Kodeń – sanktuarium z renesansowym sklepieniem

Top 10 – miejsca kultu

Top. 10 – renesans lubelski

Nadgraniczny Kodeń, obecnie wieś, niegdyś miasto, rozlokował się u ujścia do Bugu niewielkiej rz. Kałamanki. Pielgrzymów przyciąga tu sanktuarium Matki Boskiej Kodeńskiej z ciekawymi ogrodami, a miłośników architektury renesansowe sklepienie zabytkowej bazyliki.

Fronton bazyliki w Kodniu widziany od strony rynku

Kościół pw. św. Anny i klasztor Misjonarzy Oblatów (zakon powstał w 1816 r. we Francji) ma tytuł bazyliki mniejszej. Ufundowany został przez Mikołaja Sapiehę, a wzniesiono go w l. 1631–36 pod kierunkiem lublinianina Jana Cangerle. Dalsza budowa trwała wiele lat z powodu wojen i trudności finansowych fundatora oraz zdarzeń losowych: w 1657 r. świątynię złupili Szwedzi, zdzierając ołowiany dach i kradnąc dzwony, zaś w 1680 r. miał miejsce pożar. Konsekracja odbyła się zatem dopiero w 1686 r. Rok 1723 r. przyniósł koronację obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej podczas masowych uroczystości.

Ołtarz z obrazem Matki Boskiej Kodeńskiej

Wyposażenie kościoła uległo w dużej mierze zniszczeniu po zamianie go na cerkiew w 1875 r. Obraz Matki Boskiej oraz część barokowego wyposażenia, fundowanego przez Konstancję Sapieżynę, wywieziono wtedy do Częstochowy. Ponowne wyświęcenie cerkwi na świątynię rzym.-kat. miało miejsce w 1917 r., ale święty obraz wrócił do Kodnia dopiero w 1927 r.; powrotowi towarzyszyła masowa pielgrzymka. Obecne wnętrze powstało w latach międzywojennych i wczesnych powojennych i jest dziełem Mariana i Stefana Kiersnowskich.

Renesansowe sklepienie bazyliki w Kodniu

Sama budowla ma charakter późnorenesansowy, rozpowszechniony na Lubelszczyźnie pod nazwą renesansu lubelskiego. Sklepienia mają bardzo bogate dekoracje. Bardzo charakterystyczna jest owalna kopuła, także z dekoracją stiukową (zob. zdjęcie otwierające post). Kaplice boczne powstały z końcem XVII w. W 1709 r. poprzednią fasadę wieżową rozbudowano, dodając jej dwa ukośne skrzydła i przekształcając w duchu baroku.

Legenda mówi, że fundator świątyni Mikołaj Sapieha, wówczas chorąży litewski, ciężko chory, postanowił udać się z pielgrzymką do Rzymu w intencji wyzdrowienia. Chciał też  uświetnić kościół, wiec będąc za poleceniem króla Zygmunta III Wazy u papieża Urbana VIII, prosił o jakąś relikwię. Zobaczył wówczas obraz Madonny de Guadalupe, zwanej też Gregoriańską, o którym legenda mówiła, że został namalowany przez św. Augustyna w VI w. Modelem miała być statua Madonny wykonana przez św. Łukasza Ewangelistę. Po owej wizycie wyzdrowiał i uznał, że stało się to za sprawą cudownego obrazu. Magnata ogarnęła obsesja, by obraz ten mieć w Kodniu. Skoro nie pomogły zabiegi, aby został mu podarowany, wykradł go z kaplicy papieskiej przy pomocy zakrystiana Battisty Corbino, który otrzymał za to ponad 300 dukatów. Orszak Sapiehy uszedł w Italii pogoniom, przekupnego zakrystiana sąd papieski skazał na spalenie na stosie. Sapieha został obłożony klątwą i skazany na zwrot dzieła. Dopiero po wielu wstawiennictwach i oddanych papieżowi usługach przyszło papieskie przebaczenie i błogosławieństwo.

Twórcą legendy obrazu jest Jan Fryderyk Sapieha, kanclerz wielki litewski, który – pod pseudonimem – opisał ją w 1720 r. w Historii przezacnego obrazu kodeńskiego. On także, chcąc wzmocnić kult obrazu, doprowadził w 1723 r. do jego koronacji.

Legendę tę spopularyzowała później Zofia Kossak-Szczucka w swojej pierwszej powieści Beatum scelus (1924), wznawianej później pod tytułem Błogosławiona wina. Autorka m.in. pisze: „[…] wielu po raz pierwszy oglądało twarz najświętszą, pędzlem prawdziwego artysty oddaną, nadobną i macierzyńską, dostojną i współczującą. Obraz Madonny Gregoriańskiej posiadał właściwość, że każdemu stojącemu przed nią zdawało się, że Matka Boża na niego szczególnie patrzy, w jego duszę zaziera, o jego troski wzrokiem pyta. Temu wrażeniu nie mógł się nikt oprzeć. Nie dziw też, że proste, pierwotne dusze bartników, półdzikich smolarzy, rybołowów, chłopów do roli przypisanych tajały pod tym spojrzeniem jak wosk. Znalazłszy się w zasięgu obrazu, wpadały w uniesienie, błogostan, każący zapomnieć o wszystkim, co nie było Bogiem i dolą zaświatową, o tyle lepszą i jaśniejszą od doczesnej. I czyż dziwna, że w tym ogólnym zachwyceniu, w woni modlitwy i łaski, rozwiązywały się języki niemych, odzyskiwały wrażliwość uszy głuchych, prostowały się schorzałe członki? Każdy cud powodował nowy cud i błogosławiony ten łańcuch opasywał glorią kościół, jeżył się coraz liczniejszym gajem lasek i kul zostawionych przez uzdrowione kaleki. Każda z tych lasek była jak pacierz dziękczynny, jak Magnificat”.

Historycy twierdzą, że obraz został po prostu przez Mikołaja Sapiehę kupiony od ulicznego sprzedawcy dewocjonalii w Gwadelupie, stąd jego niska wartość artystyczna. Statua w hiszpańskim mieście Gwadelupa, służąca za model, pochodzi z XVII w. Pisze o tym m.in. Jerzy Jakubowicz w Sagach rodów polskich.

Plan ogrodów otaczających bazylikę w Kodniu

W 1999 r. otwarto obok bazyliki muzeum, które prezentujące egzotyczne zbiory z ok. 80 krajów, w których Oblaci prowadzą pracę misyjna.

Na nadbużańskich łąkach ojcowie Oblaci urządzili rozległe, interesujące ogrody. W 2015 r. zostały one pokazane w popularnym programie telewizyjnym „Maja w ogrodzie”. Jego autorka Maja Popielarska tak opisała to na stronie internetowej: „Latem zawędrowaliśmy z naszym programem nad Bug, pod granicę Polski z Białorusią. Dotarliśmy do Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, po którym oprowadzali nas ojcowie Józef Czarnecki i Mirosław Skrzydło z Klasztoru Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Zainteresowało nas tu wyjątkowe założenie parkowe, realizowane przez wybitnych fachowców, specjalizujących się w historycznych ogrodach. Zielny Ogród Matki Bożej, okazał się perełką, pełną chrześcijańskiej symboliki. Ten hektarowy labirynt, w kształcie rozwijających się płatków róży, ma przypominać różaniec i podkreślać, że jesteśmy w sanktuarium maryjnym. W 2011 roku miasto Kodeń obchodziło swoje 500-lecie i między innymi z tego powodu postanowiono obok starego drzewostanu założyć piękne ogrody”.

Plan zamku w Kodniu

Współczesne założenie ogrodowe łączy się z dawnym parkiem, w którym niegdyś stał zamek, wzniesiony w pocz. XVI w. przez Iwana Sapiehę. Była to prosta budowla z cegły, pozbawiona dekoracji architektonicznych. Niezamieszkały od XVIII w. stopniowo pogrążał się w ruinie, a grożące zawaleniem mury rozebrano ostatecznie przed II wojną światową. Obecnie na fundamentach zamku znajduje się ołtarz polowy.

Gotycko-renesansowa kaplica w Kodniu

Obok wznosi się dawna cerkiew, teraz kościół filialny rzym.-kat. pw. Ducha św. Wzniesiona ok. 1540 r. z czerwonej cegły w stylu gotycko-renesansowym. Trójnawowy korpus i półkoliste prezbiterium opasują gotyckie szkarpy. We wnętrzu żebra gotyckiego sklepienia pełnią tylko rolę ozdobną. Dekoracja frontowej fasady jest już renesansowa. W skromnym wnętrzu znajdują się ikony z XVII (w tym Chrystusa Pantokratora) i XVIII w.

Zabytkowa dzwonnica w Kodniu

Niedaleko rynku jest cerkiew prawosławna, zbudowana w XX w. Wewnątrz znajduje się ikonostas i polichromie dzieła Mikołaja Końskiego z Łucka. Obok cerkwi resztki bramy, która prowadziła do dawnej cerkwi unickiej, rozebranej po 1875 r.

W pn. części Kodnia znajduje się  dawny pałacyk Elżbiety Sapieżyny, zwany Placencją. Powstał z końcem XVIII w. w miejsce uprzednio stojącej siedziby biskupa Pawła Franciszka Sapiehy. Placencja uległa zniszczeniu podczas I wojny światowej. Jej resztki przebudował ówczesny właściciel Kodnia  Ludwik Świderski, ale w stylu nie przypominającym dawnej siedziby magnackiej. Obecnie znajduje się tu Dom Spokojnej Starości. W parku jest ponadto XVIII-wieczna oficyna pałacowa i dworek z lat międzywojennych.

Warto zobaczyć w okolicy:

Kostomłoty – jedyna parafia neounicka

Romanów – wspomnienie o J.I. Kraszewskim

Pratulin – Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich

Szwajcaria Podlaska – piękne zakole Bugu

Podlasie – tajemnicze kamienne baby

Piotrawin – gotycki kościół, prawda pomieszana z legendą

Top 10 – zabytkowe kościoły

Piotrawin ulokował się malowniczo na krańcu wysokiego brzegu Wisły. Opada on stromą, 40-metrową ścianą w stronę dna doliny rzeki. Wieś należy do najstarszych na tym terenie. Pierwsza pisana o niej wzmianka pochodzi z 1252 r., zaś zapis o parafii – z 1326 r., a tradycja mówi o istnieniu świątyni już w XI w. Obecny gotycki kościół jest skromny architektonicznie, jednak wraz ze swym najbliższym otoczeniem emanuje atmosferą przeszłości i religijności.

Ukształtował się tu jeden z głównych ośrodków kultu biskupa Stanisława Szczepanowskiego, pierwszego polskiego świętego. Ze wsią wiąże się legenda o wskrzeszeniu przezeń zmarłego, by świadczył on przed królem w sporze majątkowym o własność Piotrawina. Ludowa etymologia wiąże nazwę miejscowości właśnie z tym sporem. Ponieważ Piotr Strzemieńczyk, sprzedając wieś biskupowi, zaniedbał sprawy własnościowe, mówi się przeto, że była to „Piotra wina”.

piotrawin
Widok od strony ulicy na gotycką świątynię

Gotycki kościół z czerwonej cegły pw. św. Tomasza Apostoła i św. Stanisława Biskupa i Męczennika został wzniesiony w l. 1440–1441. Jest to jednonawowa budowla, niewielka kubaturowo. Wyróżnia ją zachowanie bez zmian oryginalnej bryły (poza dobudową kruchty i zakrystii w 1869 r.) i układu wnętrza ze sklepieniami krzyżowo-żebrowymi. Budowla była kilkakrotnie remontowana, m.in. po uszkodzeniach I i II wojny światowej, a ostatnio dzięki dofinansowaniu uzyskanemu z Unii Europejskiej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wnętrze zabytkowego kościoła

Wystrój wnętrza jest niejednolity. Na ścianie płn. nawy umieszczono kamienną tablicę erekcyjną z 1440 r. Są na niej postacie św. Stanisława Biskupa, Zbigniewa Oleśnickiego jako fundatora, Matki Boskiej oraz św. Tomasza. Obok tablicy obraz Sąd Bolesława Śmiałego nad biskupem z datą 1601, na którym zwraca m.in. uwagę widok zamku w położonym na drugim brzegu rzeki Solcu nad Wisłą. Ołtarz główny późnorenesansowy z obrazem św. Stanisława Biskupa wskrzeszającego Piotrawina z  1. poł. XVII w. Ołtarze boczne z końca XVIII lub pocz. XIX w. W lewym bocznym ołtarzu znajduje się kopia obrazu namalowanego przez Wojciecha Gersona w 1893 r., przedstawiającego św. Tomasza Apostoła – oryginał spłonął w 1961 r. Ławki w nawie gotyckie, konfesjonały barokowe, chrzcielnica rokokowa. Na chórze 8-głosowe organy z 1973 r.

Zabytkowa kaplica
Zabytkowa kaplica

Zbigniew Oleśnicki ufundował również gotycką kaplicę w miejscu uznanym za grób Piotra Strzemieńczyka. Znacznie przebudowana w 1798 r., mocno zniszczona podczas ostatniej wojny i odrestaurowana, odnowiona ostatnio. Do kaplicy od płd. przylegają groby z XII–XIV w., zaś od zach. – z poł. XV w.

Kapitele jońskie maiły służyć do budowy o dużej świątyni
Kapitele jońskie maiły służyć do budowy o dużej świątyni

Murowana dzwonnica pochodzi z 1791 r. Kilkakrotnie remontowana, odbudowana po zniszczeniach wojennych w 1945 r., dzwony stalowe z 1956 r. Ogrodzenie cmentarza kościelnego z bramą i bramkami wykonano w 1902 r. Przy ogrodzeniu od strony Wisły – kamienne kapitele jońskie. Sprowadzono je do Piotrawina w l. 1770–1772. W XVIII w. we wsi, jako uczęszczanym miejscu pielgrzymkowym, zamierzano wystawić wielką bazylikę św. Stanisława, którą projektował Jan Ferdynand Nax (m.in. kierował przebudowami pałaców w Opolu Lubelskim i Nałęczowie), późniejszy architekt królewski. Przedsięwzięciu patronował biskup krakowski Kajetan Sołtyk. Na sejmie w 1767 r. sprzeciwił się on ambasadorowi rosyjskiemu księciu Mikołajowi Repninowi, za co został wywieziony do Kaługi. Biskup powrócił z zesłania dopiero po 5 latach w stanie obłąkania umysłowego, zmarł w 1788 r. W związku z rozbiorami Polski zamiar wzniesienia bazyliki został zarzucony.

Pomnik
Pomnik św. Stanisława z Piotrawinem ustawiony przy kościele

W budynku murowanej plebanii z 1904 r. urządzono Muzeum św. Stanisława Biskupa. Zgromadzono m.in. 55 obrazów wotywnych z 1. poł. XVII w., malowanych przez Marcina Baszkowskiego, które tworzą cykl obrazujący cuda św. Stanisława, tzw. kapę św. Stanisława z l. 1608–1616, obraz Chrystus na krzyżu przypisywany Michałowi Elwiro Andriollemu, przedmioty liturgiczne, rzeźby i obrazy.

Zabytkowy dwór w Piotawinie - widok od strony Wisły
Zabytkowy dwór w Piotawinie – widok od strony Wisły (źródło: http://www.ekomuzeumlubelszczyzny.pl/)

Za ogrodzeniem kościelnym w stronę zach. stoi murowany dwór z 1. poł. XIX w., przebudowany na pensjonat.

Obok kościoła – kapliczka z figurą Matki Bożej z 1880 r., natomiast na wzgórku przed kościołem po przeciwległej stronie drogi – kapliczka murowana z dużą figurą św. Jana Nepomucena z XVIII/XIX w.

Na płd. od Piotrawina zaczyna się jeden z najbardziej malowniczych odcinków przełomu Wisły. Jego rozmaitość w całej okazałości można m.in. obserwować z drogi, która na odcinku ok. 20 km aż do Basonii i Popowa biegnie zboczem stromej doliny rzecznej, na wielu odcinkach blisko jej krawędzi. Jednocześnie krawędź Wzniesień Urzędowskich w strefie sąsiadującej z Małopolskim Przełomem Wisły osiąga tu najwyższą wysokość 172 m n.p.m. Co rusz otwierają się rozległe widoki na rzekę i nieco niższy od prawego, ale także stromy lewy brzeg Wisły i ukryte w zieleni miejscowości. Bardzo ciekawym miejscem jest nieczynny kamieniołom w Kaliszanach (zobacz: Nadwiślański kamieniołom w Kaliszanach)

Warto wiedzieć więcej:

Nieprzeciętna aura kościoła w Piotrawinie jest jeszcze mocniej odczuwana, gdy doda się do niej historyczne zapisy z czasów średniowiecza, w których fakty mieszają się z legendami.

Gall Anonim, piszący kronikę w l. 1112–1116, a więc bliskich czasom biskupa Stanisława Sczepanowskiego (poniósł on śmierć w 1079 r.), zanotował: „Jak zaś król Bolesław został z Polski wyrzucony, długo byłoby opowiadać. Lecz to wolno powiedzieć, że nie powinien pomazaniec na pomazańca jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. Tym sobie wielce zaszkodził, że do grzechu grzech dodał; że za bunt skazał biskupa na obcięcie członków. Ani więc biskupa – buntownika nie uniewinniamy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecamy”.

Należy wiedzieć, że w owych czasach każdy biskup musiał składać królowi przysięgę na wierność i tylko wtedy mógł otrzymać inwestyturę, czyli wejść w posiadanie nadanych dóbr. Biskup krakowski Stanisław tymczasem nie tylko krytykował króla, ale rzucił na niego klątwę, a więc wyłączył władcę ze społeczności kościelnej i zwolnił poddanych od obowiązku okazywania mu posłuszeństwa.

Do kanonizacji św. Stanisława doszło w 1253 r., a więc niemal w dwa wieki po jego śmierci. Męczeństwo św. Stanisława obrastało w legendę. Wincenty Kadłubek w swojej Kronice polskiej podaje m.in., że od posiekanych szczątków biskupa biła cudowna jasność, pojawiły się orły, które strzegły ich przed sępami, a gdy szczątki złożono – zrosły się bez śladu ran.

Jak uznaje wielu historyków, w tym i Paweł Jasienica w Polsce Piastów, biskup spiskował przeciw silnej władzy królewskiej. Właśnie bliskie związki z kołami opozycji możnowładczej ściągnęły nań zarzut zdrady i karę, jaką przewidywało prawo za złamanie obowiązku wierności królowi.

Zdaniem żyjącego na przeł. XIIXIII w. biskupa Wincentego Kadłubka główny powód zatargu wiązał się z bardzo długimi okresami nieobecności w kraju Bolesława, uznawanego za jednego z najbardziej utalentowanych władców z rodu Piastów. Istotnie jego polityka (zmierzał do powstrzymania niemieckiej ekspansji i umocnienia polskiego państwa przez starania, by na tronie Rusi i Węgier zasiadali przyjaźni mu władcy) wymagała częstych wypraw wojennych. Według zapisów Kadłubka podczas długiej wyprawy króla do Kijowa w 1077 r. w kraju szerzył się bandytyzm. Rycerze prosili go o powrót do kraju w trosce o los swoich rodzin. Bolesław jednak nie zrealizował jeszcze swoich celów i nie przystał na to, więc rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Po powrocie z Rusi król – jak wywodzi kronikarz – zaczął krwawo mścić się na zbiegach, jak również żonach rycerzy, które zdradzały mężów podczas pobytu na wyprawie, w tym zabijać dzieci „zrodzone w grzechu” i przystawiać do piersi ich matkom wilki lub psy. Biskup Stanisław miał wystąpić w obronie kobiet. Upomniał króla, a gdy ten nie zareagował – rzucił na niego klątwę. Bolesław wtedy w gniewie zabił biskupa, a swojej drużynie nakazał poćwiartować jego ciało. To właśnie, według podań, zrodziło bunt możnowładców, a król uszedł wówczas na Węgry. Resztę życia spędził jako mnich w klasztorze w Ossiach w Karyntii, gdzie zmarł w 1081 r. lub rok później. Tradycja mówi także, że jego ciało przeniesiono w 1086 r. do opactwa w Tyńcu.

Opowieść o czynach i męczeńskiej śmierci św. Stanisława znalazła się w Złotej legendzie, czyli zbiorze opowieści o chrześcijańskich świętych, jaki w 2. poł. XIII w. przygotował włoski zakonnik Jakub de Voragine. Przyczyniło się to do umocnienia kultu św. Stanisława, gdyż zbiór cieszył się w późnym średniowieczu wielką popularnością, wyrażając charakterystyczną dla epoki głęboką religijność, cześć dla męczenników, wiarę w cuda dokonywane przez świętych, zainteresowanie niezwykłymi zdarzeniami. Ze Złotej legendy czerpali m.in. natchnienie artyści malujący wizerunki świętych.

Natomiast najmniejsza nawet aluzja nie wskazuje, by Kadłubek, a tym bardziej Jakub de Voragine, znali legendę o wskrzeszeniu Piotrawina, pochodzącego z pobliskiego Janiszowa. W bardzo szczegółowej i obszernej wersji przytacza ją w swojej XV-wiecznej kronice Jan Długosz, który lubował się w opisach niezwykłości.

Najpierw przedstawia główny powód sporu biskupa z królem: „Biskup krakowski Stanisław, oburzony na cudzo­łóstwo i haniebne porwanie przez króla Bolesława [Śmiałego]  Krystyny, żony rycerza Mścisława, karcił i napominał króla po ojcowsku. A kiedy król lekceważył zbawien­ne napomnienia, biskup postanowił go ukarać surową klątwą. Wtedy król Bolesław, uniesiony gwałtownym gniewem, obrzucił biskupa stekiem obelg i hańbią­cych słów. Nie poprzestając na nich umyślił wyrządzać biskupowi rozmaite krzywdy i przykrości. […]

Zakupił św. Stanisław za pewną sumę pieniędzy, dla zwiększenia posiadłości swego biskupstwa krakowskie­ go, wieś w swojej diecezji zwaną Piotrawin, położoną nad Wisłą w ziemi lubelskiej, u Piotra zwanego za ży­cia Piotrkiem, szlachetnie urodzonego rycerza. Do tej sprzedaży obie strony, sprzedająca i kupująca, sprowa­dziły braci, krewnych i wielu świadków, by akt sprzeda­ży był tym pewniejszy. Piotr – po dokonaniu sprzedaży i otrzymaniu pełnej kwoty od świątobliwego biskupa, na trzy lata przed wypadkami, które zamierzamy tu opo­wiedzieć, gdy już biskup Stanisław dzierżył spokojnie znaczną część wsi Piotrawin – zmarł i został pochowa­ny w kościele parafialnym św. Tomasza Apostoła w wy­mienionej wsi Piotrawin”.

Wtedy na polecenie króla, jak chce Długosz, potomkowie Piotra zaczęli twierdzić, że biskup zagarnął ich posiadłość. Odbywał się właśnie sąd królewski – zacytujmy Długosza – „sąd, [zwołany] zresztą nie tylko z powodu sprawy  dotyczącej biskupa, ale ziemski i generalny, który Polacy nazywają wiecem albo niewłaściwie wielkimi rokami, odbywał się na łąkach położonych między Solcem a Piotrawinem na bagnistych nizinach, porośniętych lasami”. Świadkowie aktu sprzedaży, obawiając się władcy – jak twierdzi Długosz – nie mieli odwagi świadczyć przed sądem. Groziło wydanie wyroku niekorzystnego dla biskupa. I wtedy właśnie ten zapowiedział, że przedstawi przed sądem królewskim głównego sprzedawcę, czyli samego Piotra.

Jak dalej pisze Długosz, biskup „ sam trwał bez przerwy dnie i no­ce w kaplicy kościelnej wśród łez i płaczu. Czwartego  dnia o świcie wszedłszy do kaplicy każe otworzyć grób zmarłego rycerza Piotra, usunąć z niego piasek i w obec­ności kleru i tłumu odsłonić trupa psującego się już od trzech lat. Z twarzą zalaną łzami upada najpierw w po­korze na kolana […]”. Potem, wśród błagalnych modlitw, prosi Boga, by przywołał Piotra z martwych. „Na ten głos wstał natychmiast rycerz Piotr i dał pierwszy u nas dowód i świadectwo świętości i cnót Stanisława. Mąż Boży podał mu rękę i ku zdziwieniu całego tłumu, który głosem wielkim chwalił miłosierdzie Boże, wyprowadził z grobu i zapro­wadziwszy do króla polskiego Bolesława, który przeby­wał na rozpoczętej rozprawie sądowej […]. Król Bolesław i całe zgromadzenie baronów i ryce­rzy zdumiało się, ale niemal potraciło zmysły wobec tak niezwykłego cudu i nie miało odwagi ani nic powie­dzieć, ani o nic pytać”.

Wyrok królewski potwierdzony „ niebieskim, nie ziemskim świadectwem” mógł być tylko jeden, zatem biskup „przejął spokojnie na wła­sność posiadłość”. Piotr natomiast, pytany, czy życzy sobie, aby mu przedłużyć życie, odpowiedział, że chce wracać do grobu…

Przedmiot sporu majątkowego, jak widać, był dość błahy, natomiast liczyło się danie świadectwa prawdzie i sprawiedliwości.

Z czasem legenda piotrawińska obrastała w nowe wątki. W  „Tygodniku Ilustrowanyym” z  1869 r. (t. IV, nr 97 z 6 listopada) czytamy:  „Wchodząc do Piotrawina, tuż  przy kościele spostrzegamy ka­plicę. Wznosi się ona na grobie Piotra, wskrzeszonego przez święte­go biskupa. Pomiędzy kaplicą a ple­banią niezwykłego kształtu lipa roz­wija swe konary. Podanie mówi, że św. Stanisław własną ręką tu ją po­sadził. Na lewym wreszcie brzegu Wisły, obok mia­steczka Solca, stoi kościółek tegoż świętego. Data cudu wskrzeszenia Piotrowina oznaczona jest na rok 1074 […]. Wedle legendy św. Stanisław wskrzeszonego Piotra pro­wadził przed króla, który wtedy zasiadał na sądach przed miasteczkiem Solec odbywających się. Dziś Piotrawin od tego miejsca oddziela cała szerokość koryta Wisły; w owych czasach kierunek jej biegu był widać inny, tu zaś sięgała wąska odnoga, a i ta, mówi legenda, wyschła, gdy św. Stanisław przez nią przechodził. Miejscowe po­dania twierdzą, że śladu drogi, którą szedł biskup z towarzyszącym mu Piotrem, licznym orszakiem duchowień­stwa i tłumem zdziwionego ludu, nie potrafiły zatrzeć nawet nurty rzeki i w dowód czego pokazują tu, przy zupełnie spokojnym stanie powietrza, jakoby bruzdę na wodzie przechodzącą przez całą szerokość Wisły”. Inna wersja powiada, że owa ścieżka przez Wisłę pokazuje się pod Solcem jedynie w rocznicę wskrzeszenia Piotrawina.

Natomiast Oskar Kolberg utrwalił w swoim dziele legendę o cudownej lipie:  „ Przy kościele piotrawińskim stoi także po dziś dzień  cudowna lipa z kędzierzawą koroną, bo korzeniami do gó­ry wsadzona, wiecznie zielona, zimą i latem. Jest to laska św. Stanisława (według innych była to gałązka lipowa), którą tutaj w ziemię zatknął i rosnąć jej kazał”. Lipę tę pokazywano na wielu ilustracjach w XIX-wiecznych czasopismach, w tym w „Tygodniku Ilustrowanym”. Reprodukcja znalazła się również w „Wędrowcu” (nr 25 z 1896 r.), a Władysław Karoli, autor tekstu o Piotrawinie w tymże numerze, podaje kolejną wersję legendy; otóż lubił pod lipą siadywać św. Stanisław, bo rosła blisko grobu Piotra Strzemieńczyka. Po decyzji o otwarciu grobu wykopana została i lipa, a potem odwrotnie wrosła w ziemię, czyli „do góry nogami”.

Najnowsza wersja legendy pochodzi z pocz. XVIII w. Jak pisze Wacław Świątkowski (Lubelskie, Warszawa 1928, cz. I): „Nie tak dawnymi czasy, bo za pa­nowania Augusta II, stał się pod Piotrawinem nowy cud za sprawą te­go świętego. Stawiano most na Wiśle pod Solcem i król sam wraz z kilku jenerałami saskiemi był przytomny [dawniej w znaczeniu – obecny] jed­ nego dnia robocie, gdy wtem spostrzeżono na rzece tonącego Żyda, którego ratować nikt nie miał ochoty. Właśnie wtedy obecni tamże Teodor Potocki – biskup warmiński i Kazimierz Łubieński – biskup chełmski, tłumaczyli Sasom cud św. Stanisława o prze­prowadzeniu przez Wisłę Piotra; rzekł więc jeden z nich: „No kiedy tak, to niechże teraz tego Żyda wyratuje.” Biskupi uklękli i poczęli się serdecznie modlić: patrzą, aż tu wydobywa się na wierzch najprzód jarmułka, a na­stępnie cały Żyd na brzeg wypływa, a obsypany zewsząd pytaniami, opowiada pokazując na biskupów pontyficaliter [uroczyście] ubranych, że właśnie taki [jak oni]  ratował go w potrzebie”. Legenda ta znana jest również w kilku modyfikacjach.

Postać biskupa i jego dokonania należą do często podejmowanych w li­teraturze pięknej, np. w utworach M. Sępa-Szarzyńskiego, S. Szymonowica, J.U. Niemcewicza. J. Słowacki pisał o konflikcie króla i biskupa w Królu Duchu, S. Wyspiański w rapsodzie i dramacie Bolesław Śmiały oraz w drama­cie Skałka, M. Dąbrowska w utworze Stanisław i Bogumił, a K. Bunsch zainteresował się własnością Piotrawina w dwuczęściowej powieści Śladem pradziada (cz. I Imiennik, cz. II Miecz i pastorał). W Imienniku krakowski scholastyk Niemiec Wolmar namawia Stanisława ze Szczepanowa, kanonika wówczas, do kupna Piotrawina. Wieś stanowiła bowiem ważny punkt przeprawowy przez Wisłę na trakcie z Rusi i przynosiła spore dochody. Piotr Leliwita nie chciał sprzedać majętności, ale i tak stała się własnością Stanisława, bo wyłudził ją od pijanego Piotrka za 40 grzywien. Tak stwierdził Dzierżykraj, krewniak tego ostatniego. Część powieści zatytułowana Miecz i pastorał mówi o procesie wytoczonym Stanisławowi – już biskupowi – przez braci i krewnych Piotra. Pisarz przedstawia długi post i modły biskupa z prośbą o cud i wskrzeszenie Piotra oraz jednoczesne działania Wolmara, który w grobie zmarłego – aby zrealizować „cud” – umieścił chorego na trąd. Po odwaleniu kamienia z grobowca ukazała się głowa chorego, a głos udający mowę Piotra zaskrzeczał: „Przedałem”. Widzów ogarnęła panika. Uciekli skacząc przez groby i łamiąc opłotki cmentarza. Nawet i Bolesław uciekł przerażony, choć od najmłodszych lat nikt strachu u niego nie widział”. Rozprawa jednak została wznowiona i zgłosił się świadek, który oświadczył, że ziemia w Piotrawinie nie jest własnością rodową Leliwitów, ale została im nadana za zasługi przez księcia Kazimierza i bez książęcej zgody nie wolno jej sprzedać. Bolesławowy werdykt mógł być więc tylko jeden: „Piotrawin jest mój i temu go nadam, komu moja wola i łaska. Biskup z włości ma ustąpić, a włodarza komes zawichojski wyznaczy”.

Jan Długosz zapisał także, że Zbigniew Oleśnicki wzniósł drewniany kościół w miejscu, gdzie Bolesław Śmiały, wg tradycji, odbywał sąd nad biskupem Stanisławem. Znajdował się on naprzeciw Piotrawina na prawym brzegu Wisły na rozległej rzecznej kępie. Być może tam, gdzie jest dziś niewielki murowany kościół pw. św. Stanisława, który mógł powstać na miejscu drewnianej świątyni.

Piotrawin stanowił w średniowieczu ważny punkt na szlaku wiślanej drogi wodnej oraz dróg lądowych. Funkcjonowały przeprawy przez Wisłę do Solca – ważnego ośrodka handlu i składu soli, oraz komora celna, ustanowiona najpóźniej w XII w., z której dochody książę Henryk sandomierski nadał klasztorowi w Sieciechowie. Istnienie przeprawy wiślanej potwierdza zezwolenie Bolesława Wstydliwego z 1259 r. dla bożogrobców miechowskich, ówczesnych właścicieli Solca, na zorganizowanie karczmy na błoniu naprzeciw Piotrawina. O trwaniu handlu solą także w późniejszym czasie świadczy odkrycie budynku z podpiwniczeniem z XVIXVII w., który mógł pełnić rolę magazynu solnego. W 1674 r. odnotowano komorę celną, a dwa lata później – funkcję pisarza solnego. W XVIII w. skład soli istniał w Kamieniu, gdzie wówczas przesunęła się przeprawa przez Wisłę i wraz z nią ośrodek gospodarczy.

Parafia musiała być rozległa i zasobna, skoro z pocz. XVII w. proboszcz miał do pomocy dwu wikariuszy, powstała szkoła parafialna, istniała biblioteka i funkcjonował szpital dla ubogich.

Nazwa wsi co jakiś czas pojawia się  w różnych okolicznościach. Tak np. w 1671 r. z przeprawy między Solcem i Piotrawinem korzystał słynny fryzyjski podróżnik Ulryk Werdum. Podczas wojny północnej stanął w okolicy z wojskami król August II Mocny i w marcu 1704 r. zdecydował, by pod Piotrawinem zbudować most łyżwowy na Wiśle. Sam król August kwaterował wtedy we dworze w Piotrawinie, świtę rozlokowano natomiast po stodołach i stajniach.

Most taki na łodziach, o jakim pierwszą w Polsce wiadomość mamy z 1410 r. (o podobnym w Warszawie napisał fraszkę Jan Kochanowski w 1573 r.), miał tę wielką zaletę, że podnosił się i opadał wraz ze zmianami poziomu wody rzecznej. Król nakazał też przyczółek mostowy na przeciwnym brzegu obsadzić wojskiem i działami, by zagwarantować konstrukcji bezpieczeństwo oraz pewność swobodnego przemieszczania się wojsk z brzegu na brzeg. Było to ważne, bo pod przyczółek po wielekroć zakradali się Szwedzi z myślą o jego opanowaniu. Własny obóz mieli niedaleko – urządzili go na lewym brzegu Wisły naprzeciw Józefowa.

W nocy z 10 na 11 kwietnia 1704 r. doszło do wypadku, który opisuje w Pamiętnikach Krzysztof  Zawisza, wojewoda miński i zwolennik Szwedów: „Cudowny jakiś ogień razem stodoły opanował tak, iż niepodobna była rzecz ratować się samym, nie tylko rzeczy bronić. Zgorzało kawalerów i rozmaitych osób 32, Bencdorf, marszałek dworu […]. Koni, rumaków królewskich, zgorzało 26. Bagaże z pieniędzmi, srebrem i rozmaitym sprzętem tak królewskie, jak asystencji jego”. Pomimo pożaru król nie opuścił Piotrawina i przebywał w nim do ostatnich dni kwietnia.

Główne trasy przemarszów wojsk przeprawiających się przez Wisłę wiodły do Puław albo do Kazimierza, ale niekiedy wykorzystywany był również Piotrawin. Na przykład w październiku 1706 r. połączone siły polsko-litewskie, saskie i rosyjskie spotkały się i miały dostać się na drugi brzeg Wisły, ale w końcu dowództwo skierowało je na płn. i zarządziło przeprawę przez rzekę między Kazimierzem i Puławami.

Po tym, jak pod Połtawą w lipcu 1709 r. wojska rosyjskie, dowodzone przez Piotra I, zadały decydującą klęskę armii szwedzkiej, car przyjechał do Piotrawina. Tutaj hetman Adam Mikołaj Sieniawski prezentował mu wojska polskie, a jedną z głównych części pokazu była budowa mostu na szkutach.

W 1787 r., podczas znanej podróży z Warszawy do Kaniowa na Ukrainie, odwiedził wieś król Stanisław August Poniatowski. Pod Solcem przeprawił się on promem przez Wisłę i obejrzał kościół oraz kaplicę.

Warto zobaczyć w okolicy: