Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Top 10 – wojskowość

Lasy Janowskie

Porytowe Wzgórze wywołuje we mnie rozterkę emocjonalną. Z jednej strony jest to miejsce nasączone krwią partyzantów, z drugiej ciekawe krajoznawczo. Ten dysonans widać w otoczeniu i oznakowaniu turystycznym. Z jednej strony jest tam pomnik partyzancki, symboliczne groby i tablica pokazująca przebieg bitwy, a z drugiej oznakowana ścieżka kładąca nacisk na walory przyrodnicze.

Kompleks Lasów Janowskich jest przedzielony na dwie części ruchliwą drogą ekspresową Lublin-Rzeszów. Porytowe Wzgórze znajduje się w centralnej części, która położona jest na wschód od tej trasy. Na miejscu widać, że zagospodarowanie tego miejsca pamięta jeszcze czasy PRL. Rozległy, ale zniszczony parking, pokryta betonem aleja, a na jej końcu żołnierski cmentarz  i monumentalny pomnik, wokół którego toczy się polityczny spór o upamiętnienie radzieckich partyzantów.

Pomnik na Porytowym Wzgórzu

Pomnik zaprojektował Bronisław Chromy, wybitny polski rzeźbiarz, a także malarz i poeta, autor m.in. wawelskiego smoka w Krakowie. Odsłonięcie odbyło się uroczyście w 1974 r. Monument, w formie charakterystycznej dla tego artysty, przedstawia pięciu biegnących partyzantów ponadnaturalnej wielkości, pomiędzy którymi wybucha pocisk. Przedstawienie, wykonane w brązie i aluminium, jest pełne ekspresji. Wzrok przyciąga przede wszystkim potężna eksplozja. Na twarzach żołnierzy widać determinację i odwagę. Ubrani są w płaszcze i uzbrojeni. Czterej żołnierze znajdujący się po prawej stronie wybuchu to dwaj Polacy i dwaj Rosjanie. Odczytać to można po czapkach – na dwóch widać sierp i młot, a na dwóch orła. Sylwetka po lewej stronie ma przedstawiać uciekiniera z obozu. Z momentu, w którym uchwycono postaci w ruchu można odczytać, że partyzanci znajdują się pod naporem wroga. Są odwróceni tyłem do Porytowego Wzgórza, jakby wydostawali się z niemieckiego okrążenia.

Pomnik czynu partyzanckiego lub Pomnik bohaterów Porytowego Wzgórza (tak jest obecnie nazywany) powstał jako Pomnik braterstwa broni partyzantów polskich i radzieckich. W okresie PRL był on częścią komunistycznej propagandy. Teraz, wręcz przeciwnie, jest przez część osób i środowisk politycznych propagandowo interpretowany w przeciwną stronę, w kontekście zaborczego odebranie Polsce suwerenności poprzez podporządkowanie polityczne i gospodarcze Sowietom.

Cmentarz z 1958 r., na który przeniesiono szczątki poległych partyzantów

Pomnik stoi przy cmentarzu wojennym, który utworzono w 1958 r. Przeniesiono na niego szczątki partyzantów, których ziemne mogiły ekshumowano w miejscu walk. Najprawdopodobniej nie odnaleziono wówczas wszystkich szczątków i jakaś ich część pozostała w lesie.

Porytowe Wzgórze obelisk

Także w 1958 r. obok cmentarza ustawiono obelisk z napisem Bohaterom Armii Ludowej i radzieckich oddziałów partyzanckich poległym w wielkiej bitwie partyzanckiej przeciw hitlerowskim najeźdźcom w Lasach Janowskich 14 i 15 czerwca 1944 r składa hołd społeczeństwo Lubelszczyzny w 14 rocznicę bitwy. Było to zafałszowanie historii, ponieważ całkowicie pominięto udział w bitwie partyzantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, choć formacje te odegrały ważną rolę w wyrwaniu się z hitlerowskiego okrążenia. W 1974 r. obelisk ten przeniesiono na szczyt Porytowego Wzgórza, w ostatnich latach został stamtąd usunięty.

Krzyż i głazy upamiętniające wydarzenia z czerwca 1944 r.

W najbliższym otoczeniu pomnika Bronisława Chromego znajduje się obecnie jeszcze jedno upamiętnienie. W 1991 r. ustawiono krzyż i dwa głazy. Na kamieniu po lewej stronie znajduje się znak Polski Walczącej z datą 1939-1945. Na głazie po prawej stronie umieszczono tablicę z inskrypcją: Krzyż, który pojednał ziemię z niebem, niech pojedna ludzi, którzy 14 VI 1944 r. na Porytowym Wzgórzu za sprawiedliwą bili się rzecz. Społeczeństwo Ziemi Janowskiej, 1991 r.

Podstawę wiedzy o przebiegu bitwy i jej uczestnikach zawdzięczamy adwokatowi prof. Jerzemu Markiewiczowi. Zawarł ją w bardzo wartościowej książce historycznej „Paprocie zakwitły krwią partyzantów”, która opisuje przeciwpartyzanckie akcje Sturmwind I i Sturmwind II przeprowadzone przez okupanta w połowie 1944 r. Jej pierwsze wydanie ukazało się w latach 60. ub. wieku, a ostanie (poprawione i uzupełnione) w 1987 r. nakładem Wydawnictwa Lubelskiego. Siłą tego opracowania są nie tylko badania archiwalne i terenowe przeprowadzone przez badacza, ale także naukowa uczciwość, wolna od propagandowego widzenia historii.

Zamiarem okupanta była całkowita likwidacja ruchu partyzanckiego na Zamojszczyźnie. Był on na tyle silny, że niemal całkowicie blokował przed hitlerowcami całe powiaty i uniemożliwiał transporty na front wschodni. Akcja Sturmwind I polegała na otoczeniu partyzantów ścisłym, zacieśniającym się kordonem, z którego nikt nie miał się wydostać.

Mapa przedstawia przebieg działań zbrojnych w dniach od 9 do 14 czerwca 1944 r. Ząbkowany owal pokazuje miejsce koncentracji partyzantów na Porytowym Wzgórzu, a linia przerywana drogę wyjścia z okrążenia

Do akcji przeciwko partyzantom Niemcy zgromadzili ok. 30 tys. wyszkolonych żołnierzy wchodzących w skład 3 dywizji Wehrmachtu: 154 dywizji rezerwowej gen. F. Altrichtera, 174 dywizji rezerwowej gen. F. G. Eberhardta i 213 dywizjai gen. Goeschena, której częścią była kawaleria kałmucka dra Dolla. Ponadto w akcji uczestniczyły samoloty 4 Floty Powietrznej i inne hitlerowskie formacje wojskowe.

W kotle w Lasach Janowskich znalazło się ponad 3 tys. partyzantów. Intencją wszystkich dowódców ruchu oporu było połączenie sił. Taka taktyka pozwalała lepiej odpierać ataki wroga, a w konsekwencji także przerwać pierścień i wydostać się z okrążenia. Największe było zgrupowanie partyzantów radzieckich. Liczyło do 1,9 tys. żołnierzy, dobrze uzbrojonych i przygotowanych do walki. Na terenie Zamojszczyzny działało ono od stycznia 1944 r. z zadaniem przeprowadzania akcji wywiadowczych i dywersyjnych na tyłach frontu wschodniego.  Dowódcą był płk. Nikołaj Prokopiuk, sowiecki wojskowy narodowości ukraińskiej, w pełni oddany funkcjonariusz NKWD. Drugą pod względem wielkości była Armia Ludowa, która blisko współpracowała z Sowietami. Ideologicznie po przeciwnej stronie byli partyzanci Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, które działały już wtedy pod dowództwem AK.   

13 czerwca partyzanci z AL. zaatakowali pod wsią Szklarnia niemiecką kolumnę wojskową. Udało się zdobyć dokumenty sztabowe, które mówiły o akcji zaplanowanej przez hitlerowców.Bitwa rozpoczęła się 14 czerwca 1944 r. rano Partyzanci, pomimo podziałów politycznych, powierzyli kierowanie zgrupowaniem najwyższemu rangą sowieckiemu partyzantowi ppłk Nikołajowi Prokopiukowi. Pod jego komendą znalazły się m.in.: część 1. brygady AL im. Ziemi Lubelskiej pod dow. Ignacego Borkowskiego „Wicka, brygada AL im. Wandy Wasilewskiej pod dow. Stanisława Szelesta, oddział łącznikowy AL Leona Kasmana „Janowskiego”, grupa członków PPR, oddział NOW–AK „Ojca Jana” pod dow. por. Bolesława Usowa „Konara”, formacja BCh por. Juliana Kaczmarczyka „Lipy”; polsko-sowiecki oddział Mikołaja Kunickiego „Muchy” oraz sowieckie: Wiktora Karasiowa, Włodzimierza Czepigi, Walentina Pielicha, Sergiusza Sankowa, Michała Nadelina, Iwana Jakole.

Waki trwały cały dzień. Były bardzo zacięte, toczyły się w skrajnie trudnych warunkach. Obok ataków moździerzowych, artyleryjskich i lotniczych nacierała piechota, momentami dochodziło do walki wręcz. Płonęło poszycie lasu, zadymienie nie powalało oddychać, panował ogłuszający huk, wszędzie widać było zabitych i rannych, którym bardzo trudno było udzielić pomocy. Nocą, gdy ataki wroga ustały, ppłk. Prokopiuk przystał na propozycję „Konara”, by wydostać się z okrążenia w kierunku wsi Kiszki i Ujście. Manewr powiódł się, większość oddziałów wyszła z okrążenia i przedostała się do Puszczy Solskiej. Tam czekało na nich kolejne niemieckie uderzenie w ramach akcji Sturmwind II.

Bardzo trudno jest ocenić, ilu partyzantów poległo w czasie walki na Porytowym Wzgórzu i po jej zakończeniu. Ciała zmarłych, a także ciężko rannych leżały w lesie jeszcze długo po zakończeniu bitwy. Część ofiar zabierały okoliczne rodziny, część grzebano z leśnych mogiłach. Ci, którzy dostali się do niewoli zostali w większości zabici w egzekucjach. Ocenia się, że straty po polskiej i sowieckiej wyniosły 200 żołnierzy, a po hitlerowskiej ponad 500, nawet do 600. Wiadomo też, że Niemcy masowo zwozili rannych do szpitala w Janowie Lubelskim.

Strzałki oznaczone kolorem czerwonym pokazują przebieg trasy spacerowej, a kolorem niebieskim dojście szlakiem walk partyzanckich do szczytu Porytowego Wzgórza
Kładka nad rozlewiskiem Branwi

Znaki ścieżki edukacyjnej odnajdziemy przy cmentarzu partyzanckim. Wprowadzają one do doliny Branwi, ale nie dochodzą na samo Porytowe Wzgórze, które jest wydmowym wałem o długości ok. 2 km i maksymalnej wysokości 207 m n.p.m. Trasa ścieżki ma 1,5 km. Po drodze ustawiono 8 tablic informacyjnych: pomniki przyrody w Lasach Janowskich, martwe drewno w lesie, śródleśna łąka, las liściasty, bór iglasty, zwierzęta lasów Janowskich, rośliny Lasów Janowskich, ślady i tropy zwierząt w lesie.  Zobaczymy takie zbiorowiska leśne jak: suboceaniczny bór świeży, śródlądowy bór wilgotny oraz podzespół wilgotny kontynentalnego boru mieszanego, wyżynny jodłowy bór mieszany, bór bagienny, olsy oraz roślinność torfowiskową i wodną.

Już na początki ścieżki kładka przełożona jest nad podmokłym terenem, który latem upodobały sobie żaby i komary. Mijamy ciekawą kapliczkę w pniu sosny oraz symboliczny grób mjr. Władymira Czepiegi oraz 14 innych partyzantów. Pochowano ich w tym miejscu po zakończeniu bitwy. Mogiłę ekshumowano w 1958 r., odkopane szczątki przeniesiono na cmentarz.

Dawny most kolei wąskotorowej, obecnie część ścieżki spacerowej

Skarpą porośniętą jodłą dochodzimy do drogi leśnej prowadzącej do wsi Momoty. Docieramy do nasypu dawnej kolejki wąskotorowej i drewnianego mostu nad Branwią, po którym niegdyś biegło torowisko. Obecnie prowadzi przez niego ścieżka historyczno-przyrodnicza.

W tym miejscu proponuję zejść ze ścieżki i podążyć dalej za znakami czerwonego szlaku Walk Partyzanckich, który prowadzi na szczyt Porytowego Wzgórza. Po drodze można zobaczyć niszczejący jaz wodny na rzece. Trudno jest ustalić, kiedy powstał. Na pewno istniał już przed II wojną światową, należał do Ordynacji Zamojskiej. Przy ścieżce w kierunku jazu ustawiona jest tabliczka z napisem „Zakaz wstępu!!! Grozi wypadkiem”, ale widać, że nie jest on przestrzegany. W praktyce chodzi raczej o to, aby nie podchodzić do samej zapory, ponieważ jej drewniana konstrukcja jest podmyta i zmurszała.  

Szczyt wzniesienia to miejsce, w którym stał usunięty obelisk z 1958 r.

Po minięciu jazu szlak zaczyna podchodzić do góry po zboczu. Po lewej stronie, w dole, widać dziką dolinę Branwi. Droga wyprowadza nas na szczyt wzniesienia, w miejscu, w którym znajdowały się główne siły partyzantów. To właśnie w tym miejscu stał czarny obelisk upamiętniający partyzantów AL i radzieckich, obecnie usunięty. Teraz zobaczyć możemy tylko skromną tablicę informacyjną, na której w bardzo dużym uproszczeniu przedstawiono historię bitwy.

Od tego miejsca wracamy ponownie do ścieżki spacerowej. Można to zrobić idąc za znakami szlaku lub drogą wchodzącą w las przy tablicy informacyjnej. Przeprowadzi nas ona z powrotem przez las, wierzchowiną wzniesienia. Po drodze warto zwrócić uwagę na stare i pomnikowe drzewa, w tym dąb szypułkowy oraz na malowniczą, dziką dolinę Branwi.

Wspomniany wcześniej drewniany most nad Branwią jest pozostałością po śródleśnej kolejce wąskotorowej. W terenie czytelny jest wciąż nasyp, po którym poprowadzono torowisko. Układanie linii kolejowej rozpoczął okupant w czasie II wojny światowej. Pierwszy odcinek linii prowadził od wsi Lipa w Lasach Lipskich. Znajdowały się tam: lokomotywownia, kuźnia, biura, tory manipulacyjne, tartak oraz tzw. nasycalnia, w której impregnowano drewno do podkładów kolejowych. W 1943 r. tory dochodziły do Łążka Ordynackiego i miały ok. 20 km długości. Po wyzwoleniu wąskotorówkę doprowadzono w 1946 r. do Biłgoraja. Od lat 60. zaczęła się powolna likwidacja linii, którą ostatecznie zamknięto w 1984 r. i rozebrano cztery lata później. Tabor, który udało się ocalić i wyremontować eksponowany jest obecnie w Janowie Lubelskim.

Po przejściu przez most nad Branwią nasyp kolejowy doprowadzi nas do leśnej drogi. W kierunku poł.-wsch. prowadzi ona do malowniczego i bogatego ornitologicznie kompleksu Stawów Dużych i dalej do wsi Momoty Górne, gdzie znajduje się oryginalny kościółek, dzieło miejscowego proboszcza. Od Porytowego Wzgórza prowadzi tam szlak znakowany kolorem żółtym.

Ścieżka przyrodniczo-historyczna odbiega w lewo, w kierunku płn.-zach. Dochodzimy do symbolicznej mogiły żołnierskiej, przy której ponownie spotykamy czerwony szlak Walk Partyzanckich. Nieopodal znajdują się dwa pomnikowe dęby i grab. Oznakowanie ścieżki odbiega w las, w kierunku Branwi, którą przekraczamy po drewnianej kładce. Stąd wracamy do pomnika partyzantów z 1974 r.

Dolina Branwi z malowniczo meandrująca rzeką

Leśnicy, planując ścieżkę edukacyjno-przyrodniczą w naturalny sposób zwracali uwagę na środowisko leśne, a w mniejszym na rzekę Branew. To niedopatrzenie, tym bardziej, że to ona kształtuje lokalne środowisko przyrodnicze i dlatego warto jest poświęcić jej nieco więcej uwagi. Rzeka od źródeł do ujścia ma 23 km. Odcinek, który obserwujemy, jest nieuregulowany. Nurt meandruje w naturalny sposób, tworząc rozlewiska i tereny podmokłe. Wyraźnie widać je z mostków, które przekraczamy, a także spod starego drewnianego jazu. Woda w Branwi jest bardzo czysta, oczywiście w znaczeniu przyrodniczym.

Teren, na którym się znajdujemy jest częścią znacznie większego (ponad 4,3 tys. km kw.) specjalnego obszaru ochrony siedlisk zatwierdzonego decyzją Komisji Europejskiej pod nazwą Uroczyska Lasów Janowskich. W opisie obszaru możemy przeczytać , że Płat „Nad Branwią” stanowi dolina rzeki Branew z interesującymi biocenozami wodnymi, olsami i wilgotnymi łąkami. Na równinie urozmaiconej wydmami dominują bory świeże i bory mieszane świeże. W obniżeniach terenu występują cenne z punktu widzenia ochrony europejskiej przyrody – bory bagienne i pła mszarne. W północnej części płatu występuje także wyżynny jodłowy bór mieszany. Ważnym elementem jest również śródleśny zespół stawów – bogata ostoja płazów, gadów, ptaków, ssaków i roślin. 

Na koniec wizyty na Porytowym Wzgórzu rada praktyczna. Najlepiej jest odwiedzić to miejsce wiosną lub jesienią. Latem trudno tam opędzić się od komarów i innych insektów. Nie pomagają maści, spraye, a nawet grubsze ubrania.

Warto wiedzieć więcej:

Kontynuacją bitwy na Porytowym Wzgórzu była bitwa pod Osuchami. Doszło do niej 21 czerwca 1944 r. podczas skierowanej przeciw partyzantom operacji Sturmwind II (Wicher II). Była to kontynuacja akcji Sturmwind I.

Oddziały niemieckie otoczyły Puszczę Solską, w której znajdowały się zgrupowania AK, BCh, AL i partyzantów sowieckich. Tym razem, inaczej niż było to na Porytowym Wzgórzu, dowódcy poszczególnych ugrupowań nie doszli do porozumienia. Oddziały walczyły osobno, co bardzo mocno odbiło się na ich zdolności bojowej. Ostatecznie część partyzantów wydostała się z okrążenia, ale poniesione straty były bardzo duże, a okoliczne wsie zapłaciły za pomoc partyzantom krwawymi pacyfikacjami.

Cmentarz partyzancki w Osuchach

Dokładny opis walk na Porytowym Wzgórzu i pod Osuchami. Osobny wpis przedstawiający Osuchy i okolicę, na której toczyły się walki zostanie umieszczony na blogu w połowie tego roku. Obecnie w Osuchach trwają przygotowania do otwarcia muzeum i obchodów 80. rocznicy bitwy.

https://www.polska-zbrojna.pl/Mobile/ArticleShow/19891

https://www.dws-xip.com/PW/bitwy/pw93.html

Warto zobaczyć w okolicy:

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Rezerwat Szklarnia zob: Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Maliniec – ryby w lesie

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Lasy Janowskie

Słowo uroczysko potocznie jest rozumiane jako miejsce odludne, tajemnicze, niezbadane, a nawet dzikie. Uroczysko Kruczek takie nie jest. Jego obecny wygląd ukształtował człowiek, ale w sposób umiejętny – w wartości przyrodnicze miejsca wkomponowane zostały motywy religijne i patriotyczne. Razem te trzy obszary tworzą spójną całość, chętnie odwiedzaną przez turystów i okolicznych mieszkańców.

Mapa pokazuje dojazd z janowa Lubelskiego do Uroczyska Kruczek

Do uroczyska można dojechać samochodem. To powoduje, że soboty czy niedziele jest tam tłoczno, a zaparkowane pojazdy kolidują z otoczeniem. Radzę więc wybrać się tam środku tygodnia – wtedy jest szansa, że będziemy sami lub prawie sami. Radzę też, aby pojechać tam rowerem szlakiem niebieskim do wsi Szklarnia – z centrum Janowa Lubelskiego są to zaledwie 4 km w jedną stronę. Można dojść także spacerem, wówczas najlepiej jest zaparkować auto w okolicy janowskiego zalewu.

Do Kruczka prowadzi utwardzona droga – zjazd jest wyraźnie oznakowany. Podążając nią zwróćmy uwagę na powieszone na drzewach małe „kapliczki” z nazwami największych bitew II wojny światowej. Jest ich kilkadziesiąt, w większości są ozdobione biało-czerwonymi wstążkami. To nawiązanie do aktywności partyzanckiej w okresie okupacji i wielkiej bitwy na pobliskim Porytowym Wzgórzu.

W połowie drogi do uroczyska zobaczymy pamiątkowy kamień, krzyż i kapliczkę. To miejsce upamiętnia cierpienie i śmierć młodej dziewczyny. Na kamieniu znajduje się tablica ze słowami: ”Gdy ginie pamięć, wtedy mówić będą kamienie”. W tym miejscu 21 maja 1861 r. na 15-letnią Anię Jedynak napadł Kozak; zgwałcił ją i okaleczył, wskutek czego dziewczyna zmarła.

Krzyż umieszczony przed uroczyskiem

Uroczysko wita ciekawym krzyżem z wyrzeźbionymi wizerunkami Jezusa Chrystusa oraz Boga Ojca. Niestety, także zaparkowanymi w lesie samochodami – to mało nastrojowe, ale w tygodniu lub poza sezonem turystycznym jest szansa, że ich nie będzie.

Trochę dalej czuć już ducha miejsca. Widzimy kapliczkę nakrytą metalową kopułą. Pod nią Jezus Chrystus z mocno wyeksponowaną koroną cierniową i rękami uwolnionymi z krzyża. Po lewej i prawej stronie stoją nakryte hełmami wojskowymi dwa rzeźbione kloce, na których umocowano płaskie krzyże. Na jednym z nich wyryto słowa przysięgi Armii Krajowej w wersji z grudnia 1942 r., na drugim słowa religijno-patriotycznej modlitwy.

Patriotyczna kapliczka i dwa krzyże, z wypisaną z przysięgą AK i modlitwą
Aleja ze stacjami drogi krzyżowej prowadzi do kapliczki św. Antoniego

To także miejsce, w którym rozpoczynają się rzeźbione w drewnie stacje drogi krzyżowej, które doprowadzą nas do kapliczki na wodzie. Jest ona poświęcona św. Antoniemu, który odpoczywał w tym miejscu w drodze z Leżajska do Radecznicy. Spod kamienia, na którym siedział, wytrysnęło źródło bijące do tej pory. Podobno ma ono przyśpieszać gojenie ran. Faktyczna historia tego miejsca sięga 1773 r. Po I rozbiorze Polski okoliczni mieszkańcy ustawili tu krzyż, a potem kapliczkę. Obecna kapliczka jest powojenna. Uroczysko znajdowało się wówczas przy szlaku handlowym z Lublina w kierunku południowym. Pozwalało zaopatrzyć się w wodę i odpocząć. W czasie II wojny światowej i w pierwszych latach powojennych w niedostępnej okolicy stacjonowali żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych.

Kapliczka św. Antoniego z ołtarzem polowym

Przed kaplicą znajduje się prosty stół ołtarzowy, a na skarpie piaskowej wydmy ustawiono ławki dla wiernych. Źródełko to po kilkudziesięciu metrach wpada do niewielkiej rzeki Trzebensz. Bierze ona swój początek na skraju Lasów Janowskich i po kilku kilometrach wpada do rzeki Białki. W całym biegu zachowała swój naturalny przepływ, pełen meandrów, zwalonych drzew i tam zbudowanych przez bobry. 

Przechodzimy przez mostek. Na drugi brzegu rzeki znajduje się wybudowany z drewna punkt widokowy. Pozwala on lepiej zobaczyć główny nurt rzeki, podmokłe tereny wokół niego i otaczającą przyrodę.

Kruczek jest miejscem pięknym i mocnym emocjonalnie. W moim odczuciu uroczysko nie powinno być tak łatwo dostępne dla ruchu samochodowego. Kilkaset metrów wcześniej powinien być wybudowany parking, a za nim ustawiony zakaz wjazdu. Kruczek zyskałby wtedy w każdym wymiarze, przede wszystkim religijnym, patriotycznym i przyrodniczym.

Warto zobaczyć w okolicy:

Skansen leśnej kolejki wąskotorowej w Janowie Lubelskim

Na wycieczkę do Kruczka możemy wyruszyć z Janowa Lubelskiego spod skansenu leśnej kolejki wąskotorowej. Wstęp tam jest bezpłatny, ekspozycja jest ogólnie dostępna. Kolejkę zbudowali Niemcy dla wywozu dużych ilości drewna. Tory prowadziły z Lipy do Bukowej. w 1952 r. przedłużono je do Biłgoraja. Pociągi kursowały do 1984 r., cztery lata później rozebrano torowisko. Do tej pory w terenie widoczne są fragmenty nasypów, nasyp, ślady po torowisku oraz mostki przerzucone nad rzekami.

Warto zobaczyć w okolicy:

Maliniec – ryby w lesie

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Rezerwat Szklarnia – zob. Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Maliniec – ryby w lesie

Top 10 – wioski

Lasy Janowskie

Maliniec to wioska otoczona z każdej strony tysiącami hektarów lasów i 800 hektarami stawów. Nie ma tam chodników, są za to kilometry grobli. Prawie nie ma tez współczesnego budownictwa. To miejsce jakby oderwało się od współczesności i kontaktuje się z nią tylko na tyle, na ile musi.

Skromna, drewniana zabudowa Malińca jest luźno porozrzuca po wsi

Stawy w Malińcu istnieją od końca XIX w. Zakładał je Adam Przanowski, który sprowadził z Moraw karpia i zaaklimatyzował go do tutejszych warunków. Siedziba dóbr znajdowała się w pobliskim Potoczku. Ok. 1875 r. został tam wybudowany murowany zespół dworski. Do dóbr Potoczka poza Malińcem należały także Brzeziny i Dąbrówka. W 1901 r. dziedzicem został syn Adama – Wojciech Przanowski, który zarządzał majątkiem do wybuchu II wojny światowej. Po nacjonalizacji, od 1961 r. w dowrze i należących do niego budynkach działają szkoły rolnicze. Całość założenia otoczona jest rozległym parkiem ze starodrzewiem.

Z zapisów wynika, że pod koniec XIX w. w Malińcu mieszkały 74, a w 1921 r. było ich 137. Ze spisu z 2021 r. wynika, że żyje tam 127 mieszkańców. Po II wojnie okoliczne stawy podlegały pod państwowe gospodarstwo rybackie. Obecnie działa szereg mniejszych gospodarstw. Z dawnej, historycznej zabudowy folwarcznej zachował się tylko jeden drewniany budynek z pocz. XX w.

Las przylega bezpośrednio do linii brzegowej
Wyspa na stawie

Stawy w Malińcu zgrupowane są w czterech dużych zespołach. Od płn. zach. są to: Narożnik,  oraz Bliźniaki Duży, Dolny, Boczny i Górny. Od płn. wsch. zanjdują się: Duża Kępina, Krzyżak, Kwadrat, Piskorzeniec, Liberder, Wojciech, Michał, Pachłówka, Czerwonka, Kurlej, Krzyś i Sumerówka, zaś od poł. wsch.: Gałczyn Środkowy, Górny, Dolny, Cegielnia, Brzozowa, Brzozowa Smuga, Roczniak, Roczniak Nowy i Stary. Sąsiadują w nimi zarastające zbiorniki: Zabytkowy Staw, Staw Szeroki, Dubisz, Łasek. Natomiast przy wjeździe do wsi od strony poł. widzimy stawy: Pilarnia Dolna, Mała i Boczna.

W stawach hodowane są karpie, amury, tołpygi, szczupaki i jesiotry. Piaszczyste dno powoduje, że ryby są smaczne, niezbyt tłuste i nie mają posmaku mułu.

Nad ostatnimi z wymienionych wyraźnie widać wyrastającą w lesie wieżę obserwacyjną. Można do niej podejść wyjeżdżając z Malińca asfaltową drogą w kierunku południowym. Po minięciu skrzyżowania z drogowskazem do przysiółka Bania, po kilkuset metrach po lewej stronie drogi zobaczymy znak zakazu wjazdu. Trzeba dalej podejść na niewielką wydmę, na której posadowiono wieżę. Gdy tam byłem, wejście na wieżę nie było zamknięte, skorzystałem z tego, ale wspinaczka jest tylko dla osób bez lęku wysokości. W góry rozległy widok na lasy, aż po horyzont.

W Malińcu jest agroturystyka, sklep spożywczy i dużo możliwości spacerów po okolicy. Lasy są bardzo grzybne, można także zbierać żurawinę. Dla wędkarzy przygotowano liczne stanowiska przy brzegu, a także zadaszoną przystań.

Warto zobaczyć w okolicy:

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Rezerwat Szklarnia – zob. Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Top 10 – wioski

Lasy Janowskie

Łążek Garncarski jest wioską wyjątkową, ponieważ jej nazwa od ponad 200 lat odpowiada rzeczywistości. Na Lubelszczyźnie pełno jest Hut, w których nikt już nie produkuje szkła i  nie topi żelaza, Kęp na osuszonych terenach czy Woli, gdzie pańszczyzny nie ma już od czasów carskich. A w Lążku wciąż robią dzbany, dwojaki i kafle. Tradycja jest żywa!

Skoro Grancarski w nazwie już wyjaśniliśmy, pozostaje jeszcze dopowiedzieć, co oznacza Łążek. Etymologicznie to mały, płytki zbiornik wodny, często porośnięty roślinnością wodną lub błotną. Pochodzi od prasłowiańskiego lǫgъ, które oznaczało mokradło, bagno, trzęsawisko. Łążek Garncarski faktycznie położony jest w pobliży obszarów podmokłych, w rozwidleniu rzeki Bukowej, do której uchodzi Białka. Ciągnie się tam jedna droga, a po jej obydwu stronach są warsztaty rzemieślnicze osadzone  w twórczości ludowej. Takich wyrobów nie ma w Ikei, Jysku czy innych marketach. Nawet gdy wzór się powtarzana, to i tak każdy egzemplarz jest inny, bo powstaje w ludzkich dłoniach, a nie maszynowo.

Łążek Grarncarski ma też w sobie coś, co wykracza poza nazwę – to aura, która tu panuje. Domy i obejścia mają po kilkadziesiąt lat, las podchodzi pod samą zabudowę, jest stary krzyż, drewniana kapliczka, nieużytkowany piec, a nawet… armata ustawiona na trawie. Można wejść do warsztatu i zobaczyć, jak powstają gliniane wyroby. Na początku lipca każdego roku odbywają się Ogólnopolskie Spotkania Garncarskie. Jedną z głównych ich atrakcji są warsztaty twórcze, podczas których można poznać cały proces powstawania ceramiki – od przygotowania gliny, wyrabiania, toczenia na kole, suszenia, malowania, szkliwienia, aż po wypał w piecu.

Zagroda Garncarska to miejsce osobliwe, ciekawe, gościnne

W pierwszym miejscu, do którego zaszedłem, za bramą z napisem Zagroda Garncarska, przywitał mnie gospodarz. Przedstawił się – Jaśko z Łążka, odpowiedziałem więc – Grześko z Lublina. Usłyszałem, że jest przywłóką, co oznacza, że nie pochodzi stąd. Przyjechał spod Leżajska. Przyciągnęła go tu żona i tak został, a teraz to jego miejsce na ziemi. Nie jest jednak garncarzem. Prowadzi oryginalne gospodarstwo agroturystyczne, choć lepszym określeniem jest przystań turystyczna. Duże obejście pełne jest miejsc, w których zobaczyć można różne niecodzienne rzeczy. Jakie – najlepiej przekonać się samemu, bo każdemu z nas co innego wpadnie w oko.

Po przeciwnej stronie drogi znajduje się inne, bardzo ciekawe miejsce. To Stodoła Kultury i Sztuki. Jej aktywność ma charakter cykliczny – informacje o wydarzeniach są podawane na bieżąco na Facebooku. Generalnym przesłaniem Stodoły jest organizowanie wydarzeń artystycznych z obszaru kultury zaawansowanej w miejscu, gdzie dostęp do niej jest utrudniony i jednocześnie czerpanie z kultury lokalnej, tak aby obydwie te przestrzenie przenikały się i uzupełniały.

Łążek Garncarski położony jest na osi północ-południe. Zagroda Garncarska i Stodoła Kultury i Sztuki znajdują się w północnej części wsi. W środkowej są dwa oznakowane warsztaty garncarskie, natomiast w południowej dwa warsztaty kaflarskie.

Kaflarnia w południowej części wsi

Do wyrobu ceramiki w Łążku używane są dwa rodzaje gliny. „Glina czerwona to glina chuda, której pokłady znajdują się w lasach. Jej kolor jest czerwony, natomiast po wypaleniu ceglasto czerwony. Jest to glina, która dobrze się wyrabia, jednak o wiele ciężej niż inne gliny. Zrobione formy są trwałe i nie deformują się w trakcie pracy, problemy napotykamy w trakcie suszenia, ponieważ glina czerwona jest wrażliwa na zmiany temperatury – może się deformować i pękać. Ze względu na swój kolor najczęściej jest używana jako polewa. Glina siwa – jej pokłady znajdują się na odcinkach dna rzeki Bukowa, jest to glina tłusta, zwykle o niebieskim odcieniu. Bardzo plastyczna i dobra do wyrobów. Glina składana jest na podwórku w miejscu zwanym gliniorką. Tam jest czyszczona i przygotowywana do pracy. Dobrze, kiedy glina przemarznie, wówczas staje się lepsza do wyrobu.” (za: https://en.jarmarkjagiellonski.pl/letnie-szkoly-rzemiosla-ludowego-2/letnia-szkola-ceramiki-ludowej/letnia-szkola-ceramiki-ludowej-lazek-garncarski/j).

Dawny, już nieużytkowany piec do wypału ceramiki

Proces powstawania wyrobów garncarskich opisany został na stronie internetowej Janowa Lubelskiego. „Najpierw poddawana jest wstępnej obróbce zwanej „wyprawą”, następnie magazynowana jest w piwnicach. Przed rozpoczęciem toczenia garnków glinę ugniata się jak ciasto, a potem formuje w kule, z których wyrabia się naczynia. Do toczenia naczyń używane jest koło nożne bezsponowe, zwane kręgiem. Po wytoczeniu wyroby schną około trzy dni. Następnym etapem jest glazurowanie, czyli polewanie szkliwem ołowiowym, nadającym naczyniom połysk. Wypalanie naczyń trwa zazwyczaj 24-30 godzin. Tradycyjną formą zdobienia jest „pisanie”, czyli malowanie pędzlem wykonanym z sierści z grzbietu kota lub z włosków ogona wiewiórki oraz różkiem zakończonym dudką z gęsiego pióra. „Pisanie” było i jest nadal zajęciem zarezerwowanym głównie dla kobiet. Cechą charakterystyczną garncarstwa łążkowskiego jest motyw kogucika, kielichowata forma doniczki i polewanie szkliwem ołowiowym całych powierzchni naczyń. Jedynie misy polewane są tylko wewnętrznie. W zdobnictwie (oprócz wspomnianego kogucika) stosuje się także linie proste, fale, zygzaki, łuki, spirale i kropki oraz rozety i motywy roślinne takie, jak gałązki i kwiatony.” (za: https://www.janowlubelski.pl/wizytowki/lazek-garncarski).

Warto zobaczyć w okolicy:

Maliniec – ryby w lesie

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Rezerwat Szklarnia – zob. Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy

Szklarnia – mała wioska, suka i koniki biłgorajskie

Top 10 – wioski

Lasy Janowskie

Szklarnia jest małą, położoną na uboczu, wioską w Lasach Janowskich. Spacerując tam czujemy otaczającą przyrodę, oddychamy wyjątkowo czystym powietrzem, spotykamy półdzikie koniki biłgorajskie. Kiedyś tak  nie było! Na początku XIX w. funkcjonowała tam huta szkła, co oznaczało wyrąb okolicznych lasów, zadymienie i ciężką pracę przy odrabianiu pańszczyzny.

Fragment starej alei drzew liściastych

Spacerując w Szklarni nie sposób pobłądzić. Samochód najlepiej jest zaparkować przy lesie na skraju wioski i pójść spacerem. Przejazd rowerem nie jest tak przyjemny, jak przechadzka. Nie pozwala zauważyć wielu szczegółów, a może rower jest zbyt szybki, tak wolno biegnie tu czas.

Jesteśmy na dużej, leśnej polanie, która powstała w wyniku wyrębu lasu na potrzeby huty. Wzdłuż głównej drogi zachowała się we fragmentach dawna aleja drzew liściastych. Idziemy nią, po obu stronach widzimy drewniane zabudowania tworzące klimat miejsca.

W jednym z gospodarstw, po prawej stronie drogi, działa Szkoła Suki Biłgorajskiej założona przez Zbigniewa i Krzysztofa Butrynów. Jest to miejsce kultywowania muzycznej sztuki ludowej, wykonywania instrumentów, nauki gry ze słuchu, śpiewu, spotkań. Suka biłgorajska to dawny instrument smyczkowy, o charakterystycznym brzmieniu. Historycznie wiadomo o niej niewiele. Na pewno grano na niej w okolicach Biłgoraja i Janowa Lubelskiego.

Suka biłgorajska na akwareli Wojciecha Gersona

Krótki opis suki pochodzi z 1888 r., jego autorem jest etnograf  Jan Aleksander Karłowicz. Jej wygląd znamy z akwareli Wojciecha Gersona z 1985 r., który tak ją podpisał: Suka – instrument smyczkowy starożytny polski nabyty w r.188. we wsi Kocudza w powiecie Biłgorajskim (pomiędzy Janowem a Frampolem). Ostatni grał na nim Józef Góra wówczas 50-letni. W warsztacie w Szklarni suka została odtworzona i jest popularyzowana.

Koniki biłgorajskie żyją w Szklarni na swobodzie

Droga przez wioskę pomiędzy zabudowaniami doprowadza nas do rozstaju. Po prawej stronie, przy ścianie lasu, od 1986 r. znajduje się jedyna w Polsce ostoja konika biłgorajskiego, którego nie należy mylić z roztoczańskim tarpanem czy konikiem polskim. Wywodzą się z dzikich koni, które żyły w naszej części Europy. Tak było do drugiej połowy XIX w. Po udomowieniu były krzyżowane z innymi rasami, ale zachowały swoje charakterystyczne cechy: odporność, zdolność do życia w naturalnym środowisku, szaro-myszowate ubarwienie z charakterystyczną pręgą na grzbiecie.

W ostoi w Szklarni koniki biłgorajskie są pod opieką Zespołu Lubelskich Parków Krajobrazowych i Katedry Hodowli i Użytkowania Koni Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Ingerencja człowieka w życie koników jest ograniczana do minimum. Leśna rzeka Czartosowa to ich naturalny wodopój, większość czasu spędzają w warunkach naturalnych. Są dzikie, ale jednocześnie łagodne i ufne. Możemy je obserwować, być może nawet do nas podejdą.

Do samochodu trzeba wrócić drogą, którą szliśmy. Rowerzyści mogą wybrać zielony szlak Janów Lubelski – Szklarnia – Janów Lubelski (zalew) o długości 12 km, który można łączyć z innymi szlakami i zaplanować swój własny przejazd po Lasach Janowskich. 

Rezerwat Szklarnia

Mapa z tablicy informacyjnej ustawionej przy wejściu została odwrócona o 180 st., przez co pomaga w przejściu przez rezerwat, ale dezorientuje w terenie

Ścieżka edukacyjna przez rezerwat Szklarnia znajduje się na płn.-wsch. od wsi, przy drodze w kierunku janowa Lubelskiego. Ma 3,5 km długości. Wędruje się leśną drogą, ścieżkami i drewnianymi pomostami nad terenami podmokłymi.

Rezerwat leśno-florystyczny ma pow. 278 ha. Początek trasy wyznaczono przy drodze asfaltowej w kierunku wsi Momoty. Niestety, nie ma ona charakteru pętli. Te osoby, które chcą wrócić, muszą więc przebyć ścieżkę jeszcze raz lub przejść ok. 2 km drogą asfaltową. Mapa, która znajduje się na tablicy informacyjnej na początku ścieżki, wprowadza w błąd. Nie jest zorientowana w kierunku północnym, tylko w południowym. Stanowi więc jakby lustrzane odbicie w stosunku do rzeczywistości.

Od strony wsi Szklarnia trasę również można przejść, ale poruszać się będziemy pod prąc w stosunku do osiemnastu ustawionych tablic edukacyjnych. Powrót do Szklarni , tak jak wcześniej napisałem, będzie możliwy tą samą drogą lub asfaltową szosą.

Ścieżka prowadzi m.in. przez  stary bór sosnowo-jodłowy, w niektórych miejscach z domieszką  świerka, brzozy i olchy. Drewniane kładki przeprowadzają przez miejsca podmokłe, bagienne, które są charakterystyczne dla Lasów Janowskich. Mijamy kopce mrówki rudnicy, a przy uważniejszym zwiedzaniu odnajdziemy wiele gatunków roślin chronionych, takich jak: wawrzynek wilczełyko, czosnek niedźwiedzi, kopytnik pospolity, widłak jałowcowaty,  buławik wielokwiatowy, czosnek niedźwiedzi, widłaki, rosiczki, wroniec widlasty, pelnik europejski, żywiec gruczołowaty czy pięknie kwitnąca lilia złotogłów i storczyki. Na terenie rezerwatu odnotowano obecność wilków i rysia, ale o spotkanie z tymi zwierzętami jest bardzo trudno.

Warto zobaczyć w okolicy:

Kruczek – uroczysko pełne ludzi

Imielty Ług – dziki staw otoczony bagnami

Łążek Garncarski – z gliny ulepione

Maliniec – ryby w lesie

Porytowe Wzgórze – miejsce wielkiej partyzanckiej bitwy