choć formacje te odegrały ważną rolę w wyrwaniu się z hitlerowskiego okrążenia. W 1974 r. obelisk ten przeniesiono na szczyt Porytowego Wzgórza, w ostatnich latach został stamtąd usunięty.

Krzyż i głazy upamiętniające wydarzenia z czerwca 1944 r.

W najbliższym otoczeniu pomnika Bronisława Chromego znajduje się obecnie jeszcze jedno upamiętnienie. W 1991 r. ustawiono krzyż i dwa głazy. Na kamieniu po lewej stronie znajduje się znak Polski Walczącej z datą 1939-1945. Na głazie po prawej stronie umieszczono tablicę z inskrypcją: Krzyż, który pojednał ziemię z niebem, niech pojedna ludzi, którzy 14 VI 1944 r. na Porytowym Wzgórzu za sprawiedliwą bili się rzecz. Społeczeństwo Ziemi Janowskiej, 1991 r.

Podstawę wiedzy o przebiegu bitwy i jej uczestnikach zawdzięczamy adwokatowi prof. Jerzemu Markiewiczowi. Zawarł ją w bardzo wartościowej książce historycznej „Paprocie zakwitły krwią partyzantów”, która opisuje przeciwpartyzanckie akcje Sturmwind I i Sturmwind II przeprowadzone przez okupanta w połowie 1944 r. Jej pierwsze wydanie ukazało się w latach 60. ub. wieku, a ostanie (poprawione i uzupełnione) w 1987 r. nakładem Wydawnictwa Lubelskiego. Siłą tego opracowania są nie tylko badania archiwalne i terenowe przeprowadzone przez badacza, ale także naukowa uczciwość, wolna od propagandowego widzenia historii.

Zamiarem okupanta była całkowita likwidacja ruchu partyzanckiego na Zamojszczyźnie. Był on na tyle silny, że niemal całkowicie blokował przed hitlerowcami całe powiaty i uniemożliwiał transporty na front wschodni. Akcja Sturmwind I polegała na otoczeniu partyzantów ścisłym, zacieśniającym się kordonem, z którego nikt nie miał się wydostać.

Mapa przedstawia przebieg działań zbrojnych w dniach od 9 do 14 czerwca 1944 r. Ząbkowany owal pokazuje miejsce koncentracji partyzantów na Porytowym Wzgórzu, a linia przerywana drogę wyjścia z okrążenia

Do akcji przeciwko partyzantom Niemcy zgromadzili ok. 30 tys. wyszkolonych żołnierzy wchodzących w skład 3 dywizji Wehrmachtu: 154 dywizji rezerwowej gen. F. Altrichtera, 174 dywizji rezerwowej gen. F. G. Eberhardta i 213 dywizjai gen. Goeschena, której częścią była kawaleria kałmucka dra Dolla. Ponadto w akcji uczestniczyły samoloty 4 Floty Powietrznej i inne hitlerowskie formacje wojskowe.

W kotle w Lasach Janowskich znalazło się ponad 3 tys. partyzantów. Intencją wszystkich dowódców ruchu oporu było połączenie sił. Taka taktyka pozwalała lepiej odpierać ataki wroga, a w konsekwencji także przerwać pierścień i wydostać się z okrążenia. Największe było zgrupowanie partyzantów radzieckich. Liczyło do 1,9 tys. żołnierzy, dobrze uzbrojonych i przygotowanych do walki. Na terenie Zamojszczyzny działało ono od stycznia 1944 r. z zadaniem przeprowadzania akcji wywiadowczych i dywersyjnych na tyłach frontu wschodniego.  Dowódcą był płk. Nikołaj Prokopiuk, sowiecki wojskowy narodowości ukraińskiej, w pełni oddany funkcjonariusz NKWD. Drugą pod względem wielkości była Armia Ludowa, która blisko współpracowała z Sowietami. Ideologicznie po przeciwnej stronie byli partyzanci Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, które działały już wtedy pod dowództwem AK.   

13 czerwca partyzanci z AL. zaatakowali pod wsią Szklarnia niemiecką kolumnę wojskową. Udało się zdobyć dokumenty sztabowe, które mówiły o akcji zaplanowanej przez hitlerowców.Bitwa rozpoczęła się 14 czerwca 1944 r. rano Partyzanci, pomimo podziałów politycznych, powierzyli kierowanie zgrupowaniem najwyższemu rangą sowieckiemu partyzantowi ppłk Nikołajowi Prokopiukowi. Pod jego komendą znalazły się m.in.: część 1. brygady AL im. Ziemi Lubelskiej pod dow. Ignacego Borkowskiego „Wicka, brygada AL im. Wandy Wasilewskiej pod dow. Stanisława Szelesta, oddział łącznikowy AL Leona Kasmana „Janowskiego”, grupa członków PPR, oddział NOW–AK „Ojca Jana” pod dow. por. Bolesława Usowa „Konara”, formacja BCh por. Juliana Kaczmarczyka „Lipy”; polsko-sowiecki oddział Mikołaja Kunickiego „Muchy” oraz sowieckie: Wiktora Karasiowa, Włodzimierza Czepigi, Walentina Pielicha, Sergiusza Sankowa, Michała Nadelina, Iwana Jakole.

Waki trwały cały dzień. Były bardzo zacięte, toczyły się w skrajnie trudnych warunkach. Obok ataków moździerzowych, artyleryjskich i lotniczych nacierała piechota, momentami dochodziło do walki wręcz. Płonęło poszycie lasu, zadymienie nie powalało oddychać, panował ogłuszający huk, wszędzie widać było zabitych i rannych, którym bardzo trudno było udzielić pomocy. Nocą, gdy ataki wroga ustały, ppłk. Prokopiuk przystał na propozycję „Konara”, by wydostać się z okrążenia w kierunku wsi Kiszki i Ujście. Manewr powiódł się, większość oddziałów wyszła z okrążenia i przedostała się do Puszczy Solskiej. Tam czekało na nich kolejne niemieckie uderzenie w ramach akcji Sturmwind II.

Bardzo trudno jest ocenić, ilu partyzantów poległo w czasie walki na Porytowym Wzgórzu i po jej zakończeniu. Ciała zmarłych, a także ciężko rannych leżały w lesie jeszcze długo po zakończeniu bitwy. Część ofiar zabierały okoliczne rodziny, część grzebano z leśnych mogiłach. Ci, którzy dostali się do niewoli zostali w większości zabici w egzekucjach. Ocenia się, że straty po polskiej i sowieckiej wyniosły 200 żołnierzy, a po hitlerowskiej ponad 500, nawet do 600. Wiadomo też, że Niemcy masowo zwozili rannych do szpitala w Janowie Lubelskim.

Strzałki oznaczone kolorem czerwonym pokazują przebieg trasy spacerowej, a kolorem niebieskim dojście szlakiem walk partyzanckich do szczytu Porytowego Wzgórza
Kładka nad rozlewiskiem Branwi

Znaki ścieżki edukacyjnej odnajdziemy przy cmentarzu partyzanckim. Wprowadzają one do doliny Branwi, ale nie dochodzą na samo Porytowe Wzgórze, które jest wydmowym wałem o długości ok. 2 km i maksymalnej wysokości 207 m n.p.m. Trasa ścieżki ma 1,5 km. Po drodze ustawiono 8 tablic informacyjnych: pomniki przyrody w Lasach Janowskich, martwe drewno w lesie, śródleśna łąka, las liściasty, bór iglasty, zwierzęta lasów Janowskich, rośliny Lasów Janowskich, ślady i tropy zwierząt w lesie.  Zobaczymy takie zbiorowiska leśne jak: suboceaniczny bór świeży, śródlądowy bór wilgotny oraz podzespół wilgotny kontynentalnego boru mieszanego, wyżynny jodłowy bór mieszany, bór bagienny, olsy oraz roślinność torfowiskową i wodną.

Już na początki ścieżki kładka przełożona jest nad podmokłym terenem, który latem upodobały sobie żaby i komary. Mijamy ciekawą kapliczkę w pniu sosny oraz symboliczny grób mjr. Władymira Czepiegi oraz 14 innych partyzantów. Pochowano ich w tym miejscu po zakończeniu bitwy. Mogiłę ekshumowano w 1958 r., odkopane szczątki przeniesiono na cmentarz.

Dawny most kolei wąskotorowej, obecnie część ścieżki spacerowej

Skarpą porośniętą jodłą dochodzimy do drogi leśnej prowadzącej do wsi Momoty. Docieramy do nasypu dawnej kolejki wąskotorowej i drewnianego mostu nad Branwią, po którym niegdyś biegło torowisko. Obecnie prowadzi przez niego ścieżka historyczno-przyrodnicza.

W tym miejscu proponuję zejść ze ścieżki i podążyć dalej za znakami czerwonego szlaku Walk Partyzanckich, który prowadzi na szczyt Porytowego Wzgórza. Po drodze można zobaczyć niszczejący jaz wodny na rzece. Trudno jest ustalić, kiedy powstał. Na pewno istniał już przed II wojną światową, należał do Ordynacji Zamojskiej. Przy ścieżce w kierunku jazu ustawiona jest tabliczka z napisem „Zakaz wstępu!!! Grozi wypadkiem”, ale widać, że nie jest on przestrzegany. W praktyce chodzi raczej o to, aby nie podchodzić do samej zapory, ponieważ jej drewniana konstrukcja jest podmyta i zmurszała.  

Szczyt wzniesienia to miejsce, w którym stał usunięty obelisk z 1958 r.

Po minięciu jazu szlak zaczyna podchodzić do góry po zboczu. Po lewej stronie, w dole, widać dziką dolinę Branwi. Droga wyprowadza nas na szczyt wzniesienia, w miejscu, w którym znajdowały się główne siły partyzantów. To właśnie w tym miejscu stał czarny obelisk upamiętniający partyzantów AL i radzieckich, obecnie usunięty. Teraz zobaczyć możemy tylko skromną tablicę informacyjną, na której w bardzo dużym uproszczeniu przedstawiono historię bitwy.

Od tego miejsca wracamy ponownie do ścieżki spacerowej. Można to zrobić idąc za znakami szlaku lub drogą wchodzącą w las przy tablicy informacyjnej. Przeprowadzi nas ona z powrotem przez las, wierzchowiną wzniesienia. Po drodze warto zwrócić uwagę na stare i pomnikowe drzewa, w tym dąb szypułkowy oraz na malowniczą, dziką dolinę Branwi.

Wspomniany wcześniej drewniany most nad Branwią jest pozostałością po śródleśnej kolejce wąskotorowej. W terenie czytelny jest wciąż nasyp, po którym poprowadzono torowisko. Układanie linii kolejowej rozpoczął okupant w czasie II wojny światowej. Pierwszy odcinek linii prowadził od wsi Lipa w Lasach Lipskich. Znajdowały się tam: lokomotywownia, kuźnia, biura, tory manipulacyjne, tartak oraz tzw. nasycalnia, w której impregnowano drewno do podkładów kolejowych. W 1943 r. tory dochodziły do Łążka Ordynackiego i miały ok. 20 km długości. Po wyzwoleniu wąskotorówkę doprowadzono w 1946 r. do Biłgoraja. Od lat 60. zaczęła się powolna likwidacja linii, którą ostatecznie zamknięto w 1984 r. i rozebrano cztery lata później. Tabor, który udało się ocalić i wyremontować eksponowany jest obecnie w Janowie Lubelskim.

Po przejściu przez most nad Branwią nasyp kolejowy doprowadzi nas do leśnej drogi. W kierunku poł.-wsch. prowadzi ona do malowniczego i bogatego ornitologicznie kompleksu Stawów Dużych i dalej do wsi Momoty Górne, gdzie znajduje się oryginalny kościółek, dzieło miejscowego proboszcza. Od Porytowego Wzgórza prowadzi tam szlak znakowany kolorem żółtym.

Ścieżka przyrodniczo-historyczna odbiega w lewo, w kierunku płn.-zach. Dochodzimy do symbolicznej mogiły żołnierskiej, przy której ponownie spotykamy czerwony szlak Walk Partyzanckich. Nieopodal znajdują się dwa pomnikowe dęby i grab. Oznakowanie ścieżki odbiega w las, w kierunku Branwi, którą przekraczamy po drewnianej kładce. Stąd wracamy do pomnika partyzantów z 1974 r.

Dolina Branwi z malowniczo meandrująca rzeką

Leśnicy, planując ścieżkę edukacyjno-przyrodniczą w naturalny sposób zwracali uwagę na środowisko leśne, a w mniejszym na rzekę Branew. To niedopatrzenie, tym bardziej, że to ona kształtuje lokalne środowisko przyrodnicze i dlatego warto jest poświęcić jej nieco więcej uwagi. Rzeka od źródeł do ujścia ma 23 km. Odcinek, który obserwujemy, jest nieuregulowany. Nurt meandruje w naturalny sposób, tworząc rozlewiska i tereny podmokłe. Wyraźnie widać je z mostków, które przekraczamy, a także spod starego drewnianego jazu. Woda w Branwi jest bardzo czysta, oczywiście w znaczeniu przyrodniczym.

Teren, na którym się znajdujemy jest częścią znacznie większego (ponad 4,3 tys. km kw.) specjalnego obszaru ochrony siedlisk zatwierdzonego decyzją Komisji Europejskiej pod nazwą Uroczyska Lasów Janowskich. W opisie obszaru możemy przeczytać , że Płat „Nad Branwią” stanowi dolina rzeki Branew z interesującymi biocenozami wodnymi, olsami i wilgotnymi łąkami. Na równinie urozmaiconej wydmami dominują bory świeże i bory mieszane świeże. W obniżeniach terenu występują cenne z punktu widzenia ochrony europejskiej przyrody – bory bagienne i pła mszarne. W północnej części płatu występuje także wyżynny jodłowy bór mieszany. Ważnym elementem jest również śródleśny zespół stawów – bogata ostoja płazów, gadów, ptaków, ssaków i roślin. 

Na koniec wizyty na Porytowym Wzgórzu rada praktyczna. Najlepiej jest odwiedzić to miejsce wiosną lub jesienią. Latem trudno tam opędzić się od komarów i innych insektów. Nie pomagają maści, spraye, a nawet grubsze ubrania.

Warto wiedzieć więcej:

Kontynuacją bitwy na Porytowym Wzgórzu była bitwa pod Osuchami. Doszło do niej 21 czerwca 1944 r. podczas skierowanej przeciw partyzantom operacji Sturmwind II (Wicher II). Była to kontynuacja akcji Sturmwind I.

Oddziały niemieckie otoczyły Puszczę Solską, w której znajdowały się zgrupowania AK, BCh, AL i partyzantów sowieckich. Tym razem, inaczej niż było to na Porytowym Wzgórzu, dowódcy poszczególnych ugrupowań nie doszli do porozumienia. Oddziały walczyły osobno, co bardzo mocno odbiło się na ich zdolności bojowej. Ostatecznie część partyzantów wydostała się z okrążenia, ale poniesione straty były bardzo duże, a okoliczne wsie zapłaciły za pomoc partyzantom krwawymi pacyfikacjami.

Cmentarz partyzancki w Osuchach

Dokładny opis walk na Porytowym Wzgórzu i pod Osuchami. Osobny wpis przedstawiający Osuchy i okolicę, na której toczyły się walki zostanie umieszczony na blogu w połowie tego roku. Obecnie w Osuchach trwają przygotowania do otwarcia muzeum i obchodów 80. rocznicy bitwy.

https://www.polska-zbrojna.pl/Mobile/ArticleShow/19891

https://www.dws-xip.com/PW/bitwy/pw93.html

Warto zobaczyć w okolicy:

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Rezerwat Szklarnia zob: Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Maliniec – ryby w lesie

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Bobrówka – dzika rzeka i staw Młyński Gościniec

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Polesie Zachodnie

Lasy Parczewskie

O obszarach bogatych przyrodniczo myślimy przeważnie jako o miejscach nie tkniętych przez człowieka. Tymczasem część z nich powstała w efekcie ludzkiej działalności, której efekty okazały się zgodne z potrzebami środowiska naturalnego. Na Lubelszczyźnie świadczą o tym m.in. rezerwat Imielty Ług w Lasach Janowskich czy stawy Prehod w Poleskim Parku Narodowym. A na naszych oczach takiego charakteru nabiera staw Młyński w Lasach Parczewskich.

Staw na rzece Bobrówce, w dawnej osadzie leśnej Gościniec, został odtworzony w 2011 r. Widać go już na mapach z 1915 r., ale z zapisów wynika, że jego historia jest znacznie dłuższa. Zniknął po pożarze młyna z zaporą wodną w 1956 r. Był jeszcze drugi staw, z którego woda napędzała młyn Kozera. Ten z kolei został spalony w 1944 r. podczas walk partyzanckich, a w jego miejscy meandruje obecnie rzeka.

Na mapie z 1938 r. oznaczone są młyny Gościniec i Kozera

Obydwa zbiorniki są zaznaczone na mapie z 1938 r. Dawne młyny oznaczono zębatymi kołami umieszczonymi u wylotów stawów. W Gościńcu widoczne są ponadto dwie położone po sąsiedzku gajówki, a przy młynie Kozera dwa inne zabudowania, zapewne mieszkalne i gospodarcze. Mapa pokazuje, że wówczas obydwa stawy były spiętrzone na rzece Piwonii. Obecnie jest to uregulowany, a raczej zmeliorowany ciek wodny, klasyfikowany jako dopływ Bobrówki. Na szczęście Bobrówka zachowała do dzisiaj swój naturalny charakter i pięknie meandruje w leśnym otoczeniu.

Przebieg ścieżki przyrodniczej (za: mapy.cz)

Ścieżka przyrodnicza została utworzona w 2013 r. Najłatwiej dojechać jest do niej od strony Ostrowa Lubelskiego historyczną drogą nazywaną Traktem Królewskim. Prowadzi nią szlak rowerowy. Nazwa nawiązuje do okresu panowania Jagiellonów. Wówczas przez Lubelszczyznę prowadziły dwie odnogi traktu łączącego Kraków z Wilnem. Przede wszystkim korzystali z nich kupcy, ale wiadomo, że w 1386 r. przejeżdżał tędy także król Władysław Jagiełło. Odnoga wychodząca z Lublina w stronę Ostrowa Lubelskiego i Parczewa prowadziła dalej w kierunku Brześcia. Okres prosperity handlowej trwał do momentu przeniesienia stolicy kraju do Warszawy, co nastąpiło w 1592 r. Dzisiaj ciekawostką jest to, że dawny trakt w okolicach Parczewa zachował swój naturalny charakter. Droga jest nieutwardzona i przez to pokazuje, jak dawniej się podróżowało. Warto w tym miejscu dodać, że w położonej na wschód od Parczewa wsi Przewłoka był niegdyś polsko-litewski punkt graniczny.

Ścieżka Bobrówka rozpoczyna się w miejscu dawnej osady leśnej o nazwie Gościniec. Wiadomo, że już na pocz. XIX w. stała tu gajówka. W terenie zachowały się także nikłe ślady po zajeździe, z którego korzystali podróżni. Obecnie znajduje się parking i wiata turystyczna, spod której wyruszymy na spacer. Oznakowana trasa ma 3,3 km. Wzdłuż niej ustawiono 14 tablic informacyjnych opisujących walory przyrodnicze mijanych miejsc, są trzy pomosty obserwacyjne i jeszcze jedna wiata turystyczna, zlokalizowana mniej więcej w połowie trasy. Wędrując możemy zobaczyć wszystkie zbiorowiska roślinne charakterystyczne dla Lasów Parczewskich – od suchych borów świeżych po bardzo wilgotne lasy łęgowe (przez tereny najbardziej podmokłe powadzi drewniana kładka).

Dziko płynąca, meandrująca rzeka Bobrówka

Pierwszą połowę trasy poprowadzono wzdłuż stawu Młyński Gościniec od jego strony południowej. W miejscu, w którym po drewnianym moście przekraczamy rzekę Bobrówkę znajdował się, wspomniany wcześniej, młyn Kozera. Został on spalony w 1944 r. w czasie hitlerowskiej obławy na partyzantów stacjonujących w Lasach Parczewskich. Teren po naszej prawej stronie, gdy patrzymy w stronę górnego biegu rzeki, był wówczas stawem porównywalnym wielkością z Młyńskim Gościńcem.

Druga, powrotna część trasy wiedzie północnym brzegiem zbiornika. Kończy się w malowniczym miejscu, w którym stał młyn Gościniec. Obecnie jest tam kaskada wodna i most drogowy nad Bobrówką, z którego dobrze widać staw i dalszy bieg rzeki.

Ścieżkę przyrodniczą Bobrówka przeszedłem dwa razy, rok po roku. Zaskoczyło mnie bogactwo życia przyrodniczego, które tam kwitnie. Porównywalne widziałem tylko nad stawami w Sosonowicy. Zdjęcia pokazują tylko niektóre napotkane przeze mnie ptaki, owady i rośliny. Nie natknąłem się tylko na żółwia błotnego, który podobno mam tam kilka stanowisk. Może uda mi się następnym razem!

Warto zobaczyć w okolicy:

Jezioro Obradowskie – kładką przez torfowisko

Rezerwat Królowa Droga i Rezerwat Lasy Parczewskie – zob. Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Jezioro Obradowskie – kładką przez torfowisko

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Polesie Zachodnie

Spacer nad Jezioro Obradowskie w Lasach Parczewskich to wyłączenie się z codziennego pośpiechu i rozgardiaszu. Trzeba zwolnić, skoncentrować się na przyrodzie, wypatrywać ptaki, przyjrzeć się roślinności. Nawet zapach jest inny – w powietrzu unosi się woń wilgotnego torfu, a woda w jeziorze ma charakterystyczną, ciemną barwę.

Nad samo jezioro samochodem nie dojedziemy

Nad jezioro samochodem nie dojedziemy. Dwa kilometry wcześniej, przy parkingu, zatrzyma nas zakaz wjazdu. Asfaltowa droga jest dalej przeznaczona tylko dla leśników pieszych i rowerzystów. Ścieżka przyrodnicza po rezerwacie rozpoczyna się przy wiacie turystycznej. Nie jest długa – ma zaledwie 800 metrów, z których 700 prowadzi pętlą po drewnianej kładce. Wchodzimy nią na teren trzęsawiska.

Jezioro Obradowskie leży w piaszczystym obniżeniu terenu, które otoczone jest płaskimi wzniesieniami utworzonymi z gliny morenowej. Jest płytkim zbiornikiem wód gruntowych. Niegdyś zajmował on całe rozległe obniżenie, jednak w wyniku zachodzenia naturalnych procesów niecka została wypełniona torfem i zajęta przez roślinność torfowiskową i leśną.

Mapa pokazuje otoczenie jeziora. Od strony płn. widoczne są kanały melioracyjne. Główny łączy się z lustrem wody

Niestety, w 1956 roku przeprowadzono w okolicy prace melioracyjne, a główny rów poprowadzono wprost do jeziora. Lustro wody wyraźnie się wtedy obniżyło, co wpłynęło na zmianę charakteru samego zbiornika, jak i zmiany w cennych zbiorowiskach roślinnych. Obecnie stare kanały są zarośnięte i od ponad trzydziestu lat następuje regeneracja rezerwatu.

Jezioro jest niemal całkowicie pozbawione wodnych roślin kwiatowych. Ma ok. 12 ha powierzchni, a głębokość raczej nie przekracza 1 m. Wzdłuż brzegu widać skupiska roślinności szuwarowej. Woda ma kolor szarozielony, a jej pH wynosi 9,2 (odczyn wody chemicznie czystej wynosi 7, powyżej tej skali staje się ona coraz bardziej alkaliczna, czyli zasadowa, a poniżej kwaśna). Stało się to osią dyskusji naukowej, o której szerzej piszę nieco dalej, w części „Warto wiedzieć więcej”.

Jezioro otoczone jest torfowiskiem oraz podmokłym łozowiskiem i lasem

Lustro wody otacza pas torfowisk przejściowych, a także, w niektórych miejscach, wysokich oraz podmokłych łozowisk i lasów (olsów i borów bagiennych). Są to w znacznym stopniu naturalne zbiorowiska przyrodnicze, w których występują rzadkie, chronione gatunki roślin, m.in: brzoza niska, wierzba lapońska, widłak jałowcowaty, widłak goździsty, kukułka krwista i szerokolistna, kruszczyk błotny, podkolan biały, bagnica torfowa, turzyca bagienna i strunowa, wątlik błotny, żurawina drobnoowocowa.

Skrzyp i wełnianka wąskolistna, z której robiono knoty do świec

Wymienianie cennych gatunków roślin zawsze brzmi sucho, do jakiegoś stopnia encyklopedycznie. Stąd moje wskazanie, aby iść drewnianym pomostem powoli i uważnie przyglądać się otaczającej roślinności. Polecam korzystanie z wyszukiwarki zdjęć Google, która pozwala w prosty sposób identyfikować napotkane rośliny.

Ze świata zwierząt uwagę przyciągają przede wszystkim ptaki: orlik krzykliwy, bocian czarny, żuraw oraz ptactwo wodne. Pod jezioro podchodzą sarny, łosie i dziki, a podczas spaceru na drewnianej kładce widać wygrzewające się jaszczurki.

Warto wiedzieć więcej:

Naukowcy z UMCS, którzy badali Jezioro Obradowskie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat kwestionują zapis w dokumencie powołującym rezerwat, w którym stwierdzono, że zbiornik wodny ma charakter dystorficzny. Określenie to pojawia się na tablicy opisującej rezerwat, a także w licznych wpisach na stronach internetowych i blogach turystycznych.

Zwartą definicję jezior dystroficznych podaje internetowa Encyklopedia Leśnia. Są to „jałowe zbiorniki wodne o bardzo małej produkcji biologicznej, których woda ma barwę brązową i wykazuje kwaśny odczyn. Przezroczystość wody jeziornej jest niewielka 0,5-1,0 m. Pas roślinności brzegowej w jeziorach dystroficznych jest dobrze rozwinięty, składa się głównie z mchu torfowca. Zarastając jeziora tego typu przekształcają się w trzęsawiska, a następnie torfowiska wysokie. Małe jeziorka dystroficzne otoczone torfowiskami nazywane są sucharami’’.

Kluczowe znaczenie mają w tym przypadku słowa o kwaśnym odczynie wody. Jezioro Obradowskie ma odczyn zasadowy. Najwyraźniej pisze o tym dr Emila Jarochowska z Uniwersytetu w Utrechcie w artykule Ochrona Ekosystemów Bagiennych 2007.„(…) Jezioro Obradowskie i otaczające je torfowisko minerotroficzne tworzą stromy gradient środowiskowy, ponieważ na długości kilku metrów od jeziora do torfowiska pH spada od 9,5 do 4,1. Są to więc dwa kontrastujące ekosystemy. Jezioro otoczone jest szuwarem trzcinowym z goryszem błotnym, dno jego wypełnione jest gytią detrytusową. Na skutek sukcesji dawny brzeg jeziora przekształcił się w torfowisko o małej miąższości torfu, bogate w gatunki turzyc”.

Prof. Kazimierz Karczmarz z UMCS i prof. Aleksander Władysław Sokołowski w artykule z 1988 r. pt. Roślinność torfowiskowa rezerwatu Jezioro Obradowskie na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim ujmują temat w następujący sposób: „Rezerwat obejmuje pierwotnie dystroficzne Jezioro Obradowskie oraz otaczające rozległe torfowisko i niewielkie fragmenty lasów”. Użycie słowa „pierwotnie” wskazuje, że zbiornik miał niegdyś charakter dystorficzny, ale go utracił.

Dr hab. Paweł Buczyński i dr Adam Tarkowski z UMCS w artykule Ważki (Odonata) rezerwatu przyrody Jezioro Obradowskie (Polesie Zachodnie) z maja 2022 r. odnotowują, że już opis roślinności Jeziora Obradowskiego przedstawiony przez prof. Dominika Fijałkowskiego z UMCS w 1959 r. wskazuje, iż nie było ono wtedy dystroficzne. Z danych współczesnych dystroficzność jeziora kategorycznie wykluczają wyniki badań prof. Stanisława Chmiela z UMCS z 2009 r.. „Zatem przepis powołujący rezerwat do istnienia jest pod tym względem sprzeczny z rzeczywistością” – stwierdzają badacze.

Warto zobaczyć w okolicy:

Bobrówka – dzika rzeka i staw Młyński Gościniec

Rezerwat Królowa Droga i Rezerwat Lasy Parczewskie – zob. Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Chmiele – nieistniejąca wioska i piękna polana

Top 10 – obrzeża Lubelszczyzny

Top 10 – miejsca nieodkryte

Top 10 – wzniesienia

Roztocze

Dawna wieś Chmiele i śródleśna polana o tej nazwie położone są na Roztoczu Poł. w oddaleniu od uczęszczanych miejsc i asfaltowych dróg. Warto tam dotrzeć, ale w wyprawę trzeba włożyć trochę wysiłku. Proponuję skorzystać z fragmentu szlaku rowerowego Nad Brusienką, który prowadzi malowniczymi drogami wokół wzniesienia Brusno. Trasę najwygodniej jest pokonać rowerem. Możliwe jest także jej przejście, ale zajmie to kilka godzin.

Przebieg trasy do polany Chmiele (za: mapy.cz)

Czerwony szlak rowerowy Nad Brusienką jest fragmentem wschodniego szlaku Green Velo. Ma 30 km długości. Odnajdziemy go przy wiacie turystycznej przy wsiach Nowe Brusno i Polanka Horyniecka.

Pierwszy odcinek pokonujemy drogą w kierunku północno-wschodnim, w stronę Starego Brusna, którego opis znajduje się pod linkiem Stare i Nowe Brusno – wiara wyciosana w kamieniu . To nieistniejąca wieś, która bardzo długo stanowiła centrum lokalnego ośrodka kamieniarskiego. Jej ślady można odnaleźć w miejscu, które obecnie porasta las.

Przydrożny krzyż
Wodospad, pozostałość po dawnym młynie

Po prawej stronie mijamy wzgórze Hrebcianka ze schronami linii Mołotowa, a za nim przydrożny krzyż bruśnieński. W kierunku poł.-zach. odsłania się widok na rozległe, dobrze widoczne w terenie wzniesienie Brusno (365 m n.p.m.). Idziemy w stronę przysiółka Polanka Horyniecka. Po prawej stronie, kilkadziesiąt metrów od drogi, odnaleźć można sztuczny wodospad o wysokości ponad 2 metrów.

W trakcie mojego pobytu prowadziła do niego ścieżka oznakowana prowizorycznym drogowskazem. Do końca lat 30. ub. wieku działał tam młyn. Zniszczony został przez wielką ulewę – wezbrana woda spłynęła do rzeki z okolicznych zboczy, porywając ze sobą drewniany budynek i koło młyńskie. Obecnie wodospad położony jest w malowniczym zagłębieniu terenu, w którym mocno słychać spadającą wodę.

Krzyż bruśnieński na terenie dawnego folwarku w Polance Horynieckiej

Przechodzimy przez mostek nad Brusienką i zbliżamy się do Polanki Horynieckiej. To rejon dawnego folwarku rodziny Ponińskich z Horyńca. Mijamy dawny staw i kapliczkę z 1806 r. nad źródłem zasilającym  Brusienkę. Malowniczo położoną stadninę koni obchodzimy drogą prowadzącą łukiem. Doprowadza nas ona do kamiennego krzyża bruśnieńskiego z 1885 r. Uwaga – przy krzyżu skręcamy w drogę odbiegająca w prawo, w kierunku wschodnim. Pieszy szlak niebieski odbiega na płn. Prowadzi dalej do rezerwatu Źródła Tanwi i na Wielki Dział.

Czerwony szlak rowerowy prowadzi nas teraz przez 1,5 km betonową leśną drogą wzdłuż linii energetycznej. Obniżenie terenu sprawia, że spływają tam wody z okolicznych wzgórz. Świadczy o tym podmokły teren z jednej strony drogi oraz zniszczone zbocze z drugiej.

Dochodzimy do miejsca, w którym istniała wieś Chmiele. Było to kilkanaście zagród zamieszkałych przez Rusinów, którzy uprawiali okoliczne pola. Do naszych czasów przetrwał kamienny krzyż bruśnieński przy rozstaju dróg oraz ledwie widoczne ślady fundamentów, zdziczała aleja i drzewa owocowe. Wieś została zniszczona w czasie deportacji ludności do Ukraińskiej SRR.

Pola uprawne, z których rozciąga się rozległy widok

Przy rozstaju dróg skręcamy w prawo, na płd. Wspinamy się na wyniesienie o wysokości 358 m n.p.m.  Droga wyłożona betonowymi płytami prowadzi nas prze pola uprawne i łąki, które niegdyś należały do mieszkańców wsi Chmiele, a po II wojnie światowej zostały przejęte przez PGR.  Wypasano tam owce, obecnie są pola uprawne i częściowo nieużytki. Miejsce jest odludne, ma własną aurę.

Wędrując drogą dochodzimy do krzyża ze staliwa posadowionego na kamiennym postumencie, pod starą brzozą. Krzyż został niedawno odnowiony (więcej: https://roztocze.folkowisko.pl/krzyz-strzezony-przez-szerszenie-i-nieistniejaca-kultowa-stodola/).

W głębi polany, na skraju widocznego w oddali lasu, w kierunku płn.-zach., znajduje się kolejny krzyż. Upamiętnia miejsce śmierci Heinricha Bolte, żołnierza armii austriackiej armii. Poległ on 25 czerwca 1915 r. w walkach w wojskami rosyjskimi. Pomnik został wystawiony najprawdopodobniej przez jego rodziców. Inskrypcja mówi tylko: UFZ Heinrich Bolte Oldenburg GGEB 2.3 1896 – CEST 25.6 1915 (Podoficer Heinrich Bolte Oldenburg urodzony 2.3 1896 zmarł 25.6 1915). I ten krzyż został niedawno odnowiony.

Do trzeciego krzyża dojdziemy wędrując dalej betonową drogą za znakami szlaku rowerowego. Doprowadzi nas ona do krzyża z symbolami Męki Pańskiej. Jego górny fragment został odnaleziony w 2004 r.  Przed kilkoma laty został w całości zrekonstruowany i ponownie ustawiony na polanie Chmiele.

Ok 150 m przed krzyżem, w lesie po naszej prawej stronie, można odnaleźć jaskinię Chmielną, przy czym jaskinia to zbyt dużo powiedziane. Jest to raczej grupa odsłoniętych skałek na ścianie wąwozu, z niskim okapem o długości ok. 8 m. Pod nim widoczne są dwa małe korytarze. Jaskinia jest płytka, w całości oświetla ją światło dzienne.

Kilkadziesiąt metrów za krzyżem droga betonowa spotyka się z leśną drogą asfaltową. Szlak rowerowy skręca w prawo. Podążamy nim aż do momentu, gdy skręci w asfaltową drogę odbiegającą w lewo (jego dalszy przebieg w tym kierunku to Nowiny Horynieckie i Horyniec). Jesteśmy w miejscu, w którym po naszej prawej stronie znajdowała się mała wieś Zagóra. Jej los potoczył się podobnie do Starego Brusna i Chmieli.

My poruszmy się dalej prosto, drogą w kierunku Nowego Brusna, już bez znaków szlaku rowerowego. Po 500 metrach jesteśmy w najwyższym punkcie wzniesienia Brusno. Szczyt znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej, w lesie za wysoką wieżą obserwacyjną. Można tam także odnaleźć bunkry linii Mołotowa, ale są one zniszczone i niedostępne do zwiedzania. Po lewej stronie drogi można z kolei odnaleźć dwa kolejne zagłębienia skalne: Jaskinię Przyjaciół oraz Schron Koleżanek i Jaskinię Kolegów. Aby odnaleźć te miejsca należy zejść do odnogi wąwozu i przejść ok. 80 m do progu skalnego. Miejsce jest ciekawe ze względu na głębokie wąwozy i dużą ilość skałek.  

Dalsza droga prowadzi już bezpośrednio do Nowego Brusna. Po prawej stronie mijamy trzy kamieniołomy na wzgórzu Brusno, z których jeden jest eksploatowany, a dwa pozostałe opuszczone.

Warto zobaczyć w okolicy:

Stare i Nowe Brusno – wiara wyciosana w kamieniu

Źródła Tanwi – nad Kobylim Jeziorem

Wielki Dział – w dwie strony świata

Krągły Goraj – najwyższy szczyt Lubelszczyzny

Dahany – najpiękniejsza polana Roztocza

Monastyrz – pustelnia brata Alberta

Stare i Nowe Brusno – wiara wyciosana w kamieniu

Top 10 – cerkwie

Top 10 – kamieniołomy

Top 10 – obrzeża Lubelszczyzny

Roztocze

Stare Brudno, Polanka Horyniecka i Nowe Brusno do II wojny światowej stanowiły razem rozległy ośrodek kamieniarski. Obecnie Starego Brusna już nie ma, a w dwu pozostałych wsiach tradycje kamieniarskie zanikły. Są jednak ślady przeszłości i to ich tropem podążymy.

Punktem wyjścia będzie wiata turystyczna oznaczona na mapie zieloną ikonką (za: https://www.google.com/maps/)

Poprowadzą nas trzy rozchodzące się drogi. Punktem wyjściowym będzie wiata turystyczna stojąca u ich zbiegu, oznaczona na mapie zieloną ikoną. Można przy niej wygodnie zaparkować samochód. Zwiedzanie zaczniemy od drogi biegnącej w kierunku północno-wschodnim. Jest tam niebieski pieszy szlak turystyczny oraz towarzyszące mu znaki czerwone trasy rowerowej Nad Brusienką. Zobaczymy miejsce, w którym do 1947 r. była wieś Stare Brusno. Wzdłuż drogi stoją krzyże, typowe przykłady kamieniarki bruśnieńskiej.

Bunkier na wzgórzu Hrebcianka jest zarośnięty i niedostępny w środku

Wzgórze po naszej lewej stronie to Hrebcianka. Stare Brusno sięgało aż do jego zboczy. Tak było do momentu, aż Sowieci nie rozpoczęli budowy pasa umocnień zwanego Linią Mołotowa. Miał on chronić granicę z hitlerowskimi Niemcami. Hrebcianka została wybrana jako miejsce budowy tzw. punktu oporu. Dwukondygnacyjne schrony składały się z pomieszczenia dowództwa, składu amunicji, stanowisk strzelniczych. Stały na odkrytym terenie, ale obecnie są ukryte w lesie, który wyrósł już po zakończeniu wojny. W terenie można także odnaleźć pozostałości rowów przeciwczołgowych.

Po naszej prawej stronie znajduje się wysokie wzgórze Brusno (371 m n.p.m.). Jedyną pozostałością po wsi Stare Brusno jest ukryty w lesie cmentarz. Jest uporządkowany i dobrze oznakowany. Jego położenie wśród drzew trochę zaskakuje, ale przed drugą wojną światową nie było tu lasu, tylko centrum wsi. Nieopodal cmentarza znajduje się miejsce po cerkwi. Wskazują na nie dwa krzyże pamiątkowe oraz kilka starszych, zapewne jeszcze z dawnego cmentarza przycerkiewnego. Cerkiew drewniana z pocz. XVIII w., w 1906 r. została zastąpiona przez murowaną. Idąc w głąb lasu dojdziemy do ruin kapliczki i kolejnego krzyża. Wśród drzew można jeszcze odszukać ślady dawnych domostw, a od czasu do czasu także pozostałości po sprzętach gospodarskich i domowych. Cerkiew rozebrano w 1956 r.

Fragment mapy z XIX wieku, na którym widać Stare i Nowe Brusno oraz DeutschBach

Pierwsza wzmianka o Bruśnie pochodzi z 1444 r. Podział na Brusno Stare i Nowe pojawił się po I rozbiorze Polski. Władze austriackie podzieliły wieś na dwie części i jednocześnie założyły na terenie Nowego Brusna niemiecką osadę DeutschBach.  Do II wojny światowej były one ze sobą połączone i miały łącznie ok. 2 tys. mieszkańców. Brusno Stare zamieszkiwali głównie Ukraińcy, DeutschBach Niemcy, a Brusno Nowe Polacy. Pierwszym krokiem w likwidacji Brusna Starego była budowa umocnień Linii Mołotowa. Wtedy wysiedlono mieszkańców z obszaru wzniesienia Hrebcianka. Pozostała część wsi została spalona przez Ludowe Wojsko Polskie we wrześniu 1945 r. w ramach działań przeciwko UPA.  Większą część mieszkańców wysiedlono wtedy do ZSRR. Pozostałych wysłano na tzw. ziemie odzyskane w 1947 r. podczas akcji Wisła.

Druga wycieczka prowadzi niebieskim szlakiem spod wiaty turystycznej w kierunku zachodnim, do Nowego Brusna. Najważniejszym zabytkiem wsi jest odnowiona drewniana cerkiew pw. św. Paraskewy z 1713, jedna z najstarszych w regionie. Jest to budowla trójdzielna, konstrukcji zrębowej. Po wojnie stała nieużytkowana i chyliła się ku upadkowi. Remont przeprowadzono w l. 2014–2019. Na tyłach cerkwi znajduje się stary cmentarz z nagrobkami wykonanymi w miejscowych warsztatach kamieniarskich. W 2021 r., dzięki współpracy Muzeum i Gminy Horyniec-Zdrój obok cerkwi ma zostać postawiona zagroda z końca XIX w. z Wólki Horynieckiej. Składa się ona z budynku mieszkalnego oraz stodoły. Docelowo będzie w nich odtworzona zagroda kamieniarza bruśnieńskiego.

W otoczeniu cerkwi rosną piękne, stare dęby

Kościół rzymskokatolicki z 1912 r. nie jest interesujący architektonicznie. Znajduje się w nim obraz Matki Bożej przywieziony w 1945 r. z Buska na Ukrainie. Jest on uznawany za cudowny. W pobliżu kościoła na cmentarzu rzymskokatolickim liczne nagrobki brusnieńskie. Ponadto we wsi jest kilkanaście krzyży przydrożnych z tamtejszych warsztatów kamieniarskich.

Droga z wiaty turystycznej odbiegająca na zachód jest w dalszej części zamknięta dla ruchu samochodowego. Prowadzi do czynnego kamieniołomu wapienia. Za nim znajduje się starsze wyrobisko, które od lat nie jest eksploatowane. W okresie rozwoju kamieniarstwa góra była podzielona na działki należące do rzemieślników ze Starego Brusna. Bloki skalne odkuwano i częściowo obrabiano na miejscu. Następnie były transportowane wozami lub saniami konnymi do warsztatów, gdzie wykonywano dalsze prace.

Czynny kamieniołom na górze Brusno
Figura Matki Boskiej na cmentarzu w Nowym Bruście. zaawansowana rzeźbiarsko, z twarzą pełną emocji i plastycznym układem sylwetki

Tradycje kamieniarskie w Bruśnie sięgają XVI w. W pierwszym okresie, do końca XVIII w. z wapienia wykonywano przede wszystkim wyroby użytkowe, natomiast z piaskowca robiono kamienie żarnowe. Nagrobki i krzyże, a z czasem także figury religijne, zaczęły powstawać w XIX w. Początkowo były to proste bryły, przypominające krzyże pokutne. Z czasem ich kształt wzbogacał się, aż doszedł do form zaawansowanych. Nagrobki składały się z ławy, na której układano nieco mniejszy cokół, na nim z kolei znajdował się tzw. środek stanowiący właściwą podstawę krzyża. Pojawiły się ornamenty, inskrypcje, płaskorzeźby, a z czasem nawet rzeźby. Warsztaty były przekazywane z pokolenia na pokolenie, co powodowało wzrost umiejętności kamieniarskich i rzeźbiarskich.

Przełomową datą w rozwoju bruśnieńskiej kamieniarki był rok 1848, gdy w Galicji zniesiono pańszczyznę. Dla uczczenia tego wydarzenia w niemal każdej wsi były stawiane krzyże pamiątkowe. Zamawiano także krzyże intencyjne, epidemiczne i dziękczynne. Rodziny bardziej zamożne chciały upamiętniać bliskich na cmentarzach po ich śmierci. Pojawiła się także moda na ustawianie krzyży przydrożnych i przydomowych. Na rozpowszechnienie się kamieniarki bruśnieńskiej miało też wpływ pojawienie się zawodowych furmanów, którzy gotowe krzyże i nagrobki rozwozili po jarmarkach.

Warto wiedzieć więcej:

Inwentaryzacja kamieniarki bruśnieńskiej: https://kamiennekrzyze.pl

Od kilku lat trwa profesjonalna inwentaryzacja zachowanej do dziś kamieniarki bruśnieńskiej. Opis podjętych działań znajduje się na specjalnie prowadzonej stronie internetowej . Do tej pory opisano 918 kamiennych krzyży, wraz z ich pogłębioną dokumentacją. Znajdują się one na obszarze Podkarpacia i Lubelszczyzny. Sięgają aż pod Przemyśl i Jarosław na południu, pod Przeworsk i Tarnogród, aż po Tomaszów Lubelski i dalej na północ aż pod Dołhobyczów. „Po dwóch latach działań z kamiennymi krzyżami przydrożnymi okazało się, że stanowią one kopalnię historii lokalnej, często stanowią jedyne pomniki nieistniejących już wsi ukraińskich i polskich. Są też pomnikami zamarłej starej sztuki ludowej w regionie (elementy ozdobne, stosowane na kamiennych krzyżach, są unikalnym regionalnym bankiem wzorów). W końcu, stanowią też nierozerwalny element krajobrazu, nie tylko ziemi lubaczowskiej, ale także i sąsiednich powiatów” (za: kamiennekrzyze.pl). 

Warto zobaczyć z okolicy:

Chmiele – nieistniejąca wioska i piękna polana

Krągły Goraj – najwyższy szczyt Lubelszczyzny

Wielki Dział – w dwie strony świata

Dahany – najpiękniejsza polana Roztocza

Monastyrz – pustelnia brata Alberta

Źródła Tanwi – nad Kobylim Jeziorem

Dahany – najpiękniejsza polana Roztocza

Top 10 – obrzeża Lubelszczyzny

Roztocze

Rozległa polana Dahany na Roztoczu Wschodnim to miejsce niepowtarzalne. O każdej porze roku, o każdej porze. Można tam spędzić cały dzień, biwakując i patrząc jak się zmienia z godziny na godzinę, od rana do zmroku, w zależności od tego, jak padają promienie słoneczne, jest pochmurnie, czasami pada deszcz, snują się mgły. To miejsce magiczne, do którego chce się wracać.

Krzyż wskazuje miejsce, w którym nalezy skręcić w prawo. Do 1947 r. był tu przysiółek Dahany II

Jesteśmy zaledwie trzy kilometry od granicy województwa lubelskiego, na obrzeżach Podkarpacia. Odnaleźć polanę można na dwa sposoby. Nie przebiega przez nią żaden szlak turystyczny, ale podprowadzi nas tam zielony szlak biegnący z Wielkiego Działu w stronę Monastyru oraz Długiego i Krągłego Goraja. Polany należy szukać po prawej stronie u podnóża wzniesienia. Druga możliwość dotarcia jest od strony asfaltowej szosy Narol-Werchrata. Jadąc od strony Werchraty należy skręcić w lewo w utwardzoną leśną drogę, ok. 1,5 km za zabudowaniami dawnego PGR Manasterz. Zatrzyma nas tam metalowy szlaban i zakaz wjazdu dla samochodów oraz motocykli. Dalej pozostaje tylko rower lub spacer. Po ok. 600 m dotrzemy do zniszczonego krzyża.

Weszliśmy w przestrzeń magiczną

Aby wejść na Dahany trzeba skręcić przed nim w drogę w prawo. Od razu poczujemy, że wchodzimy w przestrzeń niezwykłą. Naszym oczom ukazuje się rozległa łąka zamknięta dookoła ścianą drzew. Las porasta okoliczne wzgórza, które łagodnie zamykają horyzont. W ten sposób otacza nas pejzaż złożony z kilku nakładających się na siebie planów. Ich układ zmienia się zależności od miejsca, w które podejdziemy.

Polana jest delikatna i żyje tą swoją delikatnością

Jednocześnie czujemy, że polana żyje. Cały czas lekko drga, faluje, gdy zawieje wiatr. W zależności od pory roku i pogody jest sucha, pokryta mgłą, czasami mokra od deszczu, zmrożona, a zimą pokryta śniegiem. I ten jej dźwięk! Ledwie słyszalny, delikatny, ale jest, złożony z szumu drzew i szmerów roślin, owadów, ptaków.

Motyle górówka meduza występują najczęściej w górach, na nasłonecznionych polanach

Ta niezwykłość, swoista delikatność polany, ma swoje źródło w jej specyficznej florze i faunie. Fachowo określa się ją jako murawę kserotermiczną. Rozwija się ona przede wszystkim na nasłonecznionych zboczach, na suchym podłożu wapiennym, w miejscu, gdzie niegdyś wycięto las i przez lata wypasano zwierzęta domowe. Murawy kserotermiczne są bardzo zróżnicowane gatunkowo, a wiele z roślin je tworzących to gatunki rzadkie lub reliktowe, często z południa Europy. W Polsce występują dość rzadko, tylko punktowo, w miejscach o specyficznych uwarunkowaniach klimatyczno-siedliskowych. Polana Dahany budzi zachwyt, nazywana jest w przenośni legendarną i kultową – ja wolę określać ją jako magiczną. Na pewno tworzy specyficzny i wartościowy ekosystem. Szkopuł w tym, że nie została do tej pory w sposób naukowy zbadana pod kątem jej faktycznej wartości przyrodniczej.

Dahany na mapie z końca XIX w.


Będąc w Dahanach należy mieć świadomość, że do 1947 r. miejsce to wyglądało zupełnie inaczej. Nazwa obecnej polany zaczerpnięta została od nazwy dwu przysiółków wsi Huta Stara. Widać je na mapie z końca XIX w. Na mapie z 1936 r. są już nazwane jako Dahany I i Dahany II. Łącznie było tam wówczas 35 gospodarstw zamieszkałych przede wszystkim przez ludność pochodzenia ukraińskiego. Z zapisów historycznych wynika, że w czasie II wojny światowej i pierwszych latach powojennych okoliczne lasy były miejscem aktywnej działalności ukraińskich nacjonalistów. W odwecie Dahany zostały spalone w 1945 r., a następnie całkowicie wysiedlone i zniszczone w 1947 r.

Ten krzyż wskazuje miejsce,
w którym był przysiółek Dahany I

W miejscach, w których znajdowały się zabudowania do tej pory można odszukać resztki kamiennych fundamentów oraz zdziczałe drzewa owocowe. Są też dwa stare, kamienne krzyże. Pierwszy, już wspomniany, znajduje się przy drodze na polanę od strony szosy Werchrata-Narol. Napis na nim brzmi: Krzyżowi Twojemu kłaniamy się Władco i święte Twoje zmartwychwstanie wysławiamy 1860. Drugi krzyż, z inskrypcją : Zbaw Panie lud Twój i błogosław dziedzictwu Twemu 1917, stoi na skraju polany od strony zachodniej w miejscy, gdzie były Dahany I.

Widok na polanę Dahany i zamykające je wzgórza Lasów Monastyrskich

Przez Dahany najwygodniej jest przejść lub przejechać rowerem polna drogą prowadzącą w poprzek polany. Teren wznosi się w stronę wypiętrzenia Wielkiego Działu. Z jego górnego skraju roztacza si e malowniczy widok. Można tam także odszukać betonowe koryto. To ślad po PGR, które wypasało tu bydło. To właśnie wtedy zaczęła tworzyć się obecna murawa kserotermiczna. Z tego miejsca jest już całkiem niedaleko na szczyt Wielkiego Działu. To naturalne i ciekawe przedłużenie wycieczki. Wielki Dział opisany jest w osobnym poście.

Warto wiedzieć więcej:

Czas II wojny światowej i lata tuż po wojnie okazały się dla Dahanów tragiczne. Dr Mariusz Zajączkowski z IPN w artykule „Konflikt polsko-ukraiński na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie/południowej Chełmszczyźnie w pierwszej połowie 1944 r. podaje: „W kwietniu 1944 r. ofiarą ukraińskich napadów padli Polacy w miejscowościach: Potoki (3 osoby), Kołajce (3 osoby), Huta Lubycka (2 osoby), Lubycza Królewska (10 osób), Potylicz (13 osób), Dahany (2 osoby)”.

Z kolei ze strony www.apokryfruski.pl dowiadujemy się, że „2 III 1945 r. WP w liczbie około 200 osób przeprowadziło akcję terrorystyczną na przysiółki Dahany I, Dahany II, Monasterz, które spaliło prawie zupełnie. […] Na przysiółku Dahany II zamordowało: 1. Bohusz Paraskewę – lat 43; 2. Hołajewycz Katerynę – lat 19; 3. Bzdel Iwana – lat 47.”

Inny faktograficzny zapis wydarzeń z tamtego okresu znajdziemy  w książce „Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce 1944–1950. Likwidacja struktur kierowniczych”, część druga, Warszawa–Kijów 2017. Znajduje się tam „Notatka Irona Kudłajczuka, ps. „Dowhyj”, na temat archiwów, kryjówek oraz zapasowych punktów kontaktowych Rzeszów, dnia 3.11.1947 r.”. Wynika z niej, że w lasach otaczających Dahany znajdowały się kryjówki „Stiaha” oraz jego punkty kontaktowe. Jarosław Mychajło Tymotejowycz Staruch, działający pod pseudonimem Stiah, był członkiem Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej i Głównego Sztabu Wojskowego UPA. Po wojnie był przewodniczącym Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w tzw. Zakerzoniu. Urodził się w 1910 r., zmarł w 1947 r., okrążony przez żołnierzy KBW.

W tej samej książce, z dokumentu „Akt oskarżenia przeciwko Fedoriwowi Piotrowi, ps. „Dalnyczowi”, s. Michała, oskarżonego z art. 85 KKWP, art. 1 § 7 i 4 § 1 WKK z dnia 13.06.1946 i art. 191 kk (oskarżony – zaaresztowany)” dowiadujemy się, że „Ośrodek „Szuma” – dowódcy sotni, znajdował się we wsi Dahany koło Werchraty, powiat Lubaczów”. Iwan Szymanskyj ps. „Szum” był ważnym ukraińskim działaczem wojskowy i nacjonalistycznym, porucznikiem UPA, dowódcą sotni „Mesnyky-1”, później sotni „Mesnyky-3”, a także zastępcą dowódcy  „Mesnyky”. Urodził się w 1911 r. zginął we wrześniu 1947 r., podobnie jak Stiah w okolicy Dahanów.

Grzegorz Motyka z Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w artykule „Nie tylko likwidacja prowidnyka „Stiaha. Działania grupy operacyjnej „Lubaczów” w 1947 r.” tak opisuje tamte wydarzenia:  „Stiah” od 1945 r. ukrywał się w specjalnie dla niego przygotowanym bunkrze w Lasach Monastyrskich. Niedaleko, w drugim schronie, ukrywała się grupa OUN odpowiedzialna za kontakty kurierskie oraz tworząca zaplecze techniczne (ośrodek „Wulkan”). O miejscu ukrycia prowidnyka wiedzieli jedynie nieliczni zaufani, a kryjówka była świetnie zakonspirowana. Dzięki zgromadzonym zapasom żywności „Stiah” zakładał, że uda mu się przetrwać do 1948 r. Najpewniej nie spodziewał się większej blokady terenu, lecz co najwyżej okresowych obław. Operacje kabewiaków z sierpnia, trafiające raz za razem w próżnię, zapewne umacniały go w tym przekonaniu. Zła passa KBW została jednak przerwana dokładnie 4 września. Tego dnia dwaj ułani KBW Mieczysław Knyz i Jan Miernicki wzięli do niewoli w Lesie Gorajeckim dwóch członków sotni „Szuma” – Iwana Łaszyna „Łewka” i Mychajłę Gacha „Zaporożca”. Szybkie i zapewne bezwzględne śledztwo przeprowadzone przez KBW i UB wykazało, iż obydwaj są kurierami i z racji swych funkcji posiadają wiele informacji o OUN i UPA. Znali oni m.in. lokalizację kryjówek prowidnyka „Zaruby” i sotennego „Szuma”. Puteczny natychmiast zarządził operację, w pierwszej kolejności skierowaną przeciwko „Szumowi”. Piątego września 60 kabewiaków otoczyło bunkier w Stawiszczach, zmuszając sześciu partyzantów do poddania się. Następnego dnia odnaleziono bunkier koło wsi Monastyr, który 7 września zarzucono granatami. Trzech ukrytych w nim partyzantów zastrzeliło się. Tego samego dnia odnaleziono bunkier „Szuma”, do którego z kolei wrzucono wiązki zapalonej mokrej słomy. Gryzący dym zmusił czterech upowców do poddania się, natomiast „Szum” i jeden z jego ludzi popełnili samobójstwo. W efekcie akcji do 9 września zabito pięciu i wzięto do niewoli 12 upowców.”

Warto zobaczyć w okolicy:

Diabelski Kamień – na polanie sąsiadującej z Dahanami możemy odnaleźć miejsce zarazem ciekawe, malownicze i tajemnicze. Na mapie z końca XIX w. nie jest zaznaczone, choć oczywiście już wtedy było. Obecnie uznane jest za pomnik przyrody nieożywionej. Określenie to jest zawężające, ponieważ wartość miejsca nie wynika tylko z czterech głazów ostańcowych, ale także otoczenia, w którym się znajdują.

Diabelski Kamień oznaczony jest punktowo na mapie. Dojść do niego można lasem od strony polany Dahany lub od drogi Werchrata-Narol, idąc drogą od strony przysiółka Monasterz (za: mapy.cz)

Do Diabelskiego Kamienia można dojść lasem z polany Dahany (należy wtedy trzymać się leśnej drogi, aby dojść do mostku na rzece Rata) lub od strony przysiółka Monasterz (duże gospodarstwo z tartakiem przy drodze Werchrata-Narol). W sezonie wegetacyjnym polanę trzeba obejść brzegiem, ponieważ jest tam pole uprawne. Kamienie odnajdziemy bez trudu na skraju lasu.

Z tablicy informacyjnej dowiadujemy się, że „Ostańce stanowią odsłonięcie odpornych na wietrzenie trzeciorzędowych (badeńskich) wapieni rafowych, litotamniowych i detrytycznych. Odsłonięcie widoczne jest na grzbiecie wzniesienia o wysokości 320 m n.p.m., położonego w odległości ok. 3 km w kierunku zachodnim od miejscowości Werchrata, w pobliżu nieistniejącego przysiółka Niedźwiedzie. Największy z ostańców o charakterystycznym wyglądzie, z prześwitem u podstawy – z uwagi na silne zerodowany spąg sprawia wrażenie ułożonego na powierzchni terenu – ma ok. 10 m długości, 5 m szerokości i 2 m wysokości”.

Wielki Dział – w dwie strony świata

Chmiele – nieistniejąca wioska i piękna polana

Stare i Nowe Brusno – wiara wyciosana w kamieniu

Krągły Goraj – najwyższy szczyt Lubelszczyzny

Monastyrz – pustelnia brata Alberta

Źródła Tanwi – nad Kobylim Jeziorem

Źródła Tanwi – nad Kobylim Jeziorem

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Top 10 – obrzeża Lubelszczyzny

Roztocze

Początek Tanwi, pięknej roztoczańskiej rzeki wpadającej do Sanu, może zaskakiwać. Większość z nas zna ją z rezerwatu Nad Tanwią, gdzie ma górski charakter i rozpędzona przebija się przez malownicze progi skalne. Zaczyna się zupełnie inaczej. Wypływa z podmokłego torfowiska, z rozlewiskiem o nazwie Kobyle Jezioro. Poprowadzono tam ciekawą ścieżkę przyrodniczą.

Tanew rozpoczyna swój bieg w podmokłym, zabagnionym miejscu

Trafimy w miejsce, w którym panuje cisza, nasączona tylko śpiewem ptaków i szumem drzew. Zupełnie inaczej niż nad szumami w Rebizantach, gdzie gwar ludzi bardzo często zagłusza rzekę i niesie się po okolicy. Aby trafić do ścieżki Kobyle Jezioro trzeba przejechać przez przysiółek Złomy Ruskie. To część wsi Huta Złomy, a ta z kolei ma swój początek w Starej Hucie.

Zacznijmy od słowa złomy – jest to miejsce, w którym potężna wichura połamała drzewa i przez to ułatwiła osiedlenie się ludzi. Huta odnosi się natomiast do istniejącej tam huty szkła kryształowego hetmana Adama Mikołaja Sieniawskiego z pocz. XVIII w. Słowo Ruskie wzięło się stąd, że mieszkańcy wsi byli w większości Rusinami, religijnie związanymi z obrządkiem unickim. O powstaniu huty w tym miejscu zdecydowała dostępność drewna, kamienia, gliny, piasków szklarskich i wapna. W zakładzie produkowano świeczniki, żyrandole, szkło użytkowe  oraz dekorowane, reprezentacyjne szkło stołowe. Huta działała do poł. XVIII w.

Większość przysiółków Starej Huty w okresie powojennym przestała istnieć. Zachodnia część wsi przetrwała i przekształciła się w samodzielną miejscowość Huta Złomy. Złomy Ruskie to taki ślad przeszłości, który przetrwał w nazwie przysiółka.

Mama ścieżki Kobyle Jezioro

Ścieżka wokół Kobylego Jeziora nie jest długa – ma ok. 2 km. Zaczyna się przy bruśnieńskim krzyżu wapiennym. Tablica nr 1 opisuje trasę oraz pokazuje ją na mapie. Widzimy, że zajmuje ona tylko niewielką, północną część rezerwatu Źródła Tanwi. W całości ma on prawie 190 ha, na których objęto ochroną liczne wywierzyska, naturalne zespoły torfowiskowe (przejściowe i wysokie) oraz bory bagienne i wilgotne z licznymi gatunkami chronionych roślin zielnych. W drzewostanie dominuje sosna zwyczajna z domieszką trzynastu gatunków drzew, przede wszystkim olszy czarnej, dębu szypułkowego i buka zwyczajnego. Dzika zwierzyna to jelenie, sarny, dziki, lisy, borsuki, wydry, kuny leśne i bobry, pojawiają się wilki. Ptaki to m.in. orły bieliki, myszołowy, jastrzębie bociany czarne, wilgi, grubodzioby, dzięciołki, świstunki, strzyżyki i rudziki.

Początkowo idziemy  piaszczystą drogą, która doprowadzi nas do przystanku nr 2. Tablica opisuje bór wilgotny. Przystanek nr 3 dotyczy gleb organicznych, torfów i murszy. Na torfowisko noszące nazwę Kobyle Jezioro prowadzi krótki pomost. Podczas mojego pobytu był podmoknięty i zniszczony. Tablica nr 4 zwraca uwagę na borówkę czarną oraz wrzos zwyczajny. Przy przystanku nr 5 teren jest lekko wklęsły i miejscami podmokły, porośnięty sosną i brzozą, a w poszyciu borówką bagienną. Tablica nr 6 zwraca uwagę m.in. na kopce mrówek, a nr 7 pokazuje młodnik sosnowy.

Tanew ma kilka źródeł początkowych. Pierwsze wybija w rezerwacie i nie ma możliwości jego obejrzenia. To ono zasila Kobyle Jezioro. Najbardziej wydajne źródło rzeki (60 l/sek.) można zobaczyć w pobliskiej wsi Łukawica. Warto tam pojechać, ponieważ jest to miejsce bardzo ładne, ze starymi drzewami i bujną roślinnością. Wytyczono tam ścieżkę spacerową, która prowadzi do dwóch kolejnych źródeł, ale już o mniejszej wydajności.

Nad Kobylim Jeziorem, obok ścieżki przyrodniczo-dydaktycznej napotkamy niebieski szlak pieszy. Można nim dojść na szczyt Wielkiego Działu, wzniesienia, które długo uważane było za najwyższe na Roztoczu po stronie polskiej, ale po dokładnych pomiarach okazało się jednak trochę niższe od Długiego Goraja.

Warto zobaczyć w okolicy:

Wielki Dział – w dwie strony świata

Stare i Nowe Brusno – wiara wyciosana w kamieniu

Chmiele – nieistniejąca wioska i piękna polana

Krągły Goraj – najwyższy szczyt Lubelszczyzny

Monastyrz – pustelnia brata Alberta

Dahany – najpiękniejsza polana Roztocza

Wielki Dział – w dwie strony świata

Top 10 – wzniesienia

Top 10 – obrzeża Lubelszczyzny

Roztocze

Wielki Dział oddziałuje na mnie bardzo mocno. Odczuwam to wspinając się na wzniesienie zarówno od strony Starego Brusa, jak i Werchraty. Oczywiście, zadaję sobie pytanie, dlaczego tak jest i nie znajduję jednoznacznej odpowiedzi. Może dlatego, że jest kilka przyczyn, które nakładają się na siebie i przez to budują emocjonalność tego miejsca.

Szla niebieski z Woli Wielkiej na Wielki Dział
(za: https://mapa-turystyczna.pl/

Na pierwszy powód wskazuje sama nazwa wzniesienia. Przez Wielki Dział, nazywany niegdyś lokalnie Gił albo Dił, przebiega ważny dział wodny drugiego stopnia. U podnóża wzgórza, od zachodu, znajdują sią źródła Tanwi, która łączy się z Sanem, a po jego południowo-wschodniej stronie wybija Rata, wpadająca na Ukrainie do Bugu.

Wielki Dział ma także znaczenie geograficzne. Od strony jego zachodniego stoku znajduje się Roztocze Środkowe, a z drugiej strony rozciąga się Roztocze Wschodnie. Obydwa subregiony różnią się od siebie zarówno pod względem form ukształtowania terenu, jak i przyrodniczym.

Trzeci obszar różnic pomiędzy Roztoczem Środkowym i Wschodnim ma swoje korzenie w historii. Pierwszy z wymienionych subregionów historycznie wchodził w skład Ordynacji Zamoyskiej, drugi był królewszczyzną oraz obejmował dobra magnackie m.in. Czartoryskich i Ponińskich oraz biskupów przemyskich.

Na podział ten nakładały się sprawy wyznaniowe. Na Roztoczu Środkowym dominował kościół rzymskokatolicki, a na Roztoczu Wschodnim kościół greckokatolicki. Świadectwem tego są kościoły i cerkwie, cmentarze oraz krzyże przydrożne i kapliczki. Dwoistość religijna miała też szersze odbicie kulturowe. Roztocze Środkowe ciążyło w stronę cywilizacji zachodnioeuropejskiej, a Roztocze Wschodnie w stronę Rusi.

1. Telszewski Rejon Umocniony 2. Szawelski Rejon Umocniony 3. Kowieński Rejon Umocniony 4. Orlicki Rejon Umocniony 5. Grodzieński Rejon Umocniony 6. Osowiecki Rejon Umocniony 7. Zambrowski Rejon Umocniony 8. Brzeski Rejon Umocniony 9. Kowelski Rejon Umocniony 10. Włodzimiersko-Wołyński Rejon Umocniony 11. Strumiłowski Rejon Umocniony 12. Rawsko-Ruski Rejon Umocniony 13. Przemyski Rejon Umocniony (za: http://www.msw-pttk.org.pl/)

Ostatni akt tego podziału rozegrał się w czasie II wojny światowej i w latach powojennych. We wrześniu 1939 r. wojska sowieckie w efekcie zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow wkroczyły od wschodu i osadziły się na tzw. linii demarkacyjnej. Później na tych terenach bardzo silnie działała UPA. Po wyzwoleniu na terenach Roztocza Wschodniego przeprowadzona została akcja Wisła polegająca na wysiedleniu ludności ukraińskiej na tzw. polskie ziemie odzyskane oraz częściowo na Ukrainę.  W tym samym czasie Roztocze Środkowe objęte było hitlerowską akcją wysiedleńczą i pacyfikacyjną, której przeciwstawił się partyzancki ruch oporu, który po zakończeniu działań wojennych częściowo przekształcił się w zbrojny ruch antykomunistyczny.

Remont cerkwi w Woli Wielkiej w 2020 r.

Na Wielki Dział wyruszamy ze wsi Wola Wielka, spod pięknej, drewnianej cerkwi, która niedawno przeszła gruntowną renowację.  Wzniesiona została w 1755 r., a rozbudowana w 1844 r. i częściowo przebudowana w latach 90. XIX w. Do 1994 r. cerkiew była użytkowana jako kaplica rzymskokatolicka. Obok cerkwi usytuowana jest wolno stojąca dzwonnica z XVIII w. oraz niewielki cmentarz z nagrobkami bruśnieńskimi. Cały zespół jest otoczony kamiennym murem.

Z Woli Wielskiej wyprowadza nas niebieski szlak turystyczny. Za wsią, w lesie wzdłuż drogi, znajdują się dawne wyrobiska kamienia wapiennego. Są płytkie, coraz mocniej zarastają krzewami i młodymi drzewami, ale jeszcze dość wyraźnie widoczne w terenie. To skały osadowe sprzed ok. 12 mln lat, które powstały poprzez nawarstwianie się szczątków organicznych, z muszlami obtoczonymi przez glony oraz zlepami muszli, zwłaszcza ostryg. Warto im się uważnie przyjrzeć – są niejednorodne, chropowate, w niektórych miejscach ostre.

Nieczynne retorty do wypalania węgla drzewnego

Wędrując dalej po prawej stronie drogi, na skraju lasu zobaczymy tzw. retorty – stalowe piece do wypalania węgla drzewnego. W Bieszczadach były popularne i niektóre wciąż działają. Te, obok których jesteśmy są bodajże jedynymi na Roztoczu. W 2007 r. red. Leszek Wiśniewski nakręcił film dokumentalny pt. Ostatni smolarz na Roztoczu. Był nim Zbigniew Wolańczyk. Pamiętam, że wraz z pracownikami wypalał węgiel drzewny jeszcze w 2012 r.

Po minięciu retortów szlak niebieski prowadzi leśną drogą. Wśród drzew widoczny jest zarastający dawny rów przeciwczołgowy. Dochodzimy do rozległej polany. Na jej północnym skraju, nieco z boku, znajduje się bunkier tzw. Linii Mołołotowa.  Łącznie na zboczach Wielkiego Działu znajduje się czternaście takich obiektów. Pochodzą z lat 1940-41, zostały wybudowane przez Związek Sowiecki  w celu ochrony i ewentualnej obrony granicy z III Rzeszą Niemiecką.

Punkt Oporu Wielki Dział był częścią 6 Rawsko-Ruskiego Rejonu Umocnionego. Po zaatakowaniu ZSRR przez Niemcy wzniesienie było bronione w dniach od 22 do 29 czerwca 1941 r. Walki trwały tylko kilka dni i zakończyły się złamaniem sowieckiej linii obrony.

Schron, przy którym jesteśmy, jest jednym z dwóch najciekawszych na naszym szlaku. Uzbrojony był w armatę 45 mm oraz dwa ciężkie karabiny maszynowe. Miał własne ujęcie wody oraz agregat prądotwórczy. W czasie działań wojennych został uszkodzony, po wojnie został wyremontowany przez Ludowe Wojsko Polskie. Obecnie jest nieużytkowany i stanowi tylko atrakcję turystyczną. Stoi między drzewami. Aby uzmysłowić sobie jego znaczenie militarne trzeba użyć wyobraźni. W czasie II wojny światowej stoki Wielkiego Działu nie były zalesione, dlatego pozwalały na stworzenie bardzo dobrych pozycji obronnych o charakterze obserwacyjnym. Poszczególne schrony oraz rozmieszczenie punktów oporu miały stanowić przemyślaną całość, tworzącą zaawansowane pole walki.

Z polany rozciąga się malowniczy widok. W lesie od strony północnej możemy odnaleźć kolejny, niewielki schron do ognia czołowego dla broni maszynowej.

Przekraczamy śródleśną drogę, wyasfaltowaną, ale nie przeznaczoną dla ruchu samochodowego. Za nią rozpoczyna się podejście na szczyt. Dochodzimy do tzw. schronu z kopułą, drugiego najciekawszego na naszej trasie. To półkaponiera artyleryjska dla armaty 45 mm oraz dwóch ckm, z zachowanym częściowo wyposażeniem bojowym. Kopuła została odlana w 1936 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim i została zamontowana w schronie na Polesiu. Po jego zdobyciu przez Armię Czerwoną została przeniesiona na Wielki Dział. Idąc dalej po lewej stronie można wypatrzyć kolejny schron do ognia czołowego z broni maszynowej.

Punkt wysokościowy na szczycie Wielkiego Działu

Dochodzimy do miejsca, w którym szlak niebieski spotyka się ze szlakiem zielonym. Ten drugi prowadzi na szczyt Wielkiego Działu. Wskazuje go punkt wysokościowy. Widok jest niestety zasłonięty przez drzewa. Niegdyś znajdowała się tu przeciwpożarowa wieża obserwacyjna, ale została rozebrana pod koniec lat 80. ub. wieku. Zdecydowanie brakuje wieży widokowej.

Zainteresowani Linią Mołotowa mogą wrócić do szlaku niebieskiego i przejść jeszcze kilkaset metrów do kolejnego ciekawego schronu, który umiejscowiony jest na południowo-wschodnim stoku wzniesienia. Jeśli jesteśmy spacerem, to do Woli Wielkiej wracamy tą drogą, którą przyszliśmy. Rowerzyści mogą pozwolić sobie na nieco dłuższą trasę. Szlak niebieski prowadzi do rezerwatu Źródła Tanwi, a zielony na Długi i Krągły Goraj.

Warto wiedzieć więcej:

Mapa i dokładny opis wszystkich schronów na Wielkim dziale znajduje się pod linkiem: https://fotoroztocze.wordpress.com/2013/10/02/punkt-oporu-wielki-dzial/

Linia Mołotowa została ciekawie opisana pod linkiem: http://www.schondorf.pl/ciekawostki-historyczne/linia-molotowa/

Warto zobaczyć w okolicy:

Dahany – najpiękniejsza polana Roztocza

Stare i Nowe Brusno – wiara wyciosana w kamieniu

Chmiele – nieistniejąca wioska i piękna polana

Krągły Goraj – najwyższy szczyt Lubelszczyzny

Monastyrz – pustelnia brata Alberta

Źródła Tanwi – nad Kobylim Jeziorem

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Lasy Janowskie

Słowo uroczysko potocznie jest rozumiane jako miejsce odludne, tajemnicze, niezbadane, a nawet dzikie. Uroczysko Kruczek takie nie jest. Jego obecny wygląd ukształtował człowiek, ale w sposób umiejętny – w wartości przyrodnicze miejsca wkomponowane zostały motywy religijne i patriotyczne. Razem te trzy obszary tworzą spójną całość, chętnie odwiedzaną przez turystów i okolicznych mieszkańców.

Mapa pokazuje dojazd z janowa Lubelskiego do Uroczyska Kruczek

Do uroczyska można dojechać samochodem. To powoduje, że soboty czy niedziele jest tam tłoczno, a zaparkowane pojazdy kolidują z otoczeniem. Radzę więc wybrać się tam środku tygodnia – wtedy jest szansa, że będziemy sami lub prawie sami. Radzę też, aby pojechać tam rowerem szlakiem niebieskim do wsi Szklarnia – z centrum Janowa Lubelskiego są to zaledwie 4 km w jedną stronę. Można dojść także spacerem, wówczas najlepiej jest zaparkować auto w okolicy janowskiego zalewu.

Do Kruczka prowadzi utwardzona droga – zjazd jest wyraźnie oznakowany. Podążając nią zwróćmy uwagę na powieszone na drzewach małe „kapliczki” z nazwami największych bitew II wojny światowej. Jest ich kilkadziesiąt, w większości są ozdobione biało-czerwonymi wstążkami. To nawiązanie do aktywności partyzanckiej w okresie okupacji i wielkiej bitwy na pobliskim Porytowym Wzgórzu.

W połowie drogi do uroczyska zobaczymy pamiątkowy kamień, krzyż i kapliczkę. To miejsce upamiętnia cierpienie i śmierć młodej dziewczyny. Na kamieniu znajduje się tablica ze słowami: ”Gdy ginie pamięć, wtedy mówić będą kamienie”. W tym miejscu 21 maja 1861 r. na 15-letnią Anię Jedynak napadł Kozak; zgwałcił ją i okaleczył, wskutek czego dziewczyna zmarła.

Krzyż umieszczony przed uroczyskiem

Uroczysko wita ciekawym krzyżem z wyrzeźbionymi wizerunkami Jezusa Chrystusa oraz Boga Ojca. Niestety, także zaparkowanymi w lesie samochodami – to mało nastrojowe, ale w tygodniu lub poza sezonem turystycznym jest szansa, że ich nie będzie.

Trochę dalej czuć już ducha miejsca. Widzimy kapliczkę nakrytą metalową kopułą. Pod nią Jezus Chrystus z mocno wyeksponowaną koroną cierniową i rękami uwolnionymi z krzyża. Po lewej i prawej stronie stoją nakryte hełmami wojskowymi dwa rzeźbione kloce, na których umocowano płaskie krzyże. Na jednym z nich wyryto słowa przysięgi Armii Krajowej w wersji z grudnia 1942 r., na drugim słowa religijno-patriotycznej modlitwy.

Patriotyczna kapliczka i dwa krzyże, z wypisaną z przysięgą AK i modlitwą
Aleja ze stacjami drogi krzyżowej prowadzi do kapliczki św. Antoniego

To także miejsce, w którym rozpoczynają się rzeźbione w drewnie stacje drogi krzyżowej, które doprowadzą nas do kapliczki na wodzie. Jest ona poświęcona św. Antoniemu, który odpoczywał w tym miejscu w drodze z Leżajska do Radecznicy. Spod kamienia, na którym siedział, wytrysnęło źródło bijące do tej pory. Podobno ma ono przyśpieszać gojenie ran. Faktyczna historia tego miejsca sięga 1773 r. Po I rozbiorze Polski okoliczni mieszkańcy ustawili tu krzyż, a potem kapliczkę. Obecna kapliczka jest powojenna. Uroczysko znajdowało się wówczas przy szlaku handlowym z Lublina w kierunku południowym. Pozwalało zaopatrzyć się w wodę i odpocząć. W czasie II wojny światowej i w pierwszych latach powojennych w niedostępnej okolicy stacjonowali żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych.

Kapliczka św. Antoniego z ołtarzem polowym

Przed kaplicą znajduje się prosty stół ołtarzowy, a na skarpie piaskowej wydmy ustawiono ławki dla wiernych. Źródełko to po kilkudziesięciu metrach wpada do niewielkiej rzeki Trzebensz. Bierze ona swój początek na skraju Lasów Janowskich i po kilku kilometrach wpada do rzeki Białki. W całym biegu zachowała swój naturalny przepływ, pełen meandrów, zwalonych drzew i tam zbudowanych przez bobry. 

Przechodzimy przez mostek. Na drugi brzegu rzeki znajduje się wybudowany z drewna punkt widokowy. Pozwala on lepiej zobaczyć główny nurt rzeki, podmokłe tereny wokół niego i otaczającą przyrodę.

Kruczek jest miejscem pięknym i mocnym emocjonalnie. W moim odczuciu uroczysko nie powinno być tak łatwo dostępne dla ruchu samochodowego. Kilkaset metrów wcześniej powinien być wybudowany parking, a za nim ustawiony zakaz wjazdu. Kruczek zyskałby wtedy w każdym wymiarze, przede wszystkim religijnym, patriotycznym i przyrodniczym.

Warto zobaczyć w okolicy:

Skansen leśnej kolejki wąskotorowej w Janowie Lubelskim

Na wycieczkę do Kruczka możemy wyruszyć z Janowa Lubelskiego spod skansenu leśnej kolejki wąskotorowej. Wstęp tam jest bezpłatny, ekspozycja jest ogólnie dostępna. Kolejkę zbudowali Niemcy dla wywozu dużych ilości drewna. Tory prowadziły z Lipy do Bukowej. w 1952 r. przedłużono je do Biłgoraja. Pociągi kursowały do 1984 r., cztery lata później rozebrano torowisko. Do tej pory w terenie widoczne są fragmenty nasypów, nasyp, ślady po torowisku oraz mostki przerzucone nad rzekami.

Warto zobaczyć w okolicy:

Maliniec – ryby w lesie

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Rezerwat Szklarnia – zob. Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Wojda – śladami Powstania Zamojskiego

Top 10 – wioski

Roztocze

Wojda to zaledwie cztery gospodarstwa, malowniczo położone u podnóża roztoczańskiego wzniesienia. Nie ma tam asfaltowej drogi dojazdowej, tylko polna, nieutwardzona. Dla turystów najciekawsza jest ścieżka przez lasy Roztoczańskiego Parku Narodowego, która ma charakter przyrodniczy i historyczny.

Ścieżka oznakowana jest czerwonymi kropkami, numery w kółkach pokazują lokalizację przystanków na trasie

Ścieżkę trzeba przejść lub przejechać rowerem.  Ma 4 km, mniej więcej tyle samo długości ma droga powrotna szlakiem zielonym. Wędrując pieszo trzeba zaplanować co najmniej cztery godziny, aby mieć czas na zapoznanie się z atrakcjami całej trasy.

Pierwszy przystanek jest tuż przy parkingu. To pomnik Powstania Zamojskiego. Jego wybuch i przebieg jest ściśle powiązany z wojennymi wydarzeniami, do których doszło pod Wojdą. Powstanie Zamojskie, choć nieporównywalnie mniej znane od Powstania Warszawskiego, pod względem rozmiaru zbrodni hitlerowskich i toczonych walk było całkowicie porównywalne. Jednocześnie są pomiędzy nimi bardzo istotne różnice. Dwie najważniejsze to takie, że Powstanie Zamojskie miało charakter chłopski, a nie miejski oraz zakończyło się częściowym powodzeniem, a nie klęską. Chłopski oznacza, że zarówno żołnierze leśnych oddziałów AK I BCh, jak i ich dowódcy w zdecydowanej większości wywodzili się ze wsi. Partyzanci mieli także na wsiach zaplecze żywnościowe i szeroko rozumiane materiałowe.

Pomnik na skraju Szewni Dolnej poświęcony Powstaniu Zamojskiemu

Pomnik k. Szewni Dolnej upamiętnia ponad 22 tys. partyzantów, którzy walczyli w obronie wysiedlanych wsi Zamojszczyzny. Kilkudziesięciu dowódców oddziałów wymienionych jest na tablicy z pseudonimów, które nosili oraz z imienia i nazwiska.

Powstanie Zamojskie wybuchło w odpowiedzi na zaplanowaną i realizowaną przez Rzeszę akcję pacyfikacyjną na Zamojszczyźnie. Jej głównym celem było zasiedlenie tych terenów przez niemieckich kolonizatorów. Realizację zbrodniczych zamiarów rozpoczęto pod koniec listopada 1942 r. w gminie Skierbieszów, a następnie w powiatach hrubieszowskim, tomaszowskim biłgorajskim.

Obozy przejściowe, do których kierowano wysiedlaną ludność znajdowały się w Zamościu I Zwierzyńcu. Osoby zdrowe i silne wywożono do Niemiec na roboty przymusowe, pozostali trafiali do obozów koncentracyjnych. Najbardziej tragiczny był los ok. 30 tys. dzieci, które po oderwaniu od rodziców przewożono do ośrodków germanizacyjnych, a następnie odsyłano do niemieckich rodzin.

Za: https://armiakrajowazgorzelec.blogspot.com/2013/01/70-lat-temu-30-grudnia-1942r-bitwe-pod.html

Akcji wysiedleńczej zbrojnie przeciwstawiły się oddziały AK i BCh oraz, w pewnym stopniu AL i partyzantki radzieckiej (zbiegli rosyjscy jeńcy wojenni). Prowadzono akcje dywersyjne oraz bezpośrednie działania zbrojne. Do pierwszej otwartej bitwy doszło 30 grudnia 1942 r. pod Wojdą. Stoczyła ją I Kompania Kadrowa BCh pod dowództwem por. Jerzego Mara-Meÿera ps. Vis, wspierana przez partyzantów radzieckich kpt. Wasyla Wołodina.

Oddziały stanęły do walki z batalionem niemieckiej żandarmerii liczącym ok. 350 żołnierzy. Eskortowali oni grupę ok. 100 kolonistów, którzy chciano osiedlić w okolicy. Partyzanci zatrzymali niemieckie siły, ale te po przegrupowaniu podjęły kontratak. Po sześciu godzinach ostrych walk partyzantom udało się wycofać w okoliczne lasy. Wojda została w odwecie spalona. Bitwa była jednak sygnałem, że można skutecznie przeciwstawiać się wrogowi, mimo że miał on wyraźną przewagę militarną.

Powstanie Zamojskie trwało do połowy 1944 r. Można powiedzieć, że zakończyło się sukcesem, choć nie całkowitym, bo taki był chyba niemożliwy do osiągnięcia.  W efekcie działań partyzanckich Niemcy znacząco ograniczyli pacyfikację zamojskich wsi i nie zrealizowali swoich zbrodniczych  planów w pełnym zakresie. Mimo to wysiedlili ponad 100 tys. osób. W tej liczbie było ponad 30 tys. dzieci

Znaki czerwone ścieżki wprowadzają nas na teren Roztoczańskiego Parku Narodowego. Idziemy leśnym duktem. Trzecia tablica przedstawia buczynę karpacką, a czwarta jodłę pospolitą – piekne okazy tych drzew widzimy po obydwu stronach drogi. Mijamy kolejne tablice informacyjne: piąta przedstawia ptaki, a szósta opisuje system wąwozowy Krzemionki i przedstawia cztery typy wąwozów.

Kolejne tablice mają charakter historyczny. Siódma zatrzymuje nas przy obelisku poświęconym Pawłowi Dawidence. To radziecki partyzant, który został zabity pod Wojdą w wieku 25 lat. Walczył zacięcie jako strzelec z ciężkiego karabinu maszynowego z Niemcami, którzy byli usytuowani na pozycjach od strony wsi Kosobudy.

Ósmy przystanek wskazuje miejsce, w którym na początku ub. wieku znajdowała się gajówka Ordynacji Zamojskiej. Kapliczkę wybudował w 1914 r. leśniczy na pamiątkę swoich dzieci, które zmarły na tyfus. Gajówka została spalona przez hitlerowców po bitwie pod Wojdą. 

Widok Wojdy od strony lasu

Dziewiąta tablica opisuje ssaki, które można spotkać w okolicy. Jesteśmy już na granicy lasu. Współczesna Wojda jest przysiółkiem wsi Bliżów, od strony której można dojechać samochodem. Dawne zabudowania, podobnie jak leśniczówka, zostały całkowicie spalone przez okupanta po zakończeniu bitwy.

Pomnik upamiętniający bitwę pod Wojdą

Na obelisku znajduje się napis: Tu pod Wojdą 30 XII 1942 Bataliony Chłopskie i partyzanci radzieccy stoczyli pierwszą bitwę z hitlerowskim najeźdźcą w obronie wysiedlanej ludności Zamojszczyzny – w XV rocznicę społeczeństwo Zamojszczyzny.

Obelisk upamiętniający bitwę pod Wojdą jest stale udekorowany kwiatami, co pokazuje, że pamięć o wydarzeniach sprzed 80 już lat nie przeminęła. Co roku w grudniu, w zimowej scenerii, odbywają się specjalne uroczystości rocznicowe, składane są wieńce i kwiaty, zapalane znicze, trzymana warta honorowa.

Z Wojdy na parking proponuje powrót za znakami zielonego szlaku pieszego. Prowadzi leśną drogą po ciekawym terenie usłanym wąwozami.

Warto wiedzieć więcej:

https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/176338,Marek-Wierzbicki-Partyzanckie-bitwy-pod-Wojda-i-Zaborecznem-na-Zamojszczyznie.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Mara-Me%C3%BFer

Warto zobaczyć w okolicy:

Kosobudy

To jedna z najstarszych wsi na Roztoczu, wzmiankowana już pod koniec XIV w., położona przy drodze łączącej Zamość ze Zwierzyńcem. Wysiedlona przez hitlerowców po bitwie pod Wojdą, po przejściu frontu ponownie zamieszkała. Zachowało się stare budownictwo drewniane, kościół pw. św. Andrzeja Boboli, dawniej cerkiew unicka wzniesiona w poł. XIX w., zajazd murowany z II poł. XIX w., kuźnia. Przed remiza stary, konny wóz strażacki.

We wsi duży parking z wiatą turystyczną i starodrzewem – dogodne miejsce dla zmotoryzowanych turystów, którzy chcą przesiąść się na rowery i wyruszyć na ciekawe okoliczne trasy.

Zwierzyniec – w sercu Roztoczańskiego Parku Narodowego

Szczebrzeszyn – urok roztoczańskiego miasteczka

Szczebrzeszyn – w plątaninie wąwozów Piekiełko