Bobrówka – dzika rzeka i staw Młyński Gościniec

Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Polesie Zachodnie

Lasy Parczewskie

O obszarach bogatych przyrodniczo myślimy przeważnie jako o miejscach nie tkniętych przez człowieka. Tymczasem część z nich powstała w efekcie ludzkiej działalności, której efekty okazały się zgodne z potrzebami środowiska naturalnego. Na Lubelszczyźnie świadczą o tym m.in. rezerwat Imielty Ług w Lasach Janowskich czy stawy Prehod w Poleskim Parku Narodowym. A na naszych oczach takiego charakteru nabiera staw Młyński w Lasach Parczewskich.

Staw na rzece Bobrówce, w dawnej osadzie leśnej Gościniec, został odtworzony w 2011 r. Widać go już na mapach z 1915 r., ale z zapisów wynika, że jego historia jest znacznie dłuższa. Zniknął po pożarze młyna z zaporą wodną w 1956 r. Był jeszcze drugi staw, z którego woda napędzała młyn Kozera. Ten z kolei został spalony w 1944 r. podczas walk partyzanckich, a w jego miejscy meandruje obecnie rzeka.

Na mapie z 1938 r. oznaczone są młyny Gościniec i Kozera

Obydwa zbiorniki są zaznaczone na mapie z 1938 r. Dawne młyny oznaczono zębatymi kołami umieszczonymi u wylotów stawów. W Gościńcu widoczne są ponadto dwie położone po sąsiedzku gajówki, a przy młynie Kozera dwa inne zabudowania, zapewne mieszkalne i gospodarcze. Mapa pokazuje, że wówczas obydwa stawy były spiętrzone na rzece Piwonii. Obecnie jest to uregulowany, a raczej zmeliorowany ciek wodny, klasyfikowany jako dopływ Bobrówki. Na szczęście Bobrówka zachowała do dzisiaj swój naturalny charakter i pięknie meandruje w leśnym otoczeniu.

Przebieg ścieżki przyrodniczej (za: mapy.cz)

Ścieżka przyrodnicza została utworzona w 2013 r. Najłatwiej dojechać jest do niej od strony Ostrowa Lubelskiego historyczną drogą nazywaną Traktem Królewskim. Prowadzi nią szlak rowerowy. Nazwa nawiązuje do okresu panowania Jagiellonów. Wówczas przez Lubelszczyznę prowadziły dwie odnogi traktu łączącego Kraków z Wilnem. Przede wszystkim korzystali z nich kupcy, ale wiadomo, że w 1386 r. przejeżdżał tędy także król Władysław Jagiełło. Odnoga wychodząca z Lublina w stronę Ostrowa Lubelskiego i Parczewa prowadziła dalej w kierunku Brześcia. Okres prosperity handlowej trwał do momentu przeniesienia stolicy kraju do Warszawy, co nastąpiło w 1592 r. Dzisiaj ciekawostką jest to, że dawny trakt w okolicach Parczewa zachował swój naturalny charakter. Droga jest nieutwardzona i przez to pokazuje, jak dawniej się podróżowało. Warto w tym miejscu dodać, że w położonej na wschód od Parczewa wsi Przewłoka był niegdyś polsko-litewski punkt graniczny.

Ścieżka Bobrówka rozpoczyna się w miejscu dawnej osady leśnej o nazwie Gościniec. Wiadomo, że już na pocz. XIX w. stała tu gajówka. W terenie zachowały się także nikłe ślady po zajeździe, z którego korzystali podróżni. Obecnie znajduje się parking i wiata turystyczna, spod której wyruszymy na spacer. Oznakowana trasa ma 3,3 km. Wzdłuż niej ustawiono 14 tablic informacyjnych opisujących walory przyrodnicze mijanych miejsc, są trzy pomosty obserwacyjne i jeszcze jedna wiata turystyczna, zlokalizowana mniej więcej w połowie trasy. Wędrując możemy zobaczyć wszystkie zbiorowiska roślinne charakterystyczne dla Lasów Parczewskich – od suchych borów świeżych po bardzo wilgotne lasy łęgowe (przez tereny najbardziej podmokłe powadzi drewniana kładka).

Dziko płynąca, meandrująca rzeka Bobrówka

Pierwszą połowę trasy poprowadzono wzdłuż stawu Młyński Gościniec od jego strony południowej. W miejscu, w którym po drewnianym moście przekraczamy rzekę Bobrówkę znajdował się, wspomniany wcześniej, młyn Kozera. Został on spalony w 1944 r. w czasie hitlerowskiej obławy na partyzantów stacjonujących w Lasach Parczewskich. Teren po naszej prawej stronie, gdy patrzymy w stronę górnego biegu rzeki, był wówczas stawem porównywalnym wielkością z Młyńskim Gościńcem.

Druga, powrotna część trasy wiedzie północnym brzegiem zbiornika. Kończy się w malowniczym miejscu, w którym stał młyn Gościniec. Obecnie jest tam kaskada wodna i most drogowy nad Bobrówką, z którego dobrze widać staw i dalszy bieg rzeki.

Ścieżkę przyrodniczą Bobrówka przeszedłem dwa razy, rok po roku. Zaskoczyło mnie bogactwo życia przyrodniczego, które tam kwitnie. Porównywalne widziałem tylko nad stawami w Sosonowicy. Zdjęcia pokazują tylko niektóre napotkane przeze mnie ptaki, owady i rośliny. Nie natknąłem się tylko na żółwia błotnego, który podobno mam tam kilka stanowisk. Może uda mi się następnym razem!

Warto zobaczyć w okolicy:

Jezioro Obradowskie – kładką przez torfowisko

Rezerwat Królowa Droga i Rezerwat Lasy Parczewskie – zob. Top 10 – rezerwaty i ścieżki przyrodnicze

Sosnowica – zakochany Tadeusz Kościuszko

Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie

Top 10 – ciekawostki

Gminę Sosnowica zalicza się do najmniej zaludnionych na Polesiu polskim i w woj. lubelskim: na km kw. przypada tu tylko 20 osób. Obecnie siedziba gminy, od XVI wieku była centrum włości Sosnowskich Nałęcz. Z rodziny tej w historii najmocniej zapisał się hetman polny litewski Józef Sosnowski. Który po wyborze Stanisława Augusta Poniatowskiego na tron wręczył mu dyplom elekcyjny i wygłosił mowę wychwalającą mądrość władcy. Stał się po tym faworytem królewskim i doczekał się licznych zaszczytów.

Wjazd na teren dworski w Sosnowicy. Dwór widać w głębi, po prawej stronie zachowana barokowa oficyna, w której mieszkał Tadeusz Kościuszko
Plan dawnego założenia dworskiego

To właśnie na dworze Józefa Sosnowskiego pojawił się Tadeusz Kościuszko, który w 1774 r. wrócił po pięcioletnich studiach wojskowych w Paryżu i został nauczycielem francuskiego i rysunków jego dorosłych już córek. Wynikła z tego wielka miłość 28-letniego wtedy Kościuszki i 27-letniej Ludwiki. Romans ten miał rozpędzić hetman, który wywiózł Ludwikę do Ratna i nakazał tam przebywać aż do ożenku w 1776 r. z Józefem Lubomirskim. Zrozpaczony Kościuszko w 1776 r. popłynął do Ameryki, skąd wrócił w 1784 r. opromieniony aurą bohaterstwa.

Modrzewiowo-murowany dwór Sosnowskich z połowy XVIII w. został spalony w 1915 r. przez wycofującą się armię carską, która stosowała taktykę spalonej ziemi, by niczego nie zostawić nadchodzącym Niemcom. Z dawnych zabudowań zachowała się oficyna północna z ok. 1760 r., w której mieszkał Tadeusz Kościuszko, dziś przekształcona w pensjonat turystyczny i zwana Dworkiem Kościuszki. Budynek zachował dawny, barokowy wygląd zewnętrzny. Wnętrza zostały gruntownie przebudowane (zob. zdjęcie otwierające wpis). Nieopodal Dworku Kościuszki znajduje się odnowiony budynek dawnej rządcówki.

Pozostałością dawnego dworu jest tylko murowany alkierz z poł. XVIII w. Obecnie budynek jest zamieszkały, ale bardzo zniszczony i tylko specjalista może doszukać się w nim wartości zabytkowej. Znajduje się on po przeciwnej stronie drogi niż Dworek Kościuszki. Przecina ona dawne założenie dworsko-parkowe i prowadzi w stronę Stawu Hetmańskiego. Usytuowanie alkierza i oficyny wskazuje, w którym miejscu stał niegdyś pałac. Był on zwrócony frontem w stronę kościoła, tam też znajdowała się główna brama wjazdowa. Obecnie teren ten jest bardzo mocno przekształcony, ale wciąż malowniczy. Zachęca do spaceru, pozwala mile spędzić czas w poszukiwaniu zatartej i gdzieś zagubionej przeszłości.

Kościół w Sosnowicy stanowi część dawnego układu przestrzennego

Klasycystyczny kościół pw. Trójcy Świętej, z dwoma kaplicami, powstał w 1797 r. z fundacji Tekli Sosnowskiej, żony hetmana. Wewnątrz świątyni m.in. późnobarokowy ołtarz z pocz. XVIII w. W ołtarzu głównym przywieziony z Włoch obraz Józefa Walla z XVIII w., jego dwa inne obrazy także w ołtarzach bocznych. Z kościołem sąsiaduje cmentarz z wieloma zabytkowymi nagrobkami; na nim również skromny głaz na grobie powstańców 1863 r. oraz mogiły ofiar II wojny światowej.

Z tyły pałacu rozciągał się rozległy, 25-hektarowy park. Pozostały z niego resztki, podobnie jak z alei lipowej, która prowadziła od dworu do kościoła. Do dzisiaj w centrum dawnego założenia przetrwały pomnikowe dęby, mające po ok. 400 lat, a na pn. krańcu parku siedem kolejnych dębów, których wiek ocenia się na 200 – 300 lat. Najpotężniejsze z drzew ma obwód ponad 6 m, jego wiek to ok. 500 lat. 

Wzdłuż brzegu Stawu Hetmańskiego prowadzi droga, którą można wybrać się na przyjemny spacer

Teren dawnego parku graniczy ze Stawem Hetmańskim. Zbiornik powstał na pocz. XX w. z inicjatywy Teodora Libiszewskiego. Jego ojciec w 1892 r. kupił dobra sosnowickie. Teodor tworzył w Sosnowicy duże gospodarstwo rybackie, w skład którego wchodziło kilka stawów o łącznej powierzchni ok. 450 ha. Istnieją one do tej pory i są użytkowane przez gospodarstwo rybackie. Wybudował także nowy dwór, którego ślad pozostał w nazwie osiedla Sosnowica Dwór.

Miejsce, gdzie rosły splecione ze sobą dąb i sosna

Pozostałością po dawnym dworze są resztki parku. Miejsce to nazywa się Park Laskowski. Spod kościoła prowadzi do niego malownicza al. Kasztanowa. Do sierpnia 2001 r. można tam było oglądać zrośnięty dąb z sosną, które według podania zasadzili T. Kościuszko i L. Sosnowska na pamiątkę swojej romantycznej miłości; drzewa nosiły lokalne nazwy „Tadeusz” i „Ludwika”.

Miłość Ludwiki i Tadeusza trwała całe życie. Pisali do siebie listy, a ostatni raz widzieli się w Solurze w Szwajcarii, gdzie Kościuszko przebywał na emigracji kilka miesięcy przed śmiercią. Niestety, sosna uschła i runęła na ziemię. Miejsce to jest oznaczone drewnianym płotkiem. Ścieżka w głąb dawnego parku prowadzi do wieży widokowej, z której można zobaczyć okoliczne stawy. Pozostałością po dawnym założeniu jest także figura Matki Boskiej, którą dość łatwo odszukać można pod jednym z dębów.

Cerkiew w Sosnowicy

W pewnym oddaleniu od zespołu dworskiego, przy głównej drodze przecinającej Sosnowicę, znajduje się murowana cerkiew prawosławna pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Wzniesiona została w l. 1891–93. Odznacza się hełmem z ośmioboczną kopułą i cebulastym zwieńczeniem. Po ostatniej wojnie, w związku z brakiem wiernych, była nieczynna i popadała w zaniedbanie. Obecnie jest po remoncie. We wnętrzu zachował się ikonostas i w części malowidła ścienne. Na pd. od cerkwi – nieużytkowany cmentarz prawosławny.

Mietiułka – rowerem nad Durne Bagno i na Garb Włodawski

Top 10 – przyroda

Poleski Park Narodowy

Mietiułka to łatwy do przejechania, rodzinny szlak rowerowy o długości ok. 21 km. Trasa została dobrze wyznaczona zielonymi znakami i tablicami informacyjnymi. Do przejechania jest pętla, a jej dwie największe atrakcje to Durne Bagno oraz rozległe widoki z garbu Włodawskiego.

Widok na jez. Wytyckie, po którym poprowadzono szlak kajakowy
Plan ścieżki rowerowej, jej początek znajduje się przy punkcie nr 1

Dojeżdżając do parkingu, przy którym rozpoczyna się szlak od strony wsi Wytyczno zobaczymy jez. Wytyckie.  Zajmuje ono obszar 270 ha i jest drugim pod względem wielkości na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Zostało zamienione w zbiornik retencyjny Kanału Wieprz-Krzna, a więc uległo obwałowaniu, w wyniku czego powierzchnia wzrosła do 550 ha. Wypływa z niego rz. Włodawka, dopływ Bugu. Na wyspie pośrodku znajduje się liczna kolonia (kilkaset gniazd) mewy śmieszki, a ponadto można m.in. spotkać grupy czajek, krzykliwe rybitwy, bataliony i in. Z otaczającej jezioro grobli można też zaobserwować pary łabędzi niemych, otoczone zwykle przez duże stada kaczek i perkozów.

Kopiec i symboliczny cmentarz żołnierzy 1939 r.

W sąsiedztwie jeziora, przy drodze w stronę parkingu, miniemy  niewielki kopiec ziemny zwieńczony krzyżem. Obok znajduje się symboliczny cmentarz. W niektórych materiałach źródłowych jego lokalizacja wskazywana jest w Łowiszowie, a w innych w Wytycznie. Jest to upamiętnienie żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy 1 października 1939 r. polegli w walce z Armią Czerwoną. Prochy żołnierzy spoczywają przede wszystkim we Włodawie. W pobliżu, w niewielkim zagajniku, możemy także odnaleźć pozostałości starego cmentarza prawosławnego.

Zagroda „Poleskie Sioło”

Od pomnika w kierunku płn. odchodzi polna droga. Dochodzimy nią do nowo powstałego Ośrodka edukacyjnego „Poleskie Sioło”, który podlega pod Poleski Park Narodowy. Został zbudowany na wzór tradycyjnych zagród poleskich sprzed wielu lat. Tradycyjnymi metodami z drewnianych bali odtworzono budynek mieszkalny, spichlerz oraz stodołę. Wnętrze pokazuje, jak dawniej mieszkano.

Wieża widokowa nad Durnym bagnem

Na niewielkiej polanie, znajduje się  wiata turystyczna oraz tablice z informacjami o ścieżce rowerowej. Wjeżdżamy w suchy bór sosnowy. Po ok. 400 m skręt w lewo prowadzący do wieży widokowej. Z poziomu 5 m roztacza się rozległy widok na rezerwat ścisły Poleskiego Parku Narodowego (ponad 244 ha). Durne Bagno, które widoczne jest na fotografii otwierającej wpis, to torfowisko wysokie typu kontynentalnego, zasilane niemal wyłącznie przez wody opadowe.

Bagnisko wykształciło się na głębokim na ok. 7 m złożu torfowym i reprezentuje najrzadszy typ torfowisk w Polsce oraz na świecie. Gleba bagienna jest mocno zakwaszona i uboga pokarmowo. Rosną na niej krzewy, karłowate drzewa i bogata roślinność bagienna, nadając rezerwatowi charakter dzikiego uroczyska. Z intensywnością zapachową tej roślinności w okresie kwitnienia, wiąże się nazwę torfowiska.

Brzoza szybko rozrasta się na bagiennym podłożu

W części centralnej dominuje sosna, natomiast w częściach brzeżnych, mocniej podtopionych, jest wyraźna przewaga brzozy.  Widzimy przepiękne krajobrazy i ciekawe okazy roślinności charakterystycznej dla koła polarnego oraz atlantyckiej, jak wierzby – lapońska i borówkolistna, brzoza niska, rosiczki i pływacze, gnidosz królewski. Jeden z najpiękniejszych widoków można tu zobaczyć w czerwcu, gdy owocuje wełnianka pochwowata, która wielkie przestrzenie torfowiska pokrywa białym puchem.

Duży obszar torfowiska oraz panujące na nim warunki sprawiają, że stało się ono jedną z głównych ostoi łosia na Pojezierzu. Pojawiły się one na tym terenie z końcem l. 60. XX w. Zwierzęta żyją zwykle pojedynczo, ale zimą samice wraz z młodymi łączą się w stada. Najłatwiej zobaczyć łosie wczesną wiosną (marzec – kwiecień), gdy pasą się, często po kilka, na śródleśnych łąkach. W okresach późniejszych zaczynają chować się przed komarami, meszkami itp. w głębi podmokłych lasów i zagajników.  Na okolicznych terenach leśnych występują też jeleń i sarna; ta ostatnia zamieszkuje nawet zakrzewione tereny torfowiska. Są tu także tereny lęgowe cietrzewia i innych rzadkich ptaków.

Powracamy do drogi, z której zjechaliśmy w bok, aby zobaczyć bagno. Po około 800 m trasa dojedziemy do kolejnej tablicy informacyjnej oraz zadaszenia turystycznego. Po kolejnych 150 m dotrzemy do rzeki Mietiułki, gdzie znajduje się wjazd na pętle rowerową. Piaszczysta trasa prowadzi granicą PPN. Mijamy gospodarstwa należące do wsi Nowiny.

Widok na Łąki Zienkowskie i doline Mietiułki

Za nimi wjeżdżamy na Garb Włodawski (wysoczyzna polodowcowa), z którego roztacza się rozległy widok na Łąki Zienkowskie. Jest to tzw. system synantropijny, czyli półnaturalne łąki użytkowane ekstensywnie, które sąsiadują z polami uprawnymi. Otwarta przestrzeń sprzyja wielu gatunkom ptaków, ssaków i roślin. Na Łąkach Zienkowskich wypatrzeć można np. orlika Łąki Zienkowskiekrzykliwego, błotniaka, myszołowa, pustułkę. Rosną tu storczyki oraz wiele roślin leczniczych.  Jesteśmy na wysokości nieco ponad 200 m n.p.m. Tablica informacyjna nr 4 przybliża nam okolicę.

Olszyna bagienna jest 5 punktem krajoznawczym na ścieżce rowerowej

Przed nami znajduje się teren Obwodu Ochronnego Zbójno. Wilgotne podłoże sprzyja rozwojowi olszyny bagiennej, która porasta torfowiska niskie.
Po wyjechaniu na skraj lasu, przez malowniczą łąkę docieramy do zabudowań wsi Pieszowola, gdzie znajdują się pozostałości zabudowań dworskich – powozownia z czerwonej cegły z XIX wieku oraz park z pomnikowymi drzewami).
Za Pieszowolą jest kolejne zadaszenie turystyczne. Nasza trasa rowerowa spotyka bardzo ciekawą pieszą ścieżką edukacyjną Perehod (zob.: Perehod – dawne stawy, obecnie Poleski Park Narodowy).

Zmeliorowana i przy okazji wyprostowana Mietiułka

Za stawami wjeżdżamy na łąki doliny Mietiułki, która doprowadzi nas do końca pętli rowerowej. Prosta, piaszczysta droga prowadzi przez łąki: Pociągi, Radwania i Ochoża, które wchodzą w skład Łąk Zienkowskich. Rzeka Mietiułka to po melioracjach szeroki rów, do którego dochodzą odnogi systemu odwadniającego. W wyniku prac renaturyzacyjnych dało się natomiast przywrócić w okolicy trwałe rozlewiska, które sprzyjają dzikiej florze i faunie.

Dąb Dominik – ścieżka przyrodnicza nad jezioro Moszne

Top 10 – przyroda

Poleski Park Narodowy

Moszne to jedno z dwu – moim zdaniem – najpiękniejszych jezior na Pojezierzu Łęczyńsko- Włodawskim (drugie to Łukie, zob. wpis: Spławy -drewnianą kładką po bagnach do jez. Łukie).  Nie ma tu kąpieliska, plaży ani wypożyczalni kajaków, jest za to dzika, nieskażona przyroda, w świat której wpuszczono turystów w sposób mądry i wyważony.

Plan ścieżki Dąb Dominik z pokazanym miejscem, gdzie znajduje się parking i duża wiata turystyczna

Dąb Dominik ma w pniu ok. 4 m

Rezerwat „Jezioro Moszne” obejmuje 105 ha, w tym zbiornik wodny o pow. 17 ha, otoczony spleją. Prowadzi przez nie ścieżka przyrodnicza „Dąb Dominik”. Zależnie od zainteresowań można wybrać dwa warianty jej przejścia (łączna długość wynosi ok. 4,5 km). Początek ścieżki znajduje się w Kolonii Łomnica, przy zadaszeniu turystycznym i polu biwakowym. Wędrujemy w stronę jeziora, mijając miejsca warte uwagi, oznaczone tablicami. Przechodzimy kolejno przez: las liściasty, grąd wysoki wschodniopolski. Tu znajduje się dąb Dominik, drzewo o obwodzie ok. 4 m, nazwane dla upamiętnienia prof. Dominika Fijałkowskiego, jednego z zasłużonych badaczy Polesia i inicjatora utworzenia Poleskiego Parku Narodowego.  Kolejne punkty to: drągowina sosnowa, ols kępowo-dolinkowy, torfowisko przejściowe i wysokie. Niezwykle malowniczy jest sosnowy bór bagienny, w którego runie rośnie pachnące bagno zwyczajne.

Jezioro Moszne ma ponad 100 ha powierzchni

Największą osobliwością jest samo dystroficzne jezioro otoczone spleją, inaczej płem, a więc pływającym kożuchem nierozłożonej do końca roślinności. Na splei rośnie wiele gatunków roślin borealnych, np. wierzba lapońska, wierzba borówkolistna, brzoza niska, rosiczka okrągłolistna.

Strzebla przekopowa to ryba z gatunku karpiowatych

Do zbiornika dochodzimy po podmokłym terenie, idąc po drewnianych kładkach. Jezioro jest dość głębokie, ściślej – jego misa, która ma 17 m, ale woda wypełnia tylko ok. 1 m; reszta to gęsty muł zwany gytią. Taflę wody możemy obserwować z drewnianego, pływającego pomostu, który kołysze się pod naszymi krokami. Na jeziorze wyrastają m.in. lilie wodne, czyli grzybienie północne, także kępy grążeli żółtych.  Otoczenie jeziora to siedlisko ptaków, w tym żurawia i błotniaka. W wodzie żyje strzebla przekopowa – ryba objęta ścisłą ochroną, jako gatunek przystosowana do życia w wodzie o niskiej zawartości tlenu.

Wzdłuż brzegu jeziora prowadzi pomost, po jego bokach rośnie bagno zwyczajne

Wracajać musimy podjąć decyzję – albo idziemy ścieżką do końca trasy, która znajduje się we wsi Jamniki, albo pokonując małą pętlę nad jeziorem wracamy drogą, którą przyszliśmy. Wariant pierwszy jest dłuższy o ponad 1 km i wymaga przejścia drogą asfaltową. Pozwoli nam w zamian poznać zarośla łozowe tzw. łoziny, bór bagienny oraz zobaczyć torfianki, czyli podmokłe miejsca, w których niegdyś wydobywano torf.

Warto zobaczyć w okolicy:

Spławy -drewnianą kładką po bagnach do jez. Łukie

Bagno Bubnów i Bagno Staw

Perehod – dawne stawy, obecnie Poleski Park Narodowy

Dąb Dominik – ścieżka przyrodnicza nad jezioro Moszne

 

Szwajcaria Podlaska – piękne zakole Bugu

W polskich nazwach geograficznych, gdy pojawia się słowo Szwajcaria, oznacza to, że miejsce jest wyjątkowo malownicze. Tak jest i w przypadku Szwajcarii Podlaskiej, nadburzańskiego rezerwatu przyrody, w którym silnie meandrującą rzekę ozdabiają urwiste skarpy, wąwozy, podmokłe ślady dawnego koryta oraz bujna roślinność.

T-34 to miejsce na obowiązkowe zdjęcie

Rezerwat można obejrzeć na dwa sposoby. Wariant prostszy to odnalezienie przy drodze pomiędzy wsiami Krzyczew i Neple czołgu T-34, ustawionego na podwyższeniu. To bez wątpienia osobliwy pomnik upamiętniający nie wiadomo co, ponieważ trafił tu przed ponad 30 laty jako dar od pobliskiej jednostki wojskowej. Lokalna anegdota mówi, że gdy go przywieziono, okoliczni mieszkańcy przestawiali lufę w kierunku wschodnim, na ZSRR, aż musiano ją przyspawać na trwałe. I ostatecznie jest wycelowana na zachód. Na początku XXI wieku była też próba usunięcia czołgu jako symbolu komunistycznego, ale mieszkańcy pobliskiej wsi Neple nie pozwolili na to (polecam artykuł: Zemsta Stalina opublikowany w Newsweeku).

Erozyjny wąwóz trakcie tworzenia – po deszczach i roztopach spływa nim woda do Bugu i pogłębia dno

Przy czołgu znajduje się niewielka zatoczka umożliwiająca zaparkowanie samochodu. Najbardziej malowniczy fragment Szwajcarii Podlaskiej znajduje się tuż obok, za czerwoną tablica pokazującą początek rezerwatu.

Rezerwat utworzono w 1995 r. Zajmuje 25 ha i obejmuje wzgórza morenowe opadające ku dolinom Bugu oraz łączącej się w nim Krzny.  Skarpy rzeczne poprzecinane są piaszczystymi, głębokimi wąwozami erozyjnymi, urwiskami i jarami. różnice wysokości dochodzą do 50 m. W dolinie znajdują się małe zbiorniki wodne, które są pozostałością po dawnym korycie Bugu. Otacza nas bujna roślinność: rzadkie i chronione okazy runa leśnego, starodrzew grądowy (dęby, sosny, lipy i topole białe). Występują tu też licznie rzadkie ptaki, w tym: bączek, perkoz rdzawoszyi, siewka rzeczna oraz rybitwy zwyczajna i białoczelna.

Malowniczy widok w kierunku wschodnim

Polski słup graniczny

Jednak tym, co najbardziej zwraca uwagę jest wyjątkowa uroda miejsca. Wędrujemy górą wysokiej skarpy rzecznej, z której rozpościerają się piękne widoki na zakole Bugu. Po drugiej stronie rzeki, wyraźnie mniej atrakcyjnej i niedostępnej, jest Białoruś. O granicy, która przebiega środkiem koryta rzeki, przypomina biało-czerwony słup graniczny. Obok niego tablice objaśniające zjawiska przyrodnicze, które cały czas zachodzą w rezerwacie.

Idąc w kierunku zach. piaszczysta droga powoli schodzi w dolinę rzeki. Spotkać tam można wędkarzy. Następnie droga nieco oddala się od Bugu i wchodzi w las. To sygnał do powrotu.

Drugi wariant zwiedzania jest dla osób, które chcą poznać rezerwat dokładnie. W tym celu przygotowana została specjalna ścieżka. Jej przejście wymaga większego wysiłku i turystycznego ubrania. Trasa – raczej mało uczęszczana –  rozpoczyna się w okolicy mostu na Krznie w Neplach, gdzie przy szosie odnajdziemy tablicę „Ścieżka Przyrodnicza Szwajcaria Podlaska”. Należy iść polną drogą. Po prawej stronie równinną doliną płynie Krzna, która wkrótce wpadnie do Bugu.

Wąska ścieżka wśród zarośli wierzbowych wprowadzi nas w dziewiczą część rezerwatu. Dotrzemy do pogranicza dwóch zbiorowisk roślinnych: łęgu i grądu. Teren robi się podmokły, przeciskamy się przez trudny do przebycia gąszcz krzewów i wierzby. Mijamy obumarłe drzewa i starorzecza, tzw. poburzyska.

Dalej ścieżka wyprowadzi nas na skarpę, w miejsce, które opisałem w pierwszej części wpisu. Powrót do Nepli  prowadzi obok czołgu. Przechodzimy na drugą stronę szosy i polną drogę w kierunku zach. kierujemy się na szczyt pagórków górujących nad okolicą, gdzie możemy znajduje się tzw. kamienna baba (zobacz wpis: Polesie – tajemnicze kamienne baby). Powrót do Nepli polną drogą prowadzącą w stronę widocznej z dala wsi. Dojdziemy nią do zdewastowanego ośrodka wypoczynkowego, który powstał w dawnym parku podworskim, z resztkami dawnej zabudowy. Teren jest ogrodzony i zamknięty.

Warto zobaczyć w okolicy:

Pratulin – Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich

Janów Podlaski – najsłynniejsza polska stadnina

 

Kostomłoty – jedyna parafia neounicka

Top 10 – miejsca kultu

Kostomłoty to wieś w płn.-wsch. części Lubelszczyzny, położona na Równinie Kodeńskiej, nad rozległym zakolem Bugu. Znajduje się tu siedziba jedynej w Polsce parafii neounickiej. Miejsce to ma duże znaczenie religijne, kulturowe i historyczne.

Wieś po raz pierwszy wymieniono w 1412 r. w związku z nadaniem jej przez wielkiego księcia litewskiego Witolda klasztorowi augustianów w Brześciu. Ok. 1630 r. powstała cerkiew prawosławna, powiększona w poł. XIX w.  Cerkiew w l. 1779–1875 służyła unitom, zaś w 1. 1875–1918 przemianowano ją na prawosławną, a w 1927 r. – na neounicką.

Wnętrze cerkwi w Kostomłotach

Wnętrze cerkwi zdobi piękna polichromia oraz ręcznie tkane kilimy, wyszywane obrusy i serwety. Dwurzędowy ikonostas mieści wizerunek patrona cerkwi – św. Nikity (męczennika z 370 r.), namalowany na desce, a powstały ok. 1620 r. Wokół postaci świętego malarz, zapewne Mykoła z Baranowicz, umieścił 14 scen z jego życia i męczeńskiej śmierci.

Do najważniejszych zabytków w Kostomłotach należy ponadto ikona Bogurodzicy z Dzieciątkiem (hodigitria) z XVII w. a także równie stare ikony Chrystusa Pantokratora i Chrystusa Zbawiciela. Jest tu również jeden z nielicznych obrazów pierwszego świętego unickiego – Jozafata Kuncewicza (ok. 1580–1623).

Widok na przycerkiewną kaplicę oraz dzwonnicę

Cerkiew w Kostomłotach stała się w ostatnich latach Sanktuarium Unitów Podlaskich. Odwiedza je rocznie ok. 70 tys. pielgrzymów. Przy parafii istnieje Centrum Ekumeniczne, które jest ośrodkiem rekolekcyjnym dla grup młodzieżowych z kraju i z zagranicy. Wszyscy spotykają się tu z obiektywną informacją o chrześcijaństwie wschodnim i o powszechności Kościoła w różnorodności tradycji liturgicznych. W 1981 r. cerkiew została odnowiona.

Koło świątyni znajduje się obelisk z 1996 r. upamiętniający 400-lecie unii brzeskiej. W sąsiedztwie – plebania z poł. XIX w. We wsi ponadto kilka domów drewnianych z przełomu XIX/XX w., a po zach. stronie zabudowy – cmentarz unicki. We wsi działa również cerkiew prawosławna pw. św. Serafima z Sarowa.

Warto wiedzieć więcej:

Neounia

Po 1923 r. na terenie Polski odtwarzano parafie nawiązujące do unii brzeskiej z 1596 r., oparte na obrządku bizantyjsko-słowiańskim, ale – aby nie doszło do ich ukrainizacji – nie były one włączane do prężnej administracji greckokatolickiej, lecz podporządkowywane biskupom rzym.-kat. Dochodziło przy tym do licznych konfliktów. W Kostomłotach doszło do nich  w czerwcu 1927 r. Starcia prawosławnych z neounitami powstrzymała dopiero interwencja policji i aresztowania. Cerkiew zamknięto i po kilku miesiącach przekazano neounitom. W odpowiedzi prawosławni zakupili dom i przerobili na cerkiew. Zamknięto ją w 1938 r. podczas tzw. akcji rewindykacyjnej władz polskich, zmierzającej do polonizacji okolicznych obszarów, a podczas wojny spłonęła.

Łącznie do wybuchu II wojny światowej powstało 45 parafii neounickich. Po wojnie w nowych granicach Polski pozostało ich 10, ale w związku z rozproszeniem wiernych udało się reaktywować tylko 3. Ostatecznie – po akcji „Wisła” i czasach stalinowskich – pozostała tylko ta w Kostomłotach. Wysiedleni w Olsztyńskie mieszkańcy Kostomłotów powrócili tu w większości dopiero po „odwilży” w 1957 r. Parafia neounicka istnieje w więzi z parafiami greckokatolickimi, ale zachowuje swój własny obrządek bizantyjsko-słowiański w wersji synodalnej (jest to praktycznie obrządek prawosławny, uzupełniony o modlitwę za papieża i biskupa podlaskiego). Podlega bezpośrednio łacińskiemu metropolicie warszawskiemu, prymasowi Polski, nie zaś greckokatolickiemu metropolicie przemyskiemu. Nabożeństwa odprawia się w języku starocerkiewnosłowiańskim, inaczej zwanym starobułgarskim.

Kraina bocianów

Dzisiaj już tylu bocianów w Kostomłotach nie ma, ale dalej są one nieodłączną częścią nadburzańskiego krajobrazu

Właścicielem majątku w Kostomłotach był Józef Łoski. W odwiedziny do niego podczas swojej wyprawy Bugiem wybrał się znany etnograf Zygmunt Gloger, o czym pisze w książce Dolinami rzek. Uderzyła go przede wszystkim mnogość bocianów: „Jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło mi się nigdzie napotkać takiego mnóstwa bocianów, jak tutaj. Ptaki te nie potrzebują tu drzew dla gniazd swoich, ale na wszystkich strzechach stodółek, chlewków, nawet na niskim dachu piwniczki domowej na warzywo i nabiał, zakładają po kilka siedlisk obok siebie. Uderzała wszędzie pewna, jakby rodzinna poufałość bocianów z chodzącymi razem po podwórkach gęśmi i cielętami. Opieka, jaką tu wieśniak otacza tradycyjnego przyjaciela strzechy swojej, przypomniała mi twierdzenie Długosza w XV-tym wieku, iż w Polsce bociany przepędzają nieraz zimę w mieszkaniach kmieci.

Siedlisko bociana przy domu, zarówno chłopka, jak pana, to charakterystyczne znamię naszej słowiańskiej zagrody. Bocian to prawdziwy przyjaciel domu, powracający corocznie z rozkosznych krain wiecznego lata pod chmurne i chłodne niebo polskie, to symbol przymierza i opieki ludzkiej nad światem przyrody. W pojęciach staropolskich „sprowadzić bociana”, czyli założyć mu starą bronę lub koło wozowe pod gniazdo, na strop strzechy lub na wiąz czy lipę pobliską, to znaczyło sprowadzić szczęście do domu. Lud mniema, że piorun nie uderza w strzechę, na której gnieżdżą się bociany, że grad nie pada na ich gniazdo, że bocian przeczuwa wojnę i rok głodu”.

Pratulin – Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich

Top 10 – miejsca kultu

Pratulin to niewielka wieś nad Bugiem, położona w płn.-wsch. części woj. lubelskiego, znana jako miejsce heroicznego oporu unitów przed likwidacją ich parafii przez carskie władze w 1874 r.  Znajduje się tam sanktuarium błogosławionych męczenników, w którego skład wchodzi XIX-wieczny kościół z relikwiami, zachowane fundamenty dawnej cerkwi wyeksponowane w zabytkowej drewnianej świątyni, droga krzyżowa prowadząca przez łąki oraz pomnik zwieńczony tzw. podlaską babą.

Wieś w XV w. nazywała się Hornowo. Obecna nazwa pochodzi od łacińskiego słowa prata, czyli łąka. Pojawiła się w 1732 r. Miał tu niegdyś istnieć obronny zamek, a w XVI w. drewniany kościół rzym.-kat. Na jego miejscu w 1832 r. wzniesiono obecny, murowany. Po ustanowieniu unii brzeskiej powstała cerkiew, którą w 1852 r. zastąpiono kolejną, również drewnianą. W 1754 r. Pratulin otrzymał prawo miejskie przyznane przez króla Augusta III Sasa. Miasto rozwijało się do czasu, gdy w XIX w. jego właścicielami zostali Wierusz-Kowalscy, którzy wydalili Żydów i doprowadzili w ten sposób do regresu handlu i rzemiosła.

Muzeum Polskie w Rapperswil: Rzeż Unitów w Pratulinie 1874, malował W. Eliasz 1913 r.

Pratulin urósł do rangi symbolu martyrologii unitów podlaskich z powodu wydarzeń, do których doszło podczas carskiego pogromu w 1874 r. Poniosło wówczas śmierć 13 unitów z Pratulina, którzy bronili swojej cerkwi przed narzucanym im siłą prawosławiem. W 1996 r. – z okazji 400-lecia unii brzeskiej – beatyfikował Jan Paweł II. Obok poległych w zajściach zostało rannych ok. 180 osób.

Unici to chrześcijańska wspólnota wyznaniowa, która po Unii Brzeskiej w 1596 r. przyjęła zwierzchność papieża i złączyła się z kościołem katolickim, zachowując jednocześnie własny, odrębny obrządek wywodzący się z kościoła prawosławnego.

Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Pratulinie

Najważniejszym obiektem w obrębie obecnego sanktuarium jest murowany kościół pw. św. św. Piotra i Pawła, stojący wśród starych drzew, powstał w 1838 r. z inicjatywy ówczesnego właściciela wsi Tomasza Mostowskiego. Znajduje się w nim XVII-wieczna ikona Matki Boskiej, malowana na blasze. Jest też krucyfiks trzymany przez uczestników krwawych wydarzeń.

Ze skąpych informacji wiadomo, że pogrzeb 13 ofiar nastąpił 27 stycznia 1874 r. Ciała wrzucono do jednego dołu, a ziemię zrównano. Pochówek odbywał się w zapadających ciemnościach. W 1990 r. szczątki męczenników ekshumowano i przeniesiono do kościoła.

Obok kościoła – współczesna mu dzwonnica. Na przylegającym cmentarzu stoi kaplica grobowa właścicieli wsi – Wierusz-Kowalskich z 1870 r. Kopiec na grobie 20 żołnierzy polskich z 1920 r. z krzyżem oraz pomnik żołnierzy radzieckich poległych w lipcu 1944 r. W rogu cmentarnego ogrodzenia – piękna barokowa figura św. Jana Nepomucena w XIX-wiecznej kapliczce.

Odsłonięte fundamenty dawnej cerkwi w Pratulinie

Na wsch. od kościoła plac, na którym stała cerkiew – miejsce zdarzeń z 1874 r. Znajduje się tu pomnik męczenników, a na tablicy uwieczniono ich nazwiska. W miejscu dawnej cerkwi, przed którą rozegrały się tragiczne wydarzenia, stoi drewniany kościół z 1756 r., przeniesiony w l. 20019-2012 ze Stanina. We wnętrzu kościoła zobaczyć można odsłonięte fundamenty nieistniejącej cerkwi.

Otoczenie drewnianego kościoła w Pratulinie

Przy kościele drewnianym znajduje się zadbany staw, wokół którego alejki z kapliczkami poświęconymi 13 unitom oraz dwie pierwsze stacje rozległej drogi krzyżowej.  Jest tu także „Ścieżka Historii Unii”, która na kilku przystankach – obrazach z podpisami – przybliża historię Unii Brzeskiej w dziejach Kościoła.

Kamienna baba w Pratulinie

Dawny cmentarz unicki znajduje się ok. 1,5 km od kościoła: dojście polną drogą na zach., następnie na pd. ku widocznemu z dala krzyżowi wśród zieleni i pól. Na zbiorowej mogile ofiar starć w 1931 r. wystawiono pomnik z polnych kamieni, który zwieńcza tzw. kamienna baba (zob. wpis: Polesie – tajemnicze kamienne baby). Jej wcześniejsza lokalizacja nie jest znana. Drewniany krzyż upamiętnia ks. Michała Mazanowskiego, proboszcza tutejszej parafii unickiej w poł. XIX w.

Warto wiedzieć więcej:

W 1909 r. po tutejszych terenach odbył wędrówkę bryczką i chłopskim wozem Władysław Reymont, który chciał poznać historię prześladowania unitów. Pisarz był także w Pratulinie. Swoje spostrzeżenia drukował w „Tygodniku Ilustrowanym”, a następnie zawarł w zbiorze Z ziemi chełmskiej. Wrażenia i notatki. Problematyka martyrologii unitów zajął się także Stefan Żeromski. Np. w noweli Do swego Boga jej chłopski bohater jedzie z wnuczką spod Drohiczyna aż za Warszawę, by oczyścić się z wielkiego grzechu przed Wielkanocą. Ten grzech to przejście z wiary unickiej na prawosławie, a stało się tak, gdy po zakatowaniu jego syna kozacy zaczęli bić wnuczkę. Z kolei w Poganinie zamożny kiedyś gospodarz za cenę wolności wyrzekł się wiary unickiej, ale odtąd zaczął żyć zupełnie dziko w lesie.

Unia Brzeska

W 1596 r. na synodzie w Brześciu część biskupów prawosławnych z terenu Rzeczypospolitej (z czasem unia miała objąć cały Kościół wschodni) uznała zwierzchnictwo papieża i dogmaty Kościoła katolickiego, praktycznie bez zmian zachowując liturgię i kalendarz, prawo do małżeństw dla duchownych oraz własną strukturę administracyjną. Celem unii było zbliżenie prawosławnej ludności ruskiej do polskiej – katolickiej i oderwanie jej od wpływów władców Rusi. Wielką rolę w propagowaniu unii odegrał zakon bazylianów.

Po powstaniu styczniowym carat przystąpił do zdecydowanych działań, prowadzących do likwidacji unii w Królestwie Polskim. Jedyna unicka diecezja chełmska obejmowała wtedy całe Podlasie i Lubelskie, a miała ok. 220 tys. wiernych i 275 parafii. Jej biskup Marceli Popiel, rusofil, w 1873 r. zarządził w cerkwiach unickich zmianę obrządku na prawosławny. Wzbudziło to opór i rozliczne protesty wiernych i części duchowieństwa. Carat postanowił użyć siły dla realizacji swoich zamiarów.

Oto fragmenty relacji wydarzeń w Pratulinie za unickim duchownym T. Telakowskim, zamieszczone w książce Hanny Dylągowej Unia brzeska i unici w Królestwie Polskim: „Parafianie  cerkiew zamknęli na klucz i trzymali u siebie. Urban [duchowny przysłany przez bp. Popiela] chcąc się dostać do cerkwi, dał o tym znać do władz i przybyli naczelnik powiatu (miejscowego) konstantynowskiego ze swego miejsca zamieszkania Janowa, praporszczyk Kutanin, elegancki moskalik, przybyło i wojsko pod dowództwem także Niemca, oficera Steina. Naczelnik Kutanin, pięknie wychowany młodzieniec, rozumiejący rzeczy po swojemu, tłumaczył ludowi, aby się zgodzili z nieodwołalną koniecznością, aby oddali klucze i poszli teraz do domów, a następnie, by nie stawiali więcej oporu księdzu, którego rząd przysłał.

Wszelkie perswazje skończyły się, jak to łatwo wnieść, na niczym. Kutanin więc na kształt Piłata zrobiwszy swoje obmył ręce i ustąpił na bok, a wystąpił na plac jako apostoł Stein. […] Stein nie silił się na dalsze argumentacje. Powtórzył rozkazy, a gdy te nie zostały spełnione i lud stał w wielkiej masie na cmentarzu, rozkazał tak samo jak Bek w Drelowie [wieś koło Radzynia, gdzie przedtem doszło do zamieszek] rzucić się wojsku z bagnetami na lud. Rozerwało wojsko parkan drewniany okalający dookoła cerkiew, lud bronił. Dalsze czynności powtórzyły się te same, co i w Drelowie. Lud szturm odparł straciwszy kilku w rannych i pozostał niemy na placu. Stein pominął już rzucanie postrachu pustymi nabojami, od razu zakomenderował rozkazując nabić ostro broń. Gdy wydano rozkaz do wystrzału, lud rzucił, co miał w ręku i ukląkł jak jeden człowiek, i chórem zaczął śpiewać „Święty Boże”, dalej „Kto się w opiekę”. Kule leciały jak grad. Padali wieśniacy zabici, pochylały się głowy rannych. Pierwszy padł zabity Nicenty Hryciuk ze wsi Zaczopek. […] Nie każdy jednak żołnierz miał odwagę strzelać górą, bo trupów przybywało, a rannych już bardzo wielu leżało. Lud jednak nie ruszał się i nie rozchodził, ale śpiewał ciągle pieśni do Stwórcy”.

Warto zobaczyć w okolicy:

Polesie – tajemnicze kamienne baby

Janów Podlaski – najsłynniejsza polska stadnina

Szwajcaria Podlaska – piękne zakole Bugu

Janów Podlaski – najsłynniejsza polska stadnina

Top 10 – miejscowości

Janów Podlaski położony jest na północnym krańcu województwa lubelskiego.  Miejscowość słynie z hodowli koni czystej kwi arabskiej, która prowadzona jest przez przez najstarszą polską stadninę, założoną w 1817 r. Drugą atrakcją w okolicy jest wspaniale wyremontowany, zamieniony na hotel Zamek Biskupów,  a trzecią klasycystyczny kościół – sanktuarium Matki Bożej.

Stadninę można zwiedzać bez przeszkód. Wejście jest bezpłatne. W pobliżu bramy wjazdowej znajduje się parking oraz punkt turystyczny. Spacer wymaga pewnego wysiłku, ponieważ teren jest dość rozległy. Rozpocząć warto od pastwisk, do których dojdziemy kierując się aleją w lewo, w kierunku zach.

Araby na łąkach okalających stadninę

Gdy mamy nieco szczęścia konie podchodzą do drewnianego ogrodzenia pastwiska i szukają kontaktu z ludźmi. Wówczas z bliska możemy podziwiać ich urodę i wdzięk. Od północy teren stadniny zamykają malownicze nadbużańskie łąki. Do rzeki jest ok. 1 km. terenie Parku Krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu. Natomiast ok. 3 km na wschód znajduje się rezerwat przyrody „Łęg Dębowy”.  To teren Parku Krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu.  Prowadzi tam znakowany na czerwono szlak turystyczny.

Stajnia zegarowa, zaprojektowana przez Henryka Marconiego

Najbardziej znana stajnia, zwana Zegarową, znajduje się na końcu głównej alei. Pochodzi z 1848 r. i wciąż jest używana. Jest ona także jedną z dwu najstarszych. Więcej lat ma tylko stajnia Czołowa z 1841 r., zbudowana dla ogierów czołowych z maneżem.Obydwie zaprojektował znany architekt XIX wieku Henryk Marconi.

Napis nad maneżem upamiętnia rok powstania stadniny

W sąsiedztwie stajni „Czołowej” wzniesiono połączone maneżem murowane stajnie Woroncowską i Wyścigową. Łącznie w Janowie Podlaskim jest aż 11 zabytkowych stajni, ale pozostałe nie są już tak ciekawe.

Konie na wybiegu znajdującym się za stajniami Woroncowską i Wyścigową

W parku duże kamienie z napisami podkowami upamiętniają najcenniejsze koni, które w stadninie dożyły starości.

Klacz ze źrebięciem

Klacze ze źrebiętami trzymane są w drewnianych stajniach, które noszą nazwę Prywatnych. Powstały pod koniec XIX wieku. Dorastające konie również trzymane są w stajniach drewnianych, oznaczonych numerami V oraz VI.

Stadnina oddalona jest od centrum Janowa Podlaskiego ok. 1 km. W miejscowości nie ma znaczących zabytków architektury, ale panuje w niej nastrój podlaskiej sielskości, spowolnienia rytmu życia i oddalenia od problemów codzienności. Spacer uliczkami, wypełnionymi w znacznym stopniu drewnianymi domami, daje wytchnienie i uspokojenie.

Oryginalny ręczny dystrybutor paliw

Przy niewielkim rynku, będącym świadectwem tego, że Janów Podlaski miał niegdyś prawa miejskie (lokowany był w 1465 r.), najciekawszym obiektem jest stacja benzynowa z zabytkowym dystrybutorem ręcznym z 1928 r., najstarszym w Polsce. Drewniana i murowana zabudowa nie ma dużej wartości, ale wpisuje się w specyficzny, senny klimat osady.

Janowska bazylika

Kościół pokatedralny pw. Świętej Trójcy został wzniesiony w l. 1714-35.  W 1741 r. podniesiony do godności kolegiaty. Budowla jest w stylu barokowym, trójnanawowa, z dwuwieżową fasadą. Obok znajdują się budynki dawnego seminarium duchownego oraz dzwonnica z poł. XVIII w. W Janowie Podlaskim zmarł w 1796 r. i został pochowany w podziemiach kościoła biskup łucki Adam Naruszewicz, znany poeta i historyk.

Zamek Biskupi widziany od strony podjazdu

W stosunkowo niewielkiej odległości od rynku położony jest tzw. Zamek Biskupi. Otoczony niegdyś obwarowaniami ziemnymi, bastionami i fosami stanowił zespół odrębny, niezależny od miejscowości. Jest to historyczna budowla powstała w l. 1770- 1780 w miejscu poprzedniej z XV w.  Odbudowy dokonał  bp. Paweł Turski, który wzniósł barokowy pałac z parkiem w stylu angielskim, z zabudowaniami gospodarczymi i stawami.

Siedziba biskupów łuckich w Janowie przyczyniała się do rozwoju miasta. Okres ten zamyka wspomniany już Adam Naruszewicz, który był ostatnim biskupem łuckim – po jego śmierci siedziba diecezja została zlikwidowana.

Przed bramą wjazdową na luksusowy teren Zamku Biskupiego stoi stary drewniany dom z elewacją całą obitą zardzewiałymi gwoździami

Jeszcze na przełomie XX/XIX w. Zamek Biskupi stał w ruinie. Obecnie zmienił się nie do poznania, odnowiony z przeznaczeniem na hotel i spa, ze wszech miar wart jest odwiedzenia.

Warto zobaczyć w okolicy:

Cieleśnica 

Wieś na wsch. od Janowa Podlaskiego, w okresie międzywojennym siedziba Stanisława Różyczki-Rosenwertha, który prowadził w okolicy wzorcowe gospodarstwo rolne, leśne i rybne zajmujące ok 2 tys. ha. Był także współwłaścicielem fabryki maszyn rolniczych w Białej Podlaskiej, która z czasem zaczęła produkować samoloty.

Dwór w Cieleśnicy od strony podjazdu

Dwór w Cieleśnicy pochodzi z 1830 r. Przebudowany był w l. 1921-28, otoczony jest niewielkim, ale malowniczym parkiem. W ostatnich latach wyremontowany na niewielki, stylowy pensjonat.

Warto zobaczyć w okolicy:

Polesie – tajemnicze kamienne baby

Pratulin – Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich

Szwajcaria Podlaska – piękne zakole Bugu

Podlasie – tajemnicze kamienne baby

Top 10 – ciekawostki

Kamienne rzeźby rozrzucone w promieniu kilkunastu kilometrów na południowym Podlasiu na pewno są tajemnicze – tego odmówić im nie można. Z wyglądu – dość toporne i mało szczegółowe. Na pierwszy rzut oka przypominają krzyże pokutne, ale z drugiej strony są wyraźnie człekokształtne i stąd przylgnęło do nich określenie „baby”.

Prawda jest taka, że jak dotąd nie natrafiono na żadne materiały archiwalne, które mogłyby jednoznacznie potwierdzić ich pochodzenie. Najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi, że mogły to być obiekty kultu pogańskiego, które po pojawieniu się chrześcijaństwa zostały przekształcone w symbole nowej wiary.

Kamienna baba w Neplach znajduje niewielkim wzgórzu, które w części służy jako kopalnia piachu

Najbardziej znana kamienna baba stoi  w niewielkim zagajniku na zachód od wsi Neple, blisko szczytu morenowej piaszczystej Kamiennej Góry (159,3 m n.p.m.). Aby ją odnaleźć trzeba przystanąć w okolicy pomnika-czołgu TU-134, który znajduje się na skraju interesującego krajobrazowo rezerwatu Szwajcaria Podlaska. Do kamiennej baby poprowadzi nas stamtąd czerwony szlak pieszy biegnący w kierunku południowym piaszczystą drogą wśród łąk i pól uprawnych.

O kamiennej babie w Neplach mówi legenda o pięknej dziewczynie, która zakochała się w towarzyszu swoich dziecięcych zabaw. Ale pochodził on z ubogiej rodziny, a rodzice wymarzyli dla swojej córki lepszy los i  bardziej bogatego partnera. Odwodzili jedynaczkę od chłopca, jak umieli, ale nic nie było w stanie jej przekonać; postanowiła poślubić ukochanego wbrew woli rodziców. Kiedy już wszystko było przygotowane do ślubu, matka raz jeszcze ponowiła błagania, by córka odstąpiła od swoich zamiarów. Ta jednak – opętana miłością – pozostała zimna i niewzruszona na łzy matczyne. W przypływie wzburzenia i rozpaczy matka wtedy zawołała: – Obyś skamieniała, zanim dojdziesz do kościoła. Nim skończyła wymawiać te słowa, jej córa zamieniła się w zimny głaz. Od stuleci niemal niezauważalnie chyli się on ku ziemi. A gdy wreszcie zaklęta w głazie dziewczyna dotknie czołem ziemi – ożyje.

Jest to najbardziej upowszechniona wersja podania, natomiast B. Górny w Monografii powiatu bialskiego podaje inną, zapewne starszą wersję podania. Otóż podczas jazdy do ślubu z niechcianym przez rodziców chłopcem dziewczynie po trzykroć spadały z wozu przedmioty osobiste. Dwukrotnie sięgali po nie towarzyszący nowożeńcom młodzieńcy, ale po raz trzeci dziewczyna sama zeszła z wozu i w tym momencie właśnie skamieniała.

Kamienna baba w Pratulinie wieńczy symboliczną mogiłę

Zbliżone wyglądem „baby” są jeszcze w dwu innych miejscach w okolicy, najbliższa w Pratulinie. Od lat 60. ub. wieku znajduje się ona na cmentarzu błogosławionych Unitów pomordowanych przez Rosjan podczas obrony swojej świątyni. Nie ma pewności, gdzie ja znaleziono – podobno w ziemi podczas kopania żwiru.

Kamienna baba w Woskrzenicach

Kolejną kamienną babę odnajdziemy przed Białą Podlaską. Od lat 80. ub. wieku znajduje się ona na skrzyżowaniu dróg prowadzących do wsi Woskrzenice Duże i Husinki. Przekazy lokalne mówią że ok. 100 lat temu został on przyciągnięty do wsi z okolicznego wzgórza.

Kamień z wyraźnie wyrytymi symbolami

Obok „baby” w Woskrzenicach, która po bliższym przyjrzeniu wydaje się być raczej postacią mężczyzny, znajduje się jeszcze jeden tajemniczy kamień.  Wyryty jest na nim rysunek krzyża o trójkątnie zakończonych ramionach, ustawiony na kuli, na trójkątnym postumencie. Obiekt datowany jest na na XVII/XIX w.  i nie ma jednoznacznego wyjaśnienia ani jego pochodzenia, ani symboliki.

Pojęcie kamiennych bab wywodzi się z czarnomorskich stepów. Porozrzucane są tam zwykle obłe głazy z rytem ludzkich postaci, które jednak w niczym nie przypominają tych z Podlasia. Kamienne posągi z piaskowca lub granitu, zwane kamiennymi babami, niekiedy o wysokości nawet 2,5 metra, występują też na stepach euroazjatyckich aż po Chiny i Koreę. Bardzo dużo jest ich na stepach południoworosyjskich, a najdalej wysunięte na zachód są w Bułgarii oraz… w Polsce, ale na Warmii i Mazurach. Szacuje się, że kiedyś były ich dziesiątki tysięcy. Przedstawiają ludzi obojga płci, w strojach, często z wymyślnym nakryciem głowy, niekiedy z dokładnie odwzorowanymi częściami uzbrojenia. W Azji baby datuje się głównie na VI–IX wiek, w Europie Wschodniej (także na Podolu, Wołyniu) powstawały później, po wieki XII–XIV.

Baby na Warmii i Mazurach przedstawiają niemal wyłącznie mężczyzn. Przypisuje się je pogańskim Bałtom i częściowo Słowianom. Podobnie jak te stepowe, stoją głównie na szczytach kurhanów. Jest ich około 20, kiedyś było więcej. Zwykle są w pozycji „pokłonu boskiego”, to znaczy z prawą ręką na sercu, a lewą na brzuchu. Mają również rogi ofiarne (może bojowe), a za pasem lub w ręku – miecze. Rysunki mężczyzn wyróżniają wąsy.

A co te wszystkie baby wyobrażają, co „mówią”? Trwa na ten temat również spór naukowy. Archeolodzy i historycy wysuwają najrozmaitsze hipotezy: może to posągi przeciwników pokonanych przez ówczesnych bohaterów, może sami bohaterowie, a więc pośmiertne pomniki zasłużonych wodzów lub wojów? W przypadku owych warmińsko-mazurskich spotyka się sugestie, że to pomniki wodzów poległych w walkach poza terenem Prus, których ciał nie udało się odnaleźć i spopielić. Są też koncepcje, że to posągi pogańskich bóstw, ale większość naukowców odrzuca ten pogląd. Podobnie jak ten, że to symbole pokutne, stawiane w miejscu zbrodni. Pojawiło się też stwierdzenie, że podlaskie figury zostały przekute na krzyże w początkach chrześcijaństwa.

Kodeń – sanktuarium z renesansowym sklepieniem

Top 10 – miejsca kultu

Top. 10 – renesans lubelski

Nadgraniczny Kodeń, obecnie wieś, niegdyś miasto, rozlokował się u ujścia do Bugu niewielkiej rz. Kałamanki. Pielgrzymów przyciąga tu sanktuarium Matki Boskiej Kodeńskiej z ciekawymi ogrodami, a miłośników architektury renesansowe sklepienie zabytkowej bazyliki.

Fronton bazyliki w Kodniu widziany od strony rynku

Kościół pw. św. Anny i klasztor Misjonarzy Oblatów (zakon powstał w 1816 r. we Francji) ma tytuł bazyliki mniejszej. Ufundowany został przez Mikołaja Sapiehę, a wzniesiono go w l. 1631–36 pod kierunkiem lublinianina Jana Cangerle. Dalsza budowa trwała wiele lat z powodu wojen i trudności finansowych fundatora oraz zdarzeń losowych: w 1657 r. świątynię złupili Szwedzi, zdzierając ołowiany dach i kradnąc dzwony, zaś w 1680 r. miał miejsce pożar. Konsekracja odbyła się zatem dopiero w 1686 r. Rok 1723 r. przyniósł koronację obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej podczas masowych uroczystości.

Ołtarz z obrazem Matki Boskiej Kodeńskiej

Wyposażenie kościoła uległo w dużej mierze zniszczeniu po zamianie go na cerkiew w 1875 r. Obraz Matki Boskiej oraz część barokowego wyposażenia, fundowanego przez Konstancję Sapieżynę, wywieziono wtedy do Częstochowy. Ponowne wyświęcenie cerkwi na świątynię rzym.-kat. miało miejsce w 1917 r., ale święty obraz wrócił do Kodnia dopiero w 1927 r.; powrotowi towarzyszyła masowa pielgrzymka. Obecne wnętrze powstało w latach międzywojennych i wczesnych powojennych i jest dziełem Mariana i Stefana Kiersnowskich.

Renesansowe sklepienie bazyliki w Kodniu

Sama budowla ma charakter późnorenesansowy, rozpowszechniony na Lubelszczyźnie pod nazwą renesansu lubelskiego. Sklepienia mają bardzo bogate dekoracje. Bardzo charakterystyczna jest owalna kopuła, także z dekoracją stiukową (zob. zdjęcie otwierające post). Kaplice boczne powstały z końcem XVII w. W 1709 r. poprzednią fasadę wieżową rozbudowano, dodając jej dwa ukośne skrzydła i przekształcając w duchu baroku.

Legenda mówi, że fundator świątyni Mikołaj Sapieha, wówczas chorąży litewski, ciężko chory, postanowił udać się z pielgrzymką do Rzymu w intencji wyzdrowienia. Chciał też  uświetnić kościół, wiec będąc za poleceniem króla Zygmunta III Wazy u papieża Urbana VIII, prosił o jakąś relikwię. Zobaczył wówczas obraz Madonny de Guadalupe, zwanej też Gregoriańską, o którym legenda mówiła, że został namalowany przez św. Augustyna w VI w. Modelem miała być statua Madonny wykonana przez św. Łukasza Ewangelistę. Po owej wizycie wyzdrowiał i uznał, że stało się to za sprawą cudownego obrazu. Magnata ogarnęła obsesja, by obraz ten mieć w Kodniu. Skoro nie pomogły zabiegi, aby został mu podarowany, wykradł go z kaplicy papieskiej przy pomocy zakrystiana Battisty Corbino, który otrzymał za to ponad 300 dukatów. Orszak Sapiehy uszedł w Italii pogoniom, przekupnego zakrystiana sąd papieski skazał na spalenie na stosie. Sapieha został obłożony klątwą i skazany na zwrot dzieła. Dopiero po wielu wstawiennictwach i oddanych papieżowi usługach przyszło papieskie przebaczenie i błogosławieństwo.

Twórcą legendy obrazu jest Jan Fryderyk Sapieha, kanclerz wielki litewski, który – pod pseudonimem – opisał ją w 1720 r. w Historii przezacnego obrazu kodeńskiego. On także, chcąc wzmocnić kult obrazu, doprowadził w 1723 r. do jego koronacji.

Legendę tę spopularyzowała później Zofia Kossak-Szczucka w swojej pierwszej powieści Beatum scelus (1924), wznawianej później pod tytułem Błogosławiona wina. Autorka m.in. pisze: „[…] wielu po raz pierwszy oglądało twarz najświętszą, pędzlem prawdziwego artysty oddaną, nadobną i macierzyńską, dostojną i współczującą. Obraz Madonny Gregoriańskiej posiadał właściwość, że każdemu stojącemu przed nią zdawało się, że Matka Boża na niego szczególnie patrzy, w jego duszę zaziera, o jego troski wzrokiem pyta. Temu wrażeniu nie mógł się nikt oprzeć. Nie dziw też, że proste, pierwotne dusze bartników, półdzikich smolarzy, rybołowów, chłopów do roli przypisanych tajały pod tym spojrzeniem jak wosk. Znalazłszy się w zasięgu obrazu, wpadały w uniesienie, błogostan, każący zapomnieć o wszystkim, co nie było Bogiem i dolą zaświatową, o tyle lepszą i jaśniejszą od doczesnej. I czyż dziwna, że w tym ogólnym zachwyceniu, w woni modlitwy i łaski, rozwiązywały się języki niemych, odzyskiwały wrażliwość uszy głuchych, prostowały się schorzałe członki? Każdy cud powodował nowy cud i błogosławiony ten łańcuch opasywał glorią kościół, jeżył się coraz liczniejszym gajem lasek i kul zostawionych przez uzdrowione kaleki. Każda z tych lasek była jak pacierz dziękczynny, jak Magnificat”.

Historycy twierdzą, że obraz został po prostu przez Mikołaja Sapiehę kupiony od ulicznego sprzedawcy dewocjonalii w Gwadelupie, stąd jego niska wartość artystyczna. Statua w hiszpańskim mieście Gwadelupa, służąca za model, pochodzi z XVII w. Pisze o tym m.in. Jerzy Jakubowicz w Sagach rodów polskich.

Plan ogrodów otaczających bazylikę w Kodniu

W 1999 r. otwarto obok bazyliki muzeum, które prezentujące egzotyczne zbiory z ok. 80 krajów, w których Oblaci prowadzą pracę misyjna.

Na nadbużańskich łąkach ojcowie Oblaci urządzili rozległe, interesujące ogrody. W 2015 r. zostały one pokazane w popularnym programie telewizyjnym „Maja w ogrodzie”. Jego autorka Maja Popielarska tak opisała to na stronie internetowej: „Latem zawędrowaliśmy z naszym programem nad Bug, pod granicę Polski z Białorusią. Dotarliśmy do Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, po którym oprowadzali nas ojcowie Józef Czarnecki i Mirosław Skrzydło z Klasztoru Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Zainteresowało nas tu wyjątkowe założenie parkowe, realizowane przez wybitnych fachowców, specjalizujących się w historycznych ogrodach. Zielny Ogród Matki Bożej, okazał się perełką, pełną chrześcijańskiej symboliki. Ten hektarowy labirynt, w kształcie rozwijających się płatków róży, ma przypominać różaniec i podkreślać, że jesteśmy w sanktuarium maryjnym. W 2011 roku miasto Kodeń obchodziło swoje 500-lecie i między innymi z tego powodu postanowiono obok starego drzewostanu założyć piękne ogrody”.

Plan zamku w Kodniu

Współczesne założenie ogrodowe łączy się z dawnym parkiem, w którym niegdyś stał zamek, wzniesiony w pocz. XVI w. przez Iwana Sapiehę. Była to prosta budowla z cegły, pozbawiona dekoracji architektonicznych. Niezamieszkały od XVIII w. stopniowo pogrążał się w ruinie, a grożące zawaleniem mury rozebrano ostatecznie przed II wojną światową. Obecnie na fundamentach zamku znajduje się ołtarz polowy.

Gotycko-renesansowa kaplica w Kodniu

Obok wznosi się dawna cerkiew, teraz kościół filialny rzym.-kat. pw. Ducha św. Wzniesiona ok. 1540 r. z czerwonej cegły w stylu gotycko-renesansowym. Trójnawowy korpus i półkoliste prezbiterium opasują gotyckie szkarpy. We wnętrzu żebra gotyckiego sklepienia pełnią tylko rolę ozdobną. Dekoracja frontowej fasady jest już renesansowa. W skromnym wnętrzu znajdują się ikony z XVII (w tym Chrystusa Pantokratora) i XVIII w.

Zabytkowa dzwonnica w Kodniu

Niedaleko rynku jest cerkiew prawosławna, zbudowana w XX w. Wewnątrz znajduje się ikonostas i polichromie dzieła Mikołaja Końskiego z Łucka. Obok cerkwi resztki bramy, która prowadziła do dawnej cerkwi unickiej, rozebranej po 1875 r.

W pn. części Kodnia znajduje się  dawny pałacyk Elżbiety Sapieżyny, zwany Placencją. Powstał z końcem XVIII w. w miejsce uprzednio stojącej siedziby biskupa Pawła Franciszka Sapiehy. Placencja uległa zniszczeniu podczas I wojny światowej. Jej resztki przebudował ówczesny właściciel Kodnia  Ludwik Świderski, ale w stylu nie przypominającym dawnej siedziby magnackiej. Obecnie znajduje się tu Dom Spokojnej Starości. W parku jest ponadto XVIII-wieczna oficyna pałacowa i dworek z lat międzywojennych.

Warto zobaczyć w okolicy:

Kostomłoty – jedyna parafia neounicka

Romanów – wspomnienie o J.I. Kraszewskim

Pratulin – Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich

Szwajcaria Podlaska – piękne zakole Bugu

Podlasie – tajemnicze kamienne baby